Lekarze nie chcą zaakceptować pomysłu, by połączyć dwa oddziały w jeden duży z 72 łóżkami dla chorych (obecnie na kardiologii są 34 łóżka, a na wewnętrznym - 38). Jednak zdaniem medyków największy szkopuł polegał na tym, że w tak dużym oddziale miał być tylko jeden lekarz dyżurny. To zaś mogłoby doprowadzić do zagrożenia życia pacjentów.
- Jeden lekarz dyżurny absolutnie nie jest w stanie nadzorować ponad 70 chorych. Na tych akurat dwóch oddziałach zazwyczaj jest po kilka przypadków, które wymagają stałej opieki. Dodatkowo w tym samym czasie dochodzą nowi pacjenci z izby przyjęć. Trzeba ich przyjąć, spisać dokumentację - wyliczają lekarze. - Nałożenie tak wielu obowiązków na lekarza dyżurnego będzie wiązało się ze znacznie zwiększonym ryzykiem popełnienia niezawinionych błędów lub niedopatrzeń, które mogą być brzemienne w skutkach - tłumaczą.
W proteście napisali list do dyrekcji placówki i do władz powiatu nowotarskiego. Zaalarmowali także Okręgową Izbę Lekarską w Krakowie, która ma powołać zespół, by zająć się tą sprawą.
Teraz okazuje się, że nie mogąc doczekać się na spotkanie z dyrekcją szpitala, 11 medyków złożyło wypowiedzenia z pracy. Ich termin minie z końcem lipca. Reakcja dyrekcji była taka, że nakazała lekarzom wykorzystać do tego czasu zaległe urlopy.
- Będzie to skutkować tym, że już z końcem czerwca nie będzie miał kto przyjmować pacjentów, bo lekarze pójdą na urlopy. Na kardiologii z 9 osób zostanie jeden lekarz kontraktowy i dwóch rezydentów, czyli medyków szkolących się. A na wewnętrznym trzech lekarzy kontraktowych i jeden rezydent - mówi Robert Długopolski, ordynator kardiologii, przy czym z zapowiedzi lekarzy wynika, że i ci na kontraktach zamierzają złożyć wypowiedzenia.
Dyrekcja szpitala teraz jednak mówi, że wycofała się z pomysłu łączenia oddziałów, ale tylko na chwilę. - Odsunęliśmy w czasie wprowadzenie planu w życie z przyczyn czysto technicznych. Co do informacji, że ma tam dyżurować jeden lekarz, dziwię się, skąd się wzięła. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy z lekarzami. Wstrzymaliśmy połączenie, więc na razie jest za wcześnie, by o tym rozmawiać - mówi Marek Wierzba, dyrektor szpitala. Zdaniem władz szpitala takie połączenie ma jednak usprawnić funkcjonowanie oddziałów, ale i przenieść oszczędności.
Ta informacja nie uspokoiła lekarzy. Żądają oni od władz szpitala, by te na piśmie złożyły im gwarancję, że nigdy w przyszłości nie będą myślały o zintegrowaniu oddziałów. Dyrekcja jednak nie zamierza się ugiąć, a to oznacza, że w szpitalu albo zabraknie lekarzy, albo trzeba będzie szukać nowych. - Jeżeli ktoś nie chce u nas pracować, nie musi - mówi Jacek Imioło, wicedyrektor lecznicy. Dodaje, że dyrekcja już rozpoczęła proces rekrutacji nowych medyków, a zakończy go do dwóch tygodni.
Był inny spór
To nie pierwszy konflikt lekarzy z dyrekcją nowotarskiego szpitala. Kilka tygodni temu na podobny krok zdecydowali się pracownicy Zakładu Diagnostyki Obrazowej.
Wówczas wypowiedzenia z pracy złożyło czterech z pięciu zatrudnionych w zakładzie lekarzy. Zarzucali oni dyrekcji, że ta szuka oszczędności w zakładzie kosztem dobra pacjentów. Sytuacja wyglądała niemal tak samo jak dzisiaj - lekarze twierdzili, że dyrekcja z nimi nie rozmawiała, a dyrektor, że lekarze złożyli wypowiedzenia bez konsultacji z nim. Marek Wierzba też zapowiadał, że już szuka medyków na ich miejsce. Sprawa jednak zakończyła się bez fajerwerków. Lekarze nadal pracują na swoim miejscu. - Udało nam się dojść do porozumienia z dyrekcją, która poszła na ustępstwa - mówi lekarz Wojciech Granowski.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+