Policjanci podkreślają, że w mniejszych ośrodkach czas dotarcia na miejsce zdarzenia zwykle jest lepszy. - U nas nie ma tak dużych korków jak w Nowym Sączu - przyznaje aspirant Stanisław Piegza, rzecznik limanowskiej policji. - Ruchu nie wstrzymują też skrzyżowania ze światłami, których w większych miastach przecież nie brakuje.
Z tego samego powodu gorlickie radiowozy szybciej docierają na miejsce niż sądeckie. Dojazd pod wskazany adres w 28-tysięcznych Gorlicach, zajmujących powierzchnię 23 kilometrów kwadratowych, nie nastręcza takich trudności, jak przedarcie się przez 85-tysięczny Nowy Sącz, zajmujący dwukrotnie większy obszar. Zwłaszcza że przez większą część dnia zatłoczone są newralgiczne, wylotowe ulice z miasta: Węgierska, Tarnowska, Lwowska, Nawojowska. Wąskim gardłem jest także most heleński na Dunajcu. W szczycie nie przedrze się tamtędy nawet radiowóz na sygnale, ponieważ samochody nie mają miejsca, żeby zjechać na pobocze.
Argument o zakorkowanych ulicach i licznych zatłoczonych skrzyżowaniach nie ma jednak odniesienia do kiepskich wyników policji, jeśli chodzi o interwencje w powiecie nowosądeckim. W powiatach limanowskim i gorlickim, mających podobną powierzchnię (951 i 966 kilometrów kwadratowych), średni czas dojazdu na miejsce jest niemal identyczny i nie sięga nawet 18 minut. Na Sądecczyźnie przekracza 22 minuty. Dzieje się tak, chociaż sądecka policja, zatrudniająca przeszło 300 funkcjonariuszy, ma do dyspozycji łącznie 70 radiowozów. Stan osobowy w powiatowych komendach w Limanowej i Gorlicach jest o połowę mniejszy, a oznakowanych samochodów mają tam trzykrotnie mniej.
- Trudno budować obraz działania policji w oparciu o takie statystyki - przekonuje młodszy inspektor Rafał Leśniak, zastępca komendanta miejskiego policji w Nowym Sączu. I wyjaśnia, że tutejsza komenda notuje średnio 3 tys. interwencji miesięcznie. Tymczasem rzecznicy sąsiednich komend za cały 2012 r. doliczyli się 7142 (Limanowa) i 7937 (Gorlice).
- Obsługujemy nie tylko duże miasto, ale też ludne gminy - dodaje komendant Leśniak. - Dość powiedzieć, że Chełmiec liczy dziś ponad 27 tysięcy mieszkańców, co odpowiada populacji Gorlic.
Rzecznicy wszystkich trzech komend podkreślają, że średnią określającą czas dojazdu radiowozów obliczono w oparciu o wszystkie zdarzenia, na jakie reagowała policja. Tymczasem tylko niewielki procent z nich wymaga mocnego wciśnięcia pedału gazu. Większość podejmowanych interwencji nie ma bowiem związku z zagrożeniem życia lub zdrowia obywateli. W takiej sytuacji radiowozy nie dojeżdżają na miejsce na sygnale. Nie są więc pojazdami uprzywilejowanymi i muszą stosować się do zasad ruchu tak samo, jak inne samochody.
- Jeśli jest korek, to w nim stoją - zauważa młodszy aspirant Grzegorz Szczepanek, rzecznik gorlickiej policji. - Nie przyspieszą też na drodze, jeśli obowiązuje ograniczenie prędkości np. do 50 km/godz. Jadą wolno, a tym samym średnia czasu mocno rośnie.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+