Właściciele są w rozterce. Nie chcą pozbywać się majątku - pamiątki po przodkach, bo obawiają się, że sprzedaż oznaczałaby dla dworu koniec. Z drugiej strony zdają sobie sprawę z tego, że obiekt nie jest wizytówką Nowego Sącza, choć mógłby nią być. Zdecydowali się go wynająć, ale postawili warunek, aby dwór i jego otoczenie zachowało historyczny charakter.
Czytaj także:**Małopolski wojewoda funduje wczasy ciężko chorym**
- Niestety, prawie wszyscy patrzą na to miejsce przez pryzmat szybkiego zysku, bez sentymentów do historii - mówi Janusz Miczyński, profesor krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego. - Najchętniej zburzyliby dwór, wycięli drzewa i postawili w tym miejscu coś, co generowałoby dużo pieniędzy. Trudno nam pogodzić się z taką perspektywą.
Współwłaścicielką majątku jest jego siostra Alina. Razem spisali historię rodzinnych włości z dramatycznym epizodem wywłaszczenia rodziny z terenów, na których później wyrosło blokowisko. Pięć lat temu zamieścili ją z ofertą najmu w internecie. Do dziś nie znalazł się nikt chętny na gospodarza, choć Miczyńscy nie wykluczają, że dwór w świetnej lokalizacji mógłby zostać wykorzystany na działalność komercyjną.
- Widziałbym w nim na przykład dom weselny, mogłoby być też przedszkole. Cieszyłem się na propozycję umiejscowienia tam galerii rzeźb przedstawionej przez jedną z zainteresowanych pań, ale niestety wycofała się - martwi się profesor. Wie o menelach, którzy przesiadują w dworskim parku, mimo systematycznych interwencji policji i straży miejskiej. Nie oni jednak są najgorsi. - Chuligani niszczą ogrodzenie, inni wysypują do parku śmieci. Przykro, że dwór ma takich sąsiadów - zauważa.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Gang Olsena napadł na bank ING w Nowym Targu
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy