WOPR potrzebuje przynajmniej czerech etatów.
- Wówczas można byłoby patrolować jezioro i zadbać o prewencję wodnych wypadków. Teraz nie ma o tym mowy - zaznacza Gerhard. - Ochotnicy studiują, zarabiają na życie, nie mogą być w pełni dyspozycyjni.
Po ubiegłorocznej powodzi pojawił się też problem sprzętowy. Ratownicy brali czynny udział w akcji ratunkowej. Podczas ewakuacji mieszkańców muszyńskiego Folwarku zepsuł się silnik łodzi. Brakuje około 40 tys. zł, aby kupić nowy.
- Pomoc starostwa powiatowego i gminy Gródek to mało, abyśmy mogli właściwie spełniać swoją rolę. Byłoby świetnie, gdyby WOPR mógł działać na podobnych zasadach jak GOPR, zawodowo - wzdycha Gerhard.
Działalność WOPR chwali Paweł Motyka, zastępca komendanta sądeckiej straży pożarnej.
- Jest najbliżej jeziora, a w akcjach ratowniczych na wodzie czas jest kluczowy dla sukcesu - podkreśla Motyka.
Ratownicy WOPR rozesłali do samorządów pismo z prośbą o pomoc. Myślą też o imprezie charytatywnej ze zbiórką pieniędzy na zakup silnika.- Może pojawi się ktoś chętny, aby ją zorganizować - dodaje Gerhard.
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!