Oprócz jednego młodego, niepokornego zakopiańczyka. 27-letni Jędrek Bargiel niedawno jako pierwszy na świecie zjechał na nartach z Broad Peak. Rozmawiając z nim można odnieść wrażenie, że to bułka z masłem, a jego osobisty słownik terminów himalaistycznych wygląda tak:
"Lodowi wojownicy" - ludzie, którzy masowo, płacąc za to po kilkadziesiąt tysięcy dolarów, zdobywają najwyższe szczyty świata. Najpierw czeka ich aklimatyzacja w bazie, gdzie popijają szampana i włoską kawę oraz chodzą do kina plenerowego. Następnie są prowadzeni przez Szerpów za rękę na szczyt. Również pomocnicy wszystko za nich noszą i dostarczają butle z tlenem.
"Strefa śmierci" - mało komfortowa strefa powyżej 8 tys. m nad poziomem morza. Ogólnie człowiek nie czuje się w niej zbyt dobrze i mogą wystąpić pewne dolegliwości, ale jak miesiąc przed wyprawą będzie biegał, powinno być okej.
"Braterstwo lin" - historyczny termin na solidarność między wspinaczami. Z racji komeracjalizacji himalaizmu "braterstwo lin" już nie istnieje.
Bargiel bezczelnie i bezkompromisowo odziera himalaizm z mistycyzmu. I o ile Jędrka bardzo lubię i cenię, teraz za to pozbawianie najwyższych gór świata magii mam żal. To jak dowiedzieć się: święty Mikołaj nie istnieje.