Jedna z kobiet mieszkających w bloku przy ul. Cichej od lat zgłasza policji interwencje. A to dzieci kopią piłką w blaszane ogrodzenie, a to ktoś zajechał jej drogę rowerem, albo nie wyprowadził psa na smyczy.
- Przywykliśmy do tego. Chodziliśmy na każde wezwanie policji i składaliśmy wyjaśnienia, ale mamy już tego dość - mówi Lesław Smoleń, jeden z mieszkańców bloku. - Już drugi raz mój siedmioletni syn jest oskarżony o demoralizację - oburza się.
Dzieciaki się boją
Siedem rodzin mieszkających w blokach przy ul. Cichej 6 i 8 zostało poinformowanych przez policję, że akta spraw ich dzieci trafiły do sądu dla nieletnich. Okazało się, że to wynik interwencji zgłaszanych przez jedną z sąsiadek.
- O demoralizacji mojego siedmioletniego syna ma świadczyć fakt, że kopie piłką w blaszane ogrodzenie - oburza się Małgorzata Kaleta. - Przecież to normalne, że dzieci grają w piłkę. Nie mają boiska, to za bramkę służy im trzepak, czy właśnie ogrodzenie.
Mieszkańcy bloków podkreślają, że ich dzieci bawią się tam, gdzie mogą. A że są w wieku od 6 do 14 lat, to wiosną i latem na podwórku spędzają czas od rana do wieczora.
- To normalne, że w takim wieku dzieci hałasują podczas zabawy, ale żeby to był objaw demoralizacji? Kto to widział - irytuje się Barbara Bryjka, mama 9-letniego Kuby. - Doszło do tego, że nasze dzieci boją się wychodzić z domu. Sąsiadka nagrywa to, co robią. Wyciąga ręce z aparatem przez okno. Więc zamiast się bawić, dzieciaki co chwilę patrzą w jej okna, czy aby nie robi im zdjęć - opowiada.
Joanna Smoleń dodaje, że niektóre dzieci już po raz drugi posądza się o demoralizację. - W tym mojego syna. W ubiegłym roku był u nas nawet kurator. Sprawa zakończyła się umorzeniem, ale dla sześciolatka to był ogromny stres - oburza się Joanna Smoleń. - Tak małe dziecko nie rozumie, dlaczego ktoś przychodzi i zadaje mu dziwne pytania. Teraz czeka go powtórka.
Ja tylko chcę spokoju
Kobieta, przez którą sąsiedzi czują się nękani, nie zgodziła się podać w gazecie nazwiska, ale wyjaśniła swoje postępowanie.
- Nie jest tak, jak mówią sąsiedzi. To ja mam z nimi problem, a jedyne czego chcę to spokoju - mówi emerytowana nauczycielka. - Zgłaszam policji skargi, gdy kopią piłką w blaszane ogrodzenie, bo to hałaśliwe. Co więcej, uważam, że to rodzice namawiają swoje dzieci, żeby tak robiły. I sami też kopią - dodaje.
Zdaniem emerytki to sąsiedzi ją niepokoją, choćby śmiecąc przed jej wejściem do mieszkania, czy rzucając słowne zaczepki. Przekonuje, że próbowała rozmawiać o tym z mieszkańcami, ale nie byli zainteresowani pokojowym rozwiązaniem konfliktu.
- Chcę, żeby przestrzegali regulaminu i by dzieci bawiły się w miejscach do tego wyznaczonych - podkreśla była nauczycielka. - Nigdy też nie nagrywałam sąsiadów. Ale po tym, jak składałam na policji zawiadomienia, a oni wszystkiemu zaprzeczyli, dostarczyłam policji dowód w postaci nagrania.
Przyjmują zgłoszenia i radzą
Sądecka policja przyznaje, że prowadziła i prowadzi postępowania w sprawie o wykroczenia popełniane przy ul. Cichej. W większości odstępowała od skierowania wniosku o ukaranie, bo nie stwierdziła popełnienia czynu. Jednak kilka spraw trafiło do sądu.
Rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu na pytanie, czy zachowania emerytowanej nauczycielki nie należałoby uznać za stalking, czyli formę nękania, nie odpowiada wprost.
- Każdy, kto czuje się złośliwie niepokojony czy nękany, może złożyć zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia lub przestępstwa w jednostce policji - informuje aspirant Iwona Grzebyk-Dulak.
Wykroczeniem jest złośliwe niepokojenie. Podlega ono karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł lub naganie.
Natomiast uporczywe nękanie to przestępstwo. Przez nie rozumie się działanie, które wzbudza u drugiej osoby poczucie zagrożenia lub istotnie narusza jej prywatność. Za to może grozić kara do trzech lat pozbawienia wolności. Takie przestępstwo ścigane jest na wniosek pokrzywdzonego.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 14. "Biber"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska