Dramat rozegrał się około godziny 22 w sobotę na ulicy Wolskiej w pobliżu Parku Strzeleckiego. - Zauważyłam, jak wilczur na środku ulicy nagle zaczął się trząść, jakby dostał padaczki. Z pyska ciekła mu piana - opowiada wstrząśnięta mieszkanka ulicy (nazwisko do wiadomości redakcji). - Widać było, że bardzo cierpi. Aż mi się serce krajało, choć sama nie mam zwierząt w domu.
Próbowała wezwać straż miejską, żeby zabrała zwierzę do weterynarza, ale w telefonie odezwała się tylko automatyczna sekretarka. Kobieta nie poddawała się i zadzwoniła jeszcze na policję i do weterynarza, z którym miasto podpisało umowę na zajmowanie się bezdomnymi zwierzętami. Bez rezultatu. - Pan Serwin powiedział, że zajmie się psem, jeśli dostarczy go Straż Miejska. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że telefony tam milczą - mówi sądeczanka.
Ostatnią deską ratunku okazała się prywatna klinika weterynaryjna "Optimum". - Przyjechali niemal natychmiast i zabrali psa, choć wcale nie musieli - dodaje nasza Czytelniczka. Na pomoc było już za późno. - Owczarek został otruty i miał poważnie uszkodzoną wątrobę. Na drugi dzień musieliśmy go uśpić, strasznie się męczył - informuje weterynarz Paweł Szłapka.
Komendant SM Dariusz Górski przyznaje, że mogło nie być w sobotę wieczorem nikogo przy telefonie, ponieważ funkcjonariusze interweniowali gdzie indziej. To jednak, nie usprawiedliwia bezczynności weterynarza. - Gdyby zadzwonił do mnie, sam podjechałbym i wziął to zwierzę - zapewnia Górski.
Weterynarz odpiera zarzuty. - W umowie z miastem nie ma mowy o tym, abyśmy przyjeżdżali po zwierzęta. Ma je dostarczać do naszej przychodni Straż Miejska - mówi Jan Serwin.
Zabłyśnij w naszym konkursie! **Zostań Miss Lata Małopolski 2011! Czekają atrakcyjne nagrody!**
Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail**Zapisz się do newslettera!**