- "Żółwik" w końcu którąś z nas zgwałci lub zabije - uważają mieszkanki Nowego Targu. Niemal co druga kobieta przed 30. rokiem życia, którą spotkaliśmy wczoraj na nowotarskim Rynku, mówi, że miała do czynienia z chorym psychicznie. - Zdarzało się, że ten chłopak śledził mnie przez całą drogę z pracy do domu - mówi 24-letnia Marta. - Było ciemno, więc bałam się, że coś mi zrobi. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonił. Kilka dni później znów spotkałam go na ulicy. Wówczas mnie opluł.
Robił też rzeczy o wiele gorsze. Według listów od nowotarżanek, jakie opublikował portal podhale24.pl, potrafi pobić dziewczynę, której nie podobają się jego "amory", a także napaść na kobietę i obmacywać ją po pośladkach. Gdy jego ofiara protestuje, obrzuca ją wyzwiskami i pluje albo bije.
- Jak to możliwe, że taka osoba ciągle chodzi po ulicach? - zastanawia się kolejna z napadniętych mieszkanek stolicy Podhala. - Rozumiem, że jest chory, ale moim zdaniem także bardzo niebezpieczny. Ja jego napaść zgłaszałam na policję. Mundurowi umorzyli jednak śledztwo i "Żółwik" dalej atakuje dziewczyny. Przez niego w biały dzień boję się chodzić po ulicy, mimo że dla obrony kupiłam już gaz.
Nowotarska policja potwierdza, że zna problem chorego psychicznie. - Od 2012 roku mieliśmy sześć oficjalnych zgłoszeń od kobiet, które ten mężczyzna zaatakował - mówi Roman Wolski z nowotarskiej komendy policji. - Dotyczyły one właśnie obmacywania, popychania czy też pobicia ofiar. W większości przypadków sprawy te zostały umorzone. W jednym przypadku skierowano wniosek do sądu o ukaranie napastnika, ale tam też umorzono postępowanie. Dzieje się tak, ponieważ "Żółwik" jest osobą chorą psychicznie, a takich ludzi nie można ukarać.
Jak dodaje rzecznik, mundurowi starają się reagować na każde zgłoszenie o napastowaniu przez "Żółwika" i nie dopuszczać do kolejnych jego ataków.
- Zgodnie z prawem możemy robić tylko tyle - mówi funkcjonariusz, po czym prosi wszystkie kobiety, które miały przykre spotkanie z chorym, by natychmiast, gdy on do nich podejdzie, dzwoniły po policję. Wówczas funkcjonariusze będą mieli prawo na kilka dni odwieźć go do szpitala psychiatrycznego. - Natomiast gdy zawiadomienie o napaści trafia do nas dzień później, my możemy zastać "Żółwika" w dużo lepszym stanie psychicznym i podstaw do odwiezienia go na oddział już nie będzie - kończy Wolski.
Częste wizyty na oddziale zamkniętym jako jedyne remedium na napaści widzi też Maciej Jachymiak, wicestarosta nowotarski, lekarz psychiatra. - Nie ma co mówić, że będzie to kara dla tego mężczyzny. Raczej forma pomocy tak jemu, jak i jego ofiarom - mówi. - Na oddziale psychiatrycznym będą leczyć takiego pacjenta tak długo, aż lekarz uzna, że jego stan się na tyle poprawił, że można go już puścić do domu.
- To tylko półśrodki - uważa Marek Kwiecień, chłopak jednej z dziewczyn napadniętych przez "Żółwika". - Dlatego apeluję do rodziców tego mężczyzny, by widząc, że ma on ataki, zatrzymali go w domu. Inaczej któregoś dnia dojdzie do tego, że zabije dziewczynę albo zabiją jego. Bo spotka kobietę, której facet sam wymierzy mu sprawiedliwość.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+