- Gdyby udało nam się przeprowadzić do mieszkania socjalnego, byłoby znacznie lżej - mówi Anna. - Nie musiałabym wody nosić w karnistrach od sąsiadów. Ciepło byłoby tańsze. Od lat stara się o takie mieszkanie. Bez efektu. W gminie jest tylko jedno wolne, przy szkole w Stańkowej, ale wójt twierdzi, że musi je mieć w rezerwie w razie nagłej potrzeby.
- Znam sprawę pani Anny. Mam dla niej wiele szacunku za to, jak poświęca się dla córki, ale sytuację, w jakiej się znalazła, ma trochę na własne życzenie - komentuje wójt Stanisław Golonka. Przypomina, że budynek, w którym kobieta mieszka z niepełnosprawną córką, był jej własnością. Ale go sprzedała.
- Nie wnikam, co zrobiła z pieniędzmi - zaznacza wójt Golonka. - Systematcznie pomagamy jej finansowo. Jest w kolejce do przyznania mieszkania socjalnego i gdy będę miał kilka, to przyznamy jedno. To w Stańkowej musimy zachować na wypadek klęski losowej. Bywa, że nagle w wyniku pożaru czy powodzi cała rodzina zostaje bez dachu nad głową.
- Brakowało pieniędzy na życie, więc po kawałku sprzedawałam ten budynek. Co tydzień zostawiam w aptece po 140 zł, 800 kosztuje prąd. Sama powoli tracę zdrowie, mam reumatoidalne zapalenie stawów - wyjaśnia kobieta.
Losem Anny Ustaszewskiej i jej córki zainteresował się Leszek Langer, sądecki pełnomocnik do spraw osób niepełnosprawnych. Próbował przekonać wójta, aby przyznał wolne lokum obu kobietom. "Niezrozumiałym jest dla nas, aby pełnomocnik prezydenta Nowego Sącza ingerował w sprawy gminy Łososina Dolna" - skwitował wójt Golonka odmowną odpowiedź do Leszka Langera.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!