https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niech żyje łatwizna, ciemny lud rację nam przyzna!

Włodzimierz Zapart
Nareszcie ktoś weźmie w karby stonkę na rowerach, bo to, co cykliści wyprawiają na jezdniach i chodnikach, przechodzi ludzkie pojęcie - wiele podobnych komentarzy wyczytałem pod informacjami o pomyśle wprowadzenia kart rowerowych dla osób niemających prawa jazdy. Ministerstwo Infrastruktury, wyciągając z lamusa koncepcję karty rowerowej, trafia wielu Polakom do przekonania.

Mnie nie trafia. Ministerstwo z całą powagą tłumaczy jednak, że nowy obowiązek poprawi stan bezpieczeństwa, bo zmusi obywatela do zapoznania się z przepisami. W ten sposób być może nawet uratuje mu życie.

To poważne argumenty, więc zastanawiam się, jak jest teraz. Obywatel kupuje rower, a ponieważ żadnych uprawnień nie potrzebuje, więc rusza w drogę. Może nawet nie wie, że w Polsce obowiązuje ruch prawostronny? Teoretycznie taka dramatyczna sytuacja może się zdarzyć. I co wtedy? Taki rowerzysta nie potrzebuje przecież egzaminu na kartę rowerową, lecz raczej kursu nauki jazdy. Tego ministerstwo nie proponuje. Szkoda, ale może powstaną w Polsce szkoły jazdy na rowerze dla dorosłych? Byłby to wynalazek, którym wzbudzilibyśmy podziw na świecie.

Minister powinien zabiegać o to, by wprowadzić do programów szkolnych praktyczną edukację dotyczącą ruchu drogowego. Powinien dążyć do budowy ścieżek rowerowych - i oczywiście dąży, stara się. Takie pożyteczne działania to jednak mitręga długotrwała i mało spektakularna politycznie. W dodatku jej owoce (jeśli w ogóle da się je precyzyjnie uchwycić) mogą przypaść komuś innemu. A tu trzeba błysnąć już teraz, więc buch - wymyślił karty rowerowe. To co prawda koncepcja godna naiwnego komucha zza żelaznej kurtyny, ale za to łatwa do zrealizowania. A naród, udręczony powszechnym bajzlem i dziadostwem, może nawet przyklasnąć i zaakceptować nowy „ordnung”.

Obowiązek posiadania karty rowerowej nie uchroni nas przed chuliganami szalejącymi po chodnikach i jezdniach. Doprowadzi do rozrostu biurokracji, za którą będziemy musieli zapłacić. Odbierze wielu ludziom ostatni skrawek swobody, a może nawet zahamuje rozwój turystyki rowerowej. Narzuci policji kolejne obowiązki. A ile kwasu z tego będzie, ile mandatów za jazdę bez ważnego dokumentu, ile pyskówek i spraw sądowych za znieważenie funkcjonariusza - można tylko zgadywać. Co najważniejsze zaś, karta rowerowa nie poprawi stanu bezpieczeństwa, bo przecież najwięcej wypadków powodują osoby posiadające wszystkie uprawnienia konieczne do jazdy.

Dlatego uważam, że ten pielęgnujący stare złudzenia pomysł ministra jest zły. W normalnych warunkach nie martwiłbym się zbytnio. Dziś jednak ministrowie reprezentują potężną siłę polityczną, która nie tylko karty rowerowe może przegłosować, ale nawet hipotezę, że Ziemia jest płaska. Mam nadzieję, że się jednak nie odważy.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gość
Ciekawe jest to, że samochodem w ogóle nie wolno kierować bez uprawnień. Interesujące jaki procentowy udział w powodowaniu wypadków samochodowych mają kierowcy uprawnienie a jaki Ci bez prawa jazdy...
Co nie zmienia faktu, że kuriozum prawnym jest fakt, iż rowerem trzeba się poruszać po ulicach, a można to robić nie mając wiedzy o przepisach ruchu drogowego...
Samo wprowadzenie kart niewiele zmieni - i pewnie nie to ma na celu. Gdyby w cenie kasków rowerowych była spora akcyza, to już dawno byłyby obowiązkowe. Państwo nie dba o nasze bezpieczeństwo, Państwo szuka nowych form podatków. Rowerzystów przybywa lawinowo, więc ktoś po prostu policzył ile Państwo może pieniędzy wyciągnąć od tej grupy.
b
bajok krakoski
Podstawy edukacji w zakresie poruszania się po publicznych drogach (rowerem, pieszo, hulajnogą i innym sprzętem niewymagającym tzw.prawa jazdy) winny być obowiązkowo wprowadzone do szkół i to począwszy już od pierwszej klasy. Zajęcia praktyczne i sprawdziany koniecznie. Dlaczego? Bo większość rodziców w tej materii ma poważne braki, albo uważa, że "jakoś to będzie" i dlatego dzieci od nich niczego się nie nauczą. Szesnastoletnia młodzież powinna wynieść ze szkoły pełne i świadome "prawo jazdy", a potem tylko swoje umiejętności rozsądnie doskonalić. Hmm.. utopia chyba...
++++
Brawo. 100/100.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska