To jednak pozory. Ostatnio dałem jednemu - nazwijmy go Marcin - klucze, by pokazywał mieszkanie. On dzwoni za dwie godziny, że ma powódź. Było akurat minus dwa stopnie, gdy przyjechałem, a ten biedny i troszkę już pomoczony walczy z rurą w garniturze z jakiegoś dobrego sklepu i z fryzurą, jakby zaraz miał iść na sylwestra. Za dwa dni, kiedy wszystko zostało naprawione, zdradziłem go i wynająłem komuś innemu, co akurat się napatoczył. A tamten nic! Żadnego wyrzutu, żadnego focha, nawet dąsa nie uczynił. Agentka K. poskarżyła mi się z kolei, że klienci umawiają się z nią na oglądanie o północy, albo o szóstej rano, bo akurat wtedy mają wolne („i jak tu się nie umówić?”), inna znowu powiedziała, że często musi pokazywać nieogrzewane lokale, „ale jej to w ogóle nie przeszkadza, bo jest ze wsi”, po czym roześmiała się perliście.
Jeśli ktoś chce męża albo żonę, powinien sobie poszukać agenta. On się nigdy nie zdenerwuje, będzie wszystko zachwalał, a za to wszystko policzy na wstępie prowizję, którą w dodatku można bezczelnie negocjować.