Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocne życie Nowego Sącza. Młodzi imprezują od święta

Paweł Szeliga
Grzegorz Mędoń z restauracji "Ratuszowej" pracuje w branży od 20 lat. Jak mało kto zna sądecki rynek
Grzegorz Mędoń z restauracji "Ratuszowej" pracuje w branży od 20 lat. Jak mało kto zna sądecki rynek Stanisław Śmierciak
Kryzys i wyjazdy za granicę za pracą sprawiają, że topnieje liczba klientów, odwiedzających lokale w Nowym Sączu. - Bardzo powoli rodzi się moda na weekendowe wyjścia do knajpki, takiej tradycji jak w zachodniej Europie u nas jeszcze nie ma - ubolewa Grzegorz Mędoń, kelner z restauracji "Ratuszowa", od 20 lat w zawodzie.

Do klimatycznych piwnic pod ratuszem ciągną głównie amatorzy pierogów, z których ten lokal słynie. - Niedrogo, a w oddzielnej sali można zapalić - wylicza zalety restauracji Mateusz Słowik z Brzeznej. Cztery razy w miesiącu zabiera tu swoją dziewczynę na pierogi, mrożoną kawę, lody z owocami i bitą śmietaną.

Klienci z grubszym portfelem zachodzą do pobliskiej "Strauss Caffe". O d dwóch lat serwuje się tutaj dania kuchni włoskiej i austriackiej. Gdy lokal odwiedził były premier Jerzy Buzek, zaintrygowany wiedeńskim wystrojem nazwał go "małą Austrią". To ulubione miejsce spotkań sądeckich motocyklistów. Latem siadają przy stolikach w ogródku, gdy robi się chłodno, spędzają czas w winiarni. - Dla nas to kultowe miejsce - przekonuje Tomasz Tokarz z Sądeckiego Towarzystwa Motocyklowego "Sokół". - Z głośników leci Dżem, a my godziami wspominamy motorowe wyprawy i snujemy plany kolejnych.

Zapalonych motocyklistów nie przyciąga na razie otwarta w lipcu przy ul. Jagiellońskiej "Moto Cafe". Piwnicę po byłym klubie go-go odwiedzają głównie młodzi ludzie. Tańczą w rytm muzyki puszczanej przez didżeja siedzącego w oryginalnej szoferce ciężarowego stara. Ściany pokrywają cięte felgi i tablice rejestracyjne z różnych stanów USA. Stoły podtrzymują nogi z resorów samochodowych. - Jesteśmy fanami motoryzacji - przyznaje właściciel lokalu Mirosław Orzech. - Klientom ten klimat odpowiada i chętnie przychodzą.

Na fanów rocka, jazzu i bluesa liczą właściciele klubu "Old School", otwartego pod koniec sierpnia w piwnicy kamienicy przy Rynku 2, zajmowanej do 2011 r. przez "Jazzgot", a wcześniej "Fabrykę". - Chcemy zdobywać klientów ciekawymi koncertami, a w soboty imprezami prowadzonymi przez piątkę didżejów - zapowiada menadżer Michał Krogulski. Nie obawia się kryzysu i liczy, że lokal przetrwa dłużej niż poprzedni, który zamknięto po ośmiu latach działalności.

Sceptycznie siłę lokalnego rynku ocenia Jerzy Olszowski, właściciel "Kawiarni Prowincjonalnej", wrośniętej od 11 lat w miasto. W latach 90. XX wieku, jak wspomina, obroty nakręcali głównie bogaci studenci Wyższej Szkoły Biznesu-NLU, którzy od jesieni wypełniali lokale. Gdy chętnych do nauki w sądeckiej uczelni zaczęło ubywać, podupadł też knajpiany biznes. - Dziś prawie nie widać studentów - zauważa Olszowski. - Tutejsze uczelnie są jedynie przedłużeniem szkoły średniej, edukują głównie miejscową młodzież. A tej często nie stać na chodzenie do knajp.

Mimo to nawet w zwykły dzień w "Prowincjonalnej" można spotkać młodych ludzi, zauroczonych staroświeckim klimatem wnętrz. Regularnie bywają m.in. studentki krakowskich uczelni Agnieszka Pach i Beata Bołoz. Dodają, że klientów byłoby więcej, gdyby nowosądeckie ulice nie wyludniały się po zmroku. - Przez centrum Krakowa całą noc przetaczają się tłumy ludzi - opowiada Agnieszka Pach. - Można się czuć bezpiecznie. W Nowym Sączu wychodząc z lokalu człowiek boi się, żeby nie spotkać podchmielonych chuliganów. To zniechęca do spotkań poza domem.

Dla Beaty Bołoz problem stanowi też fatalna komunikacja. Mieszka pod miastem. Ostatni autobus z dworca MPK odchodzi po godz. 23. - Trudno się wyluzować, kiedy się ciągle spogląda na zegarek - przekonuje studentka.

Takich dylematów zdają się nie mieć klienci Michała Króla, właściciela piwiarni "Beer Factory" działającej od dwóch miesięcy przy ul. Wazów. Zawodowy kiper przyciąga amatorów piwa dwustoma gatunkami tego trunków z całego świata. - Jeśli ktoś spróbuje dobrego piwa, to nigdy więcej nie sięgnie po puszkę z tanią, masową produkcją - utrzymuje kiper. Jego słowa potwierdzają klienci, 19-letni Dawid Dobosz i Sebastian Piekarz. - Skusiliśmy się na miodowe piwo z małego polskiego browaru - opowiadają młodzi degustatorzy. - Dwa razy droższe od normalnego, ale za to, jaki ma smak!

Z rosnącej różnorodności nocnej oferty miasta cieszy się Oskar Sahin, właściciel baru z tureckim jedzeniem przy ul. Szwedzkiej. - Najwięcej dzieje się w weekendy, gdy przez Rynek przetaczają się tłumy rozbawionych młodych ludzi - opowiada.

Wędrują od knajpy do knajpy, żeby po północy wylądować "u Turka". Alkohol wzmaga głód, dlatego od piątku do soboty jego lokal otwarty jest do godz. 2 w nocy. Dla właściciela to mała namiastka wielu europejskich miast, gdzie ludzie zaczynają się bawić nocą, by w świetnych humorach wrócić do domu nad ranem.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska