Woda opada w zalewie systematycznie, od kilku miesięcy. Aura jakoś nie dopieszcza nas deszczami. Jeszcze w sierpniu, gdy nad zalewem odbywały się pokazy umiejętności woprowców, widać było, jak niski jest poziom wody: plaża zaczynała się wyjątkowo nisko, a turyści spacerowali po zaschniętym błocie. Owszem, nie jest tak źle, jak w 2012 roku, ale zbyt optymistycznie też nie.
- Byłem tam w ostatnią niedzielę - opowiada Jan Borowiecki, wędkarz z Gorlic. - Na moje oko to brakuje - patrząc na brzegi - pewnie z osiem metrów wody w pionie - ocenia.
Ryby uciekają w głąb zalewu, jelenia pokonało błoto
Wcale nie lepiej nie jest na Ropie i Zdyniance, które zasilają swoimi wodami jezioro - można je przekroczyć w zasadzie bez specjalnego moczenia butów.
- Dla ryb nie ma wielkiego zagrożenia, bo one w swojej naturze mają tak, że idą razem z wodą. Na szczęście poziom opada powoli, bo jakby się to działo szybko, to znajdowalibyśmy ryby w błotnistych kałużach - dodaje.
Kilka dni temu, do jeziora wpadł jeleń. Co go przyciągnęło zwierzę, nie wiadomo. Może chciał się po prostu napić. Wszedł w grząskie błoto i nie umiał już z niego wyjść. Skończyło się na tym, że padłe zwierzę trzeba było w jakiś sposób wyciągnąć i poddać utylizacji.
- No, to fakt w 2012 roku było znacznie gorzej - komentuje Borowiecki. - Wtedy wody nie było już na poziomie zatoki kunkowskiej, ale nie oznacza to, że teraz jest jakoś super - dodaje.
W tym momencie w zbiorniku jest 13,5 miliona metrów sześciennych wody, przy czym pojemność zbiornika to nieco ponad 42 miliony.
- Aktualny dopływ wynosi 0,43 metra sześciennego na sekundę, a odpływ to dwa metry sześcienne - wylicza dla nas Krzysztof Gwizdak, kierownik Zespołu Komunikacji Społecznej i Edukacji Ekologicznej Wód Polskich w Rzeszowie.
W poniedziałek nad Klimkówką spotkaliśmy wędkarzy. Twierdzili, że przyjeżdżają nad zalew od pięciu lat, ale tak niskiego stanu wody, jeszcze nie widzieli.
- Szybciej i łatwiej dostrzec ślady wilka na błocie, niż trafić na rybę w jeziorze - komentowali z przekąsem.
To, co wpływa do jeziora, to w zasadzie strumień, który w błocie i mule wyżłobił sobie głęboki kanał. Woda się zwyczajnie w nim sączy.
Prezes uspokaja: na razie nie ma zagrożenia dla sieci
Liczby mogą trochę straszyć: czy może dojść do sytuacji, gdy zabraknie wody w miejskich wodociągach? Tym bardziej że z sieci korzystają także inni.
- Nie przewidujemy tego - zapewnia Janusz Ząbek, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Gorlicach. - Cały czas kontrolujemy sytuację i nawet gdyby miało dojść do tego, że będą ograniczenia w dostawie wody, to na pewno będziemy o tym informować z wyprzedzeniem - podkreśla.
Prezes Ząbek zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. - Poniżej zapory, Ropa ma jeszcze inne, dodatkowe mniejsze dopływy, które wspomagają ujęcie wody - przekonuje.
Dodaje: w 2012 roku poziom wody w jeziorze był znacznie niższy niż teraz, a nie było przerw w dostawie wody.
Woda w Ropie śmierdzi
Mniej optymistycznie na sprawę patrzy Łukasz Kosiba, szef koła PZW Miasto-Gorlice.
- Taka susza jak obecna nie zdarza się często. Prawie pusty zbiornik zaporowy Klimkówka to tylko jedna strona medalu - zwraca uwagę. - Wystarczy spojrzeć, jak od kilku miesięcy wygląda woda w rzece Ropie. Zapach też wiele mówi. Z prawie pustego zbiornika spływają osady zawiesin i tak zwanych cząstek spławialnych, które zamieniają rzekę w szambo. Dla ryb odbywających jesienne tarło - w tym naszej herbowej ryby pstrąga - są to warunki nie do zaakceptowania, bo każde gniazdo ze złożoną ikrą zostanie zamulone i zapleśnieje - dodaje.
Tak samo dla dorosłych ryb - taka woda oznacza zatkane i pleśniejące skrzela.
- Klimkówka nie jest w stanie rozwiązać problemu stworzonego przez człowieka - woda zamiast wsiąkać w glebę, spływa z gór szlakami zrywkowymi, a potem wyprostowanymi i wybetonowanymi potokami stąd problem braku wody i powodzi po większych opadach - komentuje dalej.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Klimat w kraju się zmieni. Zagrożenie dla Polski i świata?