Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Sanatorium ludzkich serc” to podróż po zakamarkach medycyny, która wiedzie poprzez losy dwunastu bohaterów, przebywających w Krynicy-Zdroju

Alicja Fałek
Alicja Fałek
Justyna Kafel-Wituszyńska, autorka książki "Sanatorium ludzkich serc"
Justyna Kafel-Wituszyńska, autorka książki "Sanatorium ludzkich serc" Materiały prasowe
Justyna Kafel-Wituszyńska to lekarka z Zakliczyna, która pracuje w Ośrodku Sanatoryjno-Wypoczynkowym „Lwigród” w Krynicy-Zdroju. Chcąc pomóc nie tylko swoim pacjentom napisała książkę, którą zatytułowała „Sanatorium ludzkich serc”. To wzruszające, wyjątkowe historie dwunastu kuracjuszy, w które zgrabnie wplecione zostały porady lekarskie, a tłem wydarzeń jest sądeckie uzdrowisko. Jak powstała książka i dlaczego warto ją mieć w swojej biblioteczce rozmawiamy z autorką.

Medycyna to marzenie z dziecięcych lat?

Wśród bliskich krewnych nie mam żadnego lekarza. Pomysł na studia medyczne zrodził się w gimnazjum, wówczas postanowiłam zdawać do liceum na profil biologiczno-chemiczny. Mój wybór trochę zdziwił moich rodziców, widzieli mnie raczej na kierunku związanym z architekturą, albo na prawie, bo historię i inne przedmioty humanistyczne także lubiłam. Jednak miałam jakieś wewnętrzne przeczucie, że medycyna to jest właśnie najlepszy wybór. Gdybym miała decydować jeszcze raz, niczego bym nie zmieniła.

Skąd pomysł, by wybrać dość niszową mimo wszystko dyscyplinę, jaką jest balneologia?

Gdy byłam mała często jeździliśmy z rodzicami do Krynicy-Zdroju. Już wtedy interesowały mnie wody mineralne. Miałam bzika na punkcie czytania etykiet, studiowania składu poszczególnych wód. Potrafiłam wskazać, którą wodę najlepiej wybrać, z uwagi na lepszy skład i więcej minerałów. W trakcie studiów medycznych zainteresowałam się również rehabilitacją medyczną. Chciałam też znaleźć taką specjalizację, która opierałaby się na chorobach wewnętrznych, a jednocześnie pozwoliła mi wrócić w rodzinne strony do Małopolski, bo studiowałam w Lublinie, a następnie w Katowicach. I tak właśnie w pełni świadomie wybrałam balneologię i medycynę fizykalną.

Udało się spełnić też marzenie o pracy w rodzinnych stronach.

Po studiach rozpoczęłam specjalizację lekarską w dziedzinie balneologii i medycyny fizykalnej w Ośrodku Sanatoryjno-Wypoczynkowym „Lwigród” w Krynicy-Zdroju. Najpierw jednak w ramach specjalizacji pracowałam w Oddziale Chorób Wewnętrznych z Pododdziałem Kardiologii i Pododdziałem Geriatrii w Brzesku. W międzyczasie ukończyłam studia podyplomowe na kierunku medycyna estetyczna i otworzyłam prywatną praktykę lekarską w moim rodzinnym Zakliczynie.

Do tego znalazła Pani czas i napisała książkę „Sanatorium ludzkich serc”.

Ta książka powstała z pasji do leczenia sanatoryjnego oraz powołania do bycia lekarzem. Całe swoje życie zawodowe, ale też prywatne, poświęcam seniorom. Wcześniej pracując w oddziale chorób wewnętrznych, teraz w sanatorium. Dlatego ta książka głównie jest kierowana do osób w jesieni swojego życia, ale nie tylko. Jestem przekonana, że czytelnik w każdym wieku, znajdzie przyjemność w jej czytaniu.

Na kartach „Sanatorium ludzkich serc” spotykamy dwunastu bohaterów. To prawdziwe historie, czy literacka fikcja?

Obowiązuje mnie tajemnica lekarska i z tego powodu w książce nie mogłam opisać moich prawdziwych pacjentów. Każdy z bohaterów ma jednak cząstkę osoby, którą spotkałam na swojej drodze zawodowej, ale też prywatnie. Zdradzam również nieco tajników pracy lekarza w sanatorium. Każdego z bohaterów poznajemy bowiem w gabinecie lekarskim, następnie trafia on do psychologa, a na końcu dzieje się magia w perle polskich uzdrowisk - w Krynicy-Zdroju.

Nie będziemy zdradzać wszystkiego, ale trzeba powiedzieć o tym, że ta książka jest wyjątkowa. To również swego rodzaju poradnik zdrowia.

Starałam się we wzruszające losy kuracjuszy wpleść porady zdrowotne. Chciałam, żeby to była napisana prostym i przystępnym językiem książka, która ma dodatkową wartość. Stąd zalecenia dotyczące podstawowych chorób: nadciśnienia, choroby zwyrodnieniowej stawów, depresji i innych. Niestety z depresją u seniorów spotykam się bardzo często. Przychodzą na wizyty zrezygnowani, z poczuciem, że to co dobre w ich życiu, już minęło i teraz to tylko czeka ich śmierć. Wracają po kolejną receptę na antydepresanty. Tymczasem moim zdaniem rozwiązanie jest prozaiczne.

Co zatem jest idealnym antydepresantem?

Moim zdaniem idealnym antydepresantem jest pobyt w sanatorium. I właśnie to chcę pokazać tą książką. Zachęcić tych pacjentów, którzy być może nigdy nie trafili jeszcze do sanatorium, a mieli takie propozycje. Często spotykam się z pacjentami, którzy w wieku 70-80 lat po raz pierwszy udają się na leczenie sanatoryjne, bo wcześniej nie było czasu, bo były dzieci, potem wnuki. I gdy taka osoba w końcu wybierze się na turnus, to uświadamia sobie ile straciła. To nie tylko zabiegi, tak unikatowe jak w przypadku Krynicy, wodami leczniczymi. To też liczne dodatkowe atrakcje, wieczorki poetyckie, potańcówki, wycieczki fakultatywne. Seniorzy, którzy w końcu decydują się na turnus, potem nie żałują i chcą kolejnych. Przeżywają drugą młodość.

Komu dedykuje Pani swoją pierwszą książkę?

Jej napisanie to spełnienie moich marzeń, a żeby je zrealizować, zrezygnowałam z pracy w ośrodku zdrowia. W głowie miałam gotowy plan, a spisanie blisko trzystu stron zajęło mi trzy tygodnie. Osoby, które naprawdę mnie znają, dobrze wiedzą, że jak coś sobie postanowię, to choćby nie wiem, jak było ciężko, to zagryzę zęby i to zrobię. To rodzice nauczyli mnie pracowitości, wpoili wartości, takie jak szacunek do starszych osób. Dlatego właśnie „Sanatorium ludzkich serc” jest im dedykowane, a także mojemu mężowi. Bez jego pomocy i wsparcia ciężko byłoby mi napisać tę książkę. Gdy ja pisałam on przejął wszystkie moje domowe obowiązki, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.

Mama była pierwszym recenzentem?

Bardzo bałam się opinii rodziców, więc dopiero po wydaniu książki, pokazałam im ją. Oni nawet nie wiedzieli, że ja coś piszę. Jak zobaczyli dedykację, to było wzruszenie. Potem oczywiście przeczytali i chwalili. Jak chyba każdy autor obawiałam się opinii i recenzji, ale te, które do mnie spływają, są pozytywne. Większość podkreśla to, że książka jest napisana prostym językiem i łączy wiele emocji. Przy losach jednego bohatera można płakać jak bóbr, by przy kolejnym uśmiech nie schodził z twarzy.

W telewizji możemy właśnie oglądać kolejny sezon hitu Telewizji Polskiej, czyli program „Sanatorium miłości”, który tym razem kręcony był w Krynicy-Zdroju. Czy to przypadek, że Pani książka ukazała się w podobnym czasie?

Pisząc książkę nie wiedziałam, że kolejna edycja programu, którego jestem wielką fanką, będzie właśnie kręcona w Krynicy-Zdroju. Uważam, że to fantastyczny zbieg okoliczności, bo zarówno telewizyjne „Sanatorium miłości”, jak i moje „Sanatorium ludzkich serc” pokazują wiele emocji, kuracjuszy i ich często niełatwe życie, a wszystko to w zachwycającej pięknem i klimatem Krynicy-Zdroju.

Czyli razem z milionami przed telewizorami śledzi Pani losy kolejnych bohaterów „Sanatorium miłości”?

Uwielbiam ten program, choć mąż się ze mnie śmieje, bo nie ma odcinka, żebym się nie wzruszyła i nie popłakała. Seniorzy, to osoby pełne życiowych doświadczeń, pięknych wartości. Za ogromny dar uważam możliwość czerpania z ich mądrości życiowej.

Młodzi ludzie, jednak boją się kontaktu z seniorami.

Bo seniorzy często zamykają się na innych. Wynika to z różnych powodów, jak złych doświadczeń życiowych, różnicy pokoleń. Z drugiej strony młodzi ludzie są niecierpliwi i chcieli by wszystko mieć już tu i teraz. Seniorzy potrzebują jednak czasu, żeby się otworzyć. Myślę, że właśnie moja książka czytana przez młodych, pozwoli im zrozumieć osoby starsze od siebie. Przeżycia bohaterów, często bardzo wzruszające i bolesne historie, mówią wprost - nie oceniaj tego człowieka, który z tobą rozmawia, tylko najpierw postaraj się go poznać. Wówczas zrozumiesz, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej.

Z jednej strony to książka pisana dla seniorów, żeby zachęcić ich do leczenia sanatoryjnego, z drugiej idealna dla młodych. Bez względu na wiek, chyba warto ją mieć na swojej półce.

Co ciekawe i nietypowe w tej książce jest to, że sami możemy sprawdzić, czy nie mamy problemu zdrowotnego. Są w niej kwestionariusze. Odpowiadając sobie na pytania dotyczące na przykład czynników chorób sercowo-naczyniowych możemy ustalić, czy znajdujemy się w grupie wysokiego ryzyka i od razu otrzymać zalecenia lekarskie. Krótko mówiąc, dokonujemy samo diagnozy i otrzymujemy gotową odpowiedź. Warto tę książkę mieć też dla pięknych zdjęć Krynicy-Zdroju, jej zachwycającej drewnianej architektury i wspaniałych krajobrazów.

***

"Sanatorium ludzkich serc" ma 290 stron. Dostępna jest w sprzedaży w wersji papierowej, a także jako e-wydanie. "Gazeta Krakowska" wydawnictwo objęła swoim patronatem medialnym.

Pustynia Błędowska, czyli największa atrakcja turystyczna w powiecie olkuskim

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska