Najwyższa Izba Kontroli (NIK) opublikowała właśnie wyniki kontroli dotyczące realizacji zadań publicznych przez spółki komunalne. Urzędnicy NIK kontrolowali różne samorządy. Przyglądnęli się także Zakopanemu i spółce Polskie Koleje Górskie (kilka tygodni temu zmieniła ona nazwę na Polskie Koleje Linowe). Została zawiązana przez cztery tatrzańskie samorządy - Zakopane, Poronin, Bukowinę Tatrzańską i Kościelisko - w celu zakupu od skarbu państwa spółki Polskie Koleje Linowe, do której należała m.in. kolejka linowa na Kasprowy Wierch.
Z raportu NIK wynika, że miasto straciło kontrolę nad spółką PKG. „Zakopane utworzyło spółkę Polskie Koleje Górskie SA, by za jej pośrednictwem wziąć udział w prywatyzacji i przejęciu kontroli nad Polskimi Kolejami Linowymi SA. Miasto nie postąpiło jednak zgodnie z rekomendacją firmy doradczej i nie zapewniło sobie odpowiedniego udziału w kapitale PKG SA oraz w wykonywaniu głosów z akcji i tym samym pozbawiło się wpływu na działalność PKL” - czytamy w raporcie NIK. W raporcie napisano ponadto, że PKG miały sfinansować zakup kolejek poprzez emisję obligacji. Tak się jednak nie stało. Do PKG wszedł większościowy udziałowiec (ponad 99 proc. akcji) - spółka Altura zarejestrowana w Luksemburgu.
„Biorąc pod uwagę argumentację burmistrza, że dla realizacji strategicznych celów miasta niezbędny jest wpływ miasta na działalność PKL, należy stwierdzić, że niedochowanie powyższych założeń (w sprawie obligacji - przyp. red.) stanowiło istotne odstępstwo od tej koncepcji” - czytamy w raporcie NIK. „Nie zgadzam się z tezami raportu NIK. To nie samorząd był inicjatorem prywatyzacji PKL. Byliśmy jej przeciwni. Natomiast, gdy zapadła taka decyzja, zrobiliśmy wszystko, by przebiegła ona w taki sposób, aby mimo braku pieniędzy zdobyć jak największy wpływ na spółkę oraz ochronić ją przed wrogim przejęciem i prze-kierowaniem turystów za granicę” - napisał w oświadczeniu Janusz Majcher, były już burmistrz.
Majcher twierdzi ponadto, że przed prywatyzacją miasto nie miało żadnego wpływu na PKL, a dziś cztery tatrzańskie gminy mają - jego zdaniem - kluczowy wpływ na PKL. „Bez ich zgody nie można sprzedać spółki ani składników jej majątku, np. kolejek, nie można kupić innej spółki ani zmienić siedziby firmy. To oznacza, że siedziba PKL jest i będzie w Zakopanem, gdzie zatrudnia ludzi i płaci podatki” - napisał. Prywatyzacją PKL, choć minęły od niej ponad 2 lata, zajmuje się Ministerstwo Infrastruktury pod kierownictwem Andrzeja Adamczyka. W resorcie działa komisja, która ma sprawdzić, czy cały proces sprzedaży kolejkowej spółki odbył się zgodnie z prawem.
Źródło: Gazeta Krakowska
