- Upominamy się o remont przynajmniej raz w tygodniu, ale bez efektu - mówi Małgorzata Kazimierczak, która wraz z mężem prowadzi bar przy ul. Sobieskiego. - We wtorek mąż dowiedział się, że podobno wreszcie je naprawią, więc czekamy - tłumaczy.
Wspólnota jednak nie wyremontuje schodów, mimo że wszyscy mieszkańcy bloku, w którym znajduje się bar, pozwolili, aby wejście naprawić z pieniędzy wpłacanych na fundusz remontowy. - Wymieniamy instalację wodno-kanalizacyjną w trzech pionach i zwyczajnie nie mamy pieniędzy na naprawę schodów - tłumaczy Florian Machura z Eurodomu.
Z początkiem czerwca reporterzy "Gazety Krakowskiej" interweniowali w sprawie schodów pierwszy raz. Starsi mieszkańcy, którzy odwiedzają "Inkę", alarmowali nas, że wielu z nich potyka się przy wejściu. Wtedy prezes zarządu Eurodomu dał słowo, że schody naprawi w ciągu najbliższego miesiąca. Jak się okazało, jego obietnica jest niewiele warta. - Tak przecież nie może być - mówi Teresa Jarnot z Oświęcimia. - Tu się zabić można, osoby starsze potykają się już na pierwszym stopniu. Sąsiadka tak upadła, że wybiła rękę w nadgarstku - tłumaczy.
W najgorszej sytuacji są niepełnosprawni mieszkańcy, którzy do baru nie mogą dostać się wcale. - Podjeżdżają wózkami i krzyczą, aż ktoś z obsługi wyjdzie i wniesie ich do środka - mówi sprzedawczyni z "Inki".
Przy schodach miały powstać nowe barierki i szyny dla niepełnosprawnych.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+