Weźmy hutnictwo. Do produkcji dobrej stali potrzebny jest koks. Jakieś pół tony, by wyprodukować tonę stali. Jego spalanie wiąże się z emisją wielkich ilości CO2. A wcześniej też trzeba sporo podymić, by koks otrzymać z węgla. W Europie najlepszą stal produkują Niemcy, które są zarazem największym trucicielem na Starym Kontynencie. Gdyby zlikwidować ten przemysł, pracę straciłoby w Europie blisko 4 mln osób. Gdzie więc sens, gdzie logika? Oczywiście pomijając walkę z globalnym ociepleniem i jak to się ładnie określa - dekarbonizacją przemysłu, a więc zastąpieniem węgla innym paliwem.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. We Francji głównym źródłem energii elektrycznej są elektrownie atomowe. Jedynie Rosjanie, Amerykanie i Francuzi posiadają technologię ich budowy. Anglicy mają ropę i gaz, więc nie muszą się martwić. Podobnie jak Norwegowie, którzy na dodatek perfekcyjnie opracowali wznoszenie elektrowni wodnych. Niemcy mają zapewniony gaz z Rosji przez bałtycką rurę i, tak jak Duńczycy, postawili na rozwój elektrowni wiatrowych, fotoogniwa i panele słoneczne. Największe przemysłowe potęgi Europy posiadają technologie pozwalające produkować energię ze źródeł odnawialnych, jak i ekologiczne żarówki, auta, odkurzacze itp. A to trzeba komuś sprzedać, jeśli nie pod postacią gotowego produktu, to technologii.
A co z hutami? Spokojnie - te mogą emitować dwutlenek węgla bez kar, pod warunkiem, że będą dysponowały technologią pozwalającą na produkcję drogiej, wysokogatunkowej stali. A tę nie wszyscy mają. Jeszcze jeden ważny czynnik. Politycy krajów Europy Zachodniej są zmuszani grać na ekologii przez tamtejszych wyborców, którym bardziej zależy na czystym powietrzu, zdrowiu, nawet kosztem droższej energii, niż nam. Warto pamiętać, że zalążkiem UE była Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Tyle że Belgowie, Anglicy, Niemcy, Francuzi już dawno się przekonali, że można żyć bez kopalń fedrujących długi i hałd niesprzedanego węgla i mieć w miarę tanią energię. My jesteśmy jeszcze na etapie wyższości węgla nad nowoczesną technologią.
To, czy premier Ewa Kopacz powróciła z unijnego szczytu z tarczą czy na tarczy, zależeć będzie od tego, czy wykorzystamy daną nam szansę.
Czy unowocześnimy przemysł, a nasi naukowcy opracują np. lepsze technologie pozyskiwania zielonej energii, przyprawiając o ból głowy unijnych partnerów. Czy zostaniemy węglowym potentatem, słynnym jedynie z taniej, źle opłacanej siły roboczej. Wybór należy do nas. W jednym i drugim przypadku rachunki za prąd i tak będą wyższe.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!