- Nagminnie zdarza się, że proszę o bilet ulgowy, a kierowca odpowiada, że nie ma zniżki dla niewidomego wbitej do kasy fiskalnej - podkreśla Anna Gałecka z Olkusza, specjalista ds. osób niepełnosprawnych z Fundacji Instytutu Rozwoju Regionalnego.
Pani Anna uważa, że busiarze mają złe podejście do osób niepełnosprawnych. - Ostatnio jeden z kierowców zażądał ode mnie dowodu, kiedy poprosiłam o zniżkę. Nie rozumiem, po co - dodaje zdenerwowana.
Busami na trasie Kraków - Olkusz pani Gałecka jeździ codziennie. Jej zdaniem problem jest ogromny. Ale, jak podkreśla, nie tylko tu. Podobnie jest na trasie do Wolbromia, Klucz czy Bukowna. - Nawet jak uda się kupić bilet taniej, to i tak nie jest to taka zniżka, jaka nam przysługuje - zaznacza. Ulgi dla niewidomych w zbiorowym transporcie publicznym zależą od stopnia niepełnosprawności i wynoszą 37 proc., 51 proc., 78 proc. lub 93 proc. Mimo że pani Annie przysługuje 93 proc., nieraz otrzymuje tylko 37.
- Chcemy po prostu, żeby respektowano nasze prawa. Niestety od lat nic się nie zmienia - uważa Kazimierz Bajur, prezes zarządu olkuskiego koła Polskiego Związku Niewidomych. Niewidomi wysłali pisma do wszystkich posłów, między innymi do Jacka Osucha, by zajęli się tą sprawą. Ten zwrócił się o wyjaśnienie sprawy do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.
- Sankcją za odmowę sprzedaży biletu ulgowego osobie uprawnionej może być cofnięcie przewoźnikowi zezwolenia na wykonywanie przewozów - napisał w odpowiedzi Tadeusz Jarmuziewicz, sekretarz stanu. - Prześlemy tę odpowiedź do Starostwa Powiatowego i Urzędu Marszałkowskiego z prośbą o rozesłanie jej do wszystkich przewoźników - mówi Łukasz Kmita z biura poselskiego Jacka Osucha.
- To niczego nie zmienia - denerwuje się Anna Gałecka. - Takich odpowiedzi mamy setki. Wiemy, że prawo jest po naszej stronie. Ale co z tego? - pyta. Kierowcy busów zapewniają, że zniżki stosują. Trudno im udowodnić, że tego nie robią. Jak poinformowali nas urzędnicy, skargi podróżnych, bilety czy nawet nagrania nie są żadnym dowodem w sprawie. - Niezbędna jest kontrola, a te mogą być wykonywane jedynie przez takie organy jak Inspekcja Transportu Drogowego czy Izba Skarbowa - wyjaśnia Piotr Odorczuk z Urzędu Marszałkowskiego.
Urzędy skarbowe kontrole prowadzą, ale podatkowe. Sprawdzają też prawidłowe wydawanie paragonów. - Nie mamy jednak narzędzi, żeby sprawdzać, czy kierowcy respektują ulgi - nie ukrywa Konrad Zawada z Izby Skarbowej w Krakowie. To może zrobić tylko Inspekcja Transportu Drogowego. I czasem robi kontrole, ale bardzo rzadko. W ciągu ostatnich kilku miesięcy były tylko dwie - pod koniec lipca i na początku października.
Respektowanie ulg powinno być dla przewoźników o tyle łatwiejsze, że firma może podpisać umowę z władzami województwa i dostawać rekompensatę za tańsze bilety. - Przewoźnikowi zwracana jest cała wartość ulgi - zauważa Janusz Sioła z SiołaTrans, który jako jeden z trzech przewoźników ubiega się o taką refundację. A na trasie Kraków - Olkusz usługi świadczy dziesięć takich firm. W czym jest więc problem? - Żeby podpisać umowę z urzędem, trzeba mieć specjalistyczną kasę fiskalną wartą trzy razy więcej niż zwykła kasa. Niektóre firmy oszczędzają, a niektórych po prostu na to nie stać - kwituje Sioła.
Urząd Marszałkowski ostrzega jednak, żeby busiarze nie czuli się bezkarni. Urzędnicy dążą do tego, aby kontrole były częstsze. - Prowadzimy w tej sprawie negocjacje i z Inspekcją Transportu Drogowego, i z Izbą Skarbową - mówi Odorczuk.
Awantura o Carrefour w Sukiennicach
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!