Nic nie zapowiadało tej tragedii
Pożar wybuchł około godz. 19, kiedy małżeństwo Sikorów oglądało telewizję. Młodsza córka przebywała u siebie w pokoju, natomiast starszej, zdającej w tym roku maturę, nie było wówczas w domu.
- Jeszcze godzinę wcześniej siedzieliśmy na tarasie i nie było żadnych oznak, że coś jest nie tak - opowiada Ewelina Sikora.
Nagle Sikorowie zobaczyli za oknem jaskrawą łunę ognia.
- Przez moment pomyślałem, że może ktoś włączył światła halogenowe, albo przejeżdża pociąg - mówi Jacek Sikora.
Małżeństwo wybiegło na taras i z przerażeniem zobaczyło, że płonie altana, a ogień przenosi się także na garaż i pobliski dom.
- Jedyne, co mogliśmy zrobić, to zadzwonić na straż pożarną i patrzeć, jak ogień zaczyna obejmować dach naszego domu - opowiada Ewelina Sikora.
Jej mężowi udało się jedynie odciąć dopływ prądu, a później także gazu.
Walka z szalejącym ogniem
Na miejscu zdarzenia pojawiło się dziesięć zastępów straży pożarnej, a 41 strażaków przez prawie cztery godziny walczyło z szalejącym żywiołem.
- Mieli duże problemy z opanowaniem sytuacji. Kiedy już wydawało się, że pożar został ugaszony, pojawiały się nowe płomienie - mówi Ewelina Sikora.
Strażacy mieli problem z poruszaniem się po dachu, bo blacha była nagrzana i topiły im się buty. - Już w trakcie akcji ratowniczej, wynosiliśmy z domu najcenniejsze rzeczy, a strażacy pomagali znosić sprzęty z góry, żeby wyeliminować ewentualne nowe zarzewia ognia - dodaje Jacek Sikora.

Okiem Kielara odc. 14
Po kilku godzinach pożar udało się ostatecznie opanować, ale wciąż nie wiadomo jaka była przyczyna tak gwałtownego ataku żywiołu.
- Wprawdzie przyjechał biegły sądowy, ale zdołał jedynie wykluczyć zwarcie instalacji elektrycznej - wyjaśnia Sikora i dodaje, że zabrano próbki popiołu do dalszego zbadania.
Stracili dach nad głową
Dom przy ul. Dunajcowej to dorobek całego życia rodziny Sikorów. Wybudowali go dzięki wielu wyrzeczeniom i pracowitości Jacka Sikory, który sam wykonał wiele prac budowlanych i wykończeniowych.
- Kilkanaście lat temu mąż miał jeszcze sporo sił i energii, ale dzisiaj jest poważnie chory i nie jest w stanie podołać takiemu wyzwaniu - mówi Ewelina Sikora.
Uszkodzenia konstrukcji dachowej są tak poważne, że konieczna jest jego całkowita wymiana. Na razie dziury przykryte są folią, ale to wyjście tymczasowe i w miarę skuteczne tylko przy korzystnych warunkach atmosferycznych.
- Otrzymaliśmy wiele pomocy ze strony naszych bliskich i sąsiadów, którzy nie zostawili nas samych w tym nieszczęściu - cieszy się Ewelina Sikora.
To jednak wciąż kropla w morzu potrzeb, tym bardziej, że dach to tylko jeden z problemów, przed którymi stoi rodzina pogorzelców z os. Helena.
Dla wszystkich, którzy zachcieliby udzielić rodzinie Sikorów wsparcia podajemy nr konta.
Jacek Sikora: 45 24 90 10 44 0000 42 02 00 17 45 31.
Pieniądze można także wpłacać za pomocą portalu pomocowego: www.zrzutka.pl/d3nnd3
Apel Zuzanny Sikory o wsparcie rodziny
„30 marca wydarzyła się tragedia i w życiu bym nie pomyślała, że trafi się to akurat mojej rodzinie. Zaczęła się palić drewniana altanka. Pożar przeniósł się na dach garażu i później na dom. Cały dach i poddasze garażu spalone oraz połowa dachu domu. Bardzo was proszę o pomoc. Ja sama nie mam jak pomóc rodzicom, bo nie zarabiam, a na dodatek za miesiąc mam maturę. Chciałabym Was prosić o wsparcie. Każda złotówka się liczy. Całość remontu wyniesie ponad 100 tysięcy. Trzeba wyremontować całe piętro, poddasze całe spalone, sufit cały przemókł wraz z elektryką, która jest cała do wymiany. Ściany do przemalowania i podłoga też do wymiany. Niestety nasz dom nie jest ubezpieczony, więc całą kwotę musimy pokryć sami, ale mam nadzieje że z Waszą pomocą damy radę”.
TO WARTO ZOBACZYĆ
FLESZ: Pierwsza pomoc przy wypadkach drogowych. To musisz wiedzieć!