Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Sylwester Adamczyk rozwiewa mity na temat sądeckiej bezpieki: - Nie było błahych donosów

Janusz Bobrek
Janusz Bobrek
Do księgarni trafiła książka „Tajemnice sądeckiej bezpieki” autorstwa Sylwestra Adamczyka i Henryka Szewczyka. W pierwszym tomie poznajemy historię 10 sądeczan współpracujących z SB. Dlaczego powstała ta książka? - Dla prawdy - odpowiada Adamczyk.

W 2007 roku w Nowym Sączu otwarto zorganizowaną przez IPN wystawę „Twarze sądeckiej bezpieki”. Wywołała ona nie mały rozgłos i oburzenie ze strony prezentowanych tam jeszcze żyjących funkcjonariuszy. Pan zdecydował się prześledzić współpracę z SB 10 sądeczan. Dlaczego powstała książka „Tajemnice sądeckiej bezpieki?”

Dla historii, dla prawdy, dla rozwiania przynajmniej części kłamstw dotyczących SB, które zostały celowo przez lata III RP tworzone i w których żyjemy po dziś dzień. Wiedza na temat celu i metodyki pracy tajnych służb PRL jest wśród Polaków bardzo powierzchowna, obarczona mitami, które stworzył chociażby film „Psy” Pasikowskiego. Przystępując z Henrykiem Szewczykiem do pracy nad tą książką, mieliśmy świadomość, że nie opiszemy całej esbeckiej rzeczywistości w Nowym Sączu, ale chcieliśmy choć trochę uchylić drzwi do wiedzy i prawdy. Piszemy o tym też we wstępie do książki, aby zachęcić innych do pracy, pokazać kierunek. Temat jest niezwykle pasjonujący a archiwum krakowskiego IPN, które ma swoją siedzibę w Wieliczce, pełne jest materiałów źródłowych dotyczących naszego regionu.

Chcę spytać o współautora, bo Henryk Szewczyk nie żyje już od trzech lat. Który to był rok, kiedy panowie rozpoczęli pracę nad książką?

To był 2015 rok. To była myśl, która zakiełkowała mi po spotkaniu autorskim, jakie w Nowym Sączu zorganizował Piotr Naimski, wtedy poseł Prawa i Sprawiedliwości z naszego okręgu, z Dorotą Kanią, współautorką znanego cyklu publikacji „Resortowe dzieci”. Pomyślałem, a może by tak spróbować opisać sądeckie podwórko i pokazać jak to wyglądało u nas? Zaprosiłem do współpracy Henryka Szewczyka i tak to się zaczęło. Kiedy Henryk zmarł w kwietniu 2017 roku, prace nad naszą publikacją były bardzo zaawansowane. Po trzech latach dzięki współpracy z najbliższą rodziną Henryka książkę udało się dokończyć i wydać.

W książce, na podstawie przeanalizowanych dokumentów, poznajemy historie współpracy kilku osób z służbami bezpieczeństwa. Nie daje im pan możliwości wypowiedzenia się. Nie miał pan obaw, że książka, jej odbiór będzie bardzo krzywdzący dla nich?

Wybraliśmy akurat taką metodykę. Z dziesiątki opisywanych osób dwie nie żyją, a trzy przyznały się do współpracy lub publicznie jej zaprzeczyły. Więc uznaliśmy, że nie będziemy powtórnie o to pytać. Ponadto w książce publikujemy wszystkie najważniejsze dokumenty dotyczące współpracy opisywanych agentów takie jak zobowiązania do współpracy, pokwitowania odbiory pieniędzy za donosy czy własnoręcznie pisane przez nich informacje i analizy. Tych oryginalnych dokumentów z teczek tajnych współpracowników jest w książce zamieszczonych blisko sto. To bardzo wymowna dokumentacja.

Nie obawia się pan konsekwencji prawnych? Większość Pana bohaterów to znane, często wpływowe osoby?

Do tej pory nie mam takiego odzewu. Podejmując temat dołożyliśmy wszelkiej staranności jako autorzy i badacze a na ewentualne decyzje procesowe osób, które mogą mieć za złe, że stały się „bohaterami” naszej książki nie mam żadnego wspływu.

Obok wspomnianej dziesiątki osób, w książce opisani są ich oficerowie prowadzący.

To również w ramach odkrywania ciemnych kart i rozwiewania kolejnych mitów o „ludziach honoru” pracujących w Służbie Bezpieczeństwa, którzy rzekomo nie robili swoją pracą nikomu krzywdy. Patrząc w akta tych funkcjonariuszy jasno widać, że SB była doskonale zorganizowanym, na wzór sowiecki, aparatem przemocy i terroru. Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, że wśród sądeckich esbeków było bardzo dużo byłych nauczycieli.

Jak na mapie współpracy z SB wypada Nowy Sącz? Kto współpracował z bezpieką?

Pod szczególną pieczą sądeckiej SB był przemysł, czyli przed wszystkim ZNTK (dzisiejszy Newag), SZEW i niezwykle aktywne w tych zakładach środowiska opozycyjne. Drugą sferą, w której SB było bardzo „pracowite”, był sądecki Kościół. Dużą uwagę SB przykładano też w naszym regionie do szeroko pojętej turystyki. Wynikało to ze specyfiki dawnego województwa nowosądeckiego. Kto w Sączu współpracował? Urzędnicy, robotnicy, prawnicy, artyści, dziennikarze…. Przez dobór bohaterów naszej książki chcieliśmy pokazać, że w orbicie zainteresowania służb była każda sfera życia w PRL. Tu również chciałbym rozwiać kolejny mit jaki krąży, że większość swoich agentów SB zmuszało do współpracy wbrew ich woli. Z tych materiałów, które miałem w rękach, a było to kilkaset teczek, jasno wynika, że zdecydowana większość tajnych współpracowników podejmował współpracę z tajnymi służbami PRL dobrowolnie. Spotkałem się tylko z dwoma przypadkami, kiedy agenci zostali zwerbowani na podstawie materiałów obciążających, czyli złapani na jeździe po pijanemu. Wcześniej te osoby były już w kręgu zainteresowania SB i to było moment, kiedy łatwiej było im takiego człowieka zwerbować.

Warto też dodać, że sama procedura werbunku to trwający nawet kilka miesięcy proces. Takich agentów typowano pod konkretne zadania, które SB realizowało w danych środowiskach. Esbek musiał swoim przełożonym opisać celowość pozyskania takiej osoby, sposób jej pozyskania, sporządzić jej profil psychologiczny, sprawdzić najbliższą rodzinę, sąsiadów itp. Dopiero po zebraniu tych informacji funkcjonariusz mógł starć się u swojego przełożonego na przeprowadzenie rozmowy werbunkowej. W większości typowań, nawet w 90 procentach, rozmowy werbunkowe kończył się pozyskaniem nowego tajnego współpracownika.

Jakie były motywy takiej współpracy?

Zdarzały się ideowe, ale przede wszystkim było to motywy materialne. Byli tacy, którzy za donosy pobierali bardzo duże pieniądze bądź otrzymywali od SB w tempie ekspresowym i bez problemu paszporty umożliwiające wyjazd na zachód Europy i podejmowanie dobrze płatnej pracy m.in. w zachodnich Niemczech czy Francji. Trzeba pamiętać, że biuro paszportowe przed 1989 rokiem znajdowały się w strukturze Służby Bezpieczeństwa. Paszport do tzw. krajów kapitalistycznych był dla przeciętnego obywatela PRL trudno dostępny.

Tajni współpracownicy sądeckiej bezpieki przekazywali zazwyczaj informacje, może nie tyle błahe, co nie bardzo wycelowane w konkretne osoby, np. działające w Solidarności. Nie ma pan wrażenia, że to słabi współpracownicy?

Nie było błahych donosów! To chcę bardzo mocno podkreślić. To kolejny mit, który mam nadzieję, że książka w jakiejś części rozwiewa. Z tych z pozoru błahych informacji SB tworzyła całość dotyczącą danego problemu lub konkretnych osób, które rozpracowywano. Ładnie zobrazował to ksiądz, zakonnik, który głosił kazanie na tegorocznej Mszy Świętej w intencji ks. Gurgacza i Żołnierzy Wyklętych na Hali Łabowskiej. Wspominał w nim o agenturze wśród księży i zakonników, bo taka też się niestety zdarzała. Opowiedział historię jednego ze współbraci, który został wezwany na SB i okazało się, że esbek, który go przesłuchiwał wiedział o nim wszystko, nawet o jego upodobaniach kulinarnych. W tym momencie ów zakonnik był bezradny wobec esbeka. Funkcjonariusz zyskał nad nim olbrzymią przewagę psychologiczną. Po latach okazało się, że jeden ze współbraci donosił do SB i przekazywał niby błahe informacje, że ktoś lubi takie czy inne potrawy.

Czy w Nowym Sączu ktoś kogoś poważnie skrzywdził donosami?

Tajny współpracownik przekazując informacje, tracił nad nią kontrolę. Nie wiedział do czego może być wykorzystana oraz kogo i w jaki sposób może skrzywdzić. Informacji od agentów służył m.in. rozpracowywaniu i prześladowaniu opozycji w PRL, pozyskiwaniu nowej agentury czy też wskazywały esbekom kierunki działania. Każdy, nawet najdrobniejszy donos mógł pośrednio lub bezpośrednio zrujnować komuś życie.

Wydana książka jest pierwszym tomem. Co będzie w kolejnych?

Drugi tom ukaże się w takiej samej formie. Mamy opracowanych dziesięć kolejnych osób.

Jaki jest odbiór Pana książki w samym Nowym Sączu jak i w Polsce?

Zdecydowana większość opinii jakie do mnie trafiają na temat „Tajemnic sądeckiej bezpieki” jest bardzo pozytywna i za nie serdecznie dziękuję. To niezwykle motywuje do dalszej pracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska