MKTG SR - pasek na kartach artykułów

O powtarzaniu

Jerzy Stuhr
fot. Marcin Makówka
Zakończyły się właśnie Targi Książki w Krakowie. Pańska książka "Tak sobie myślę" musiała się na nich sama promować, gdyż Pan był w Australii. Książka zresztą radzi sobie na rynku wydawniczym bardzo dobrze, ale co autor, to autor. Prawda?

Od pewnego czasu zdarza mi się doświadczać dość zaskakujących reakcji różnych odbiorców na tę moją książkę. Niby najpierw wszyscy pokazują, jak bardzo ciepło ją przyjęli, ale jednak później następuje coś, co mnie dziwi… Otóż ludzie namawiają mnie na "dalszy ciąg". Mówią, że przydałaby się kontynuacja tego pamiętnika, podkreślają, że zwłaszcza wszelkie komentarze polityczne, które tam były, a nawet ogólne komentarze rzeczywistości - powinny być stale pisane. Bo świadczą one o żywości mojej reakcji i mojej obecności. Z tego powodu zacząłem nawet myśleć o kontynuacji, jednak na pewno nie w wersji papierowej, tylko o blogu.

Muszę się przyznać, że ilekroć słyszę o takim pomyśle kontynuacji, to prawdę mówiąc, nie bardzo rozumiem, o co chodzi. I to nie dlatego, żebym np. nie wiedział, co to jest blog. Widuję przecież takie teksty pisane w komputerze przez różnych autorów. Ba, byłem przed dwoma bodaj laty jurorem w konkursie blogów i uważam taką twórczość często za interesującą i oryginalną. Moje zdumienie odnosi się tylko do tej mojej książki. A w niej - do jakiegoś niezauważenia praw gatunku i zasad formy. Bo przecież ja to wszystko już napisałem! Nawet jeśli więc różne moje komentarze się podobały, to przecież odnosiły się one do określonego czasu i określonych stanów mojej psychiki. A więc do bardzo jasnych, a przykrych dla mnie etapów mojej choroby.

Były sposobem walki z chorobą. Ta walka zajmowała cały czas i cały organizm, a ten organizm jeszcze żył, czyli dochodziły do niego różne wydarzenia świata zewnętrznego. Przefiltrowane zaś przez ciągłe zagrożenie życia, a więc jakąś ostateczność, stawały się może rzeczywiście wyraziste, mocne, bo, jak mi się nieraz zdawało - ostatnie. Ostatnie w życiu.

A potem choroba zaczynała odchodzić, wszystko stało się barwniejsze, zaczęły pojawiać się dowcipy, humor, wspomnienia, może wszystko stawało się nawet lżejsze. I ta różnorodność stadiów choroby budowała formę owego pamiętnika.

Dlatego właśnie dzięki formie jest to całość zamknięta. Miałem to szczęście, że życie samo narzuciło mi "ramę" formalną, bo pamiętnik mógł zacząć się od zagrożenia życia, a skończyć pojawieniem się nowego życia, czyli urodzeniem się wnuczki. Oczywiście, ta forma została wypracowana później, nie zaś wtedy, gdy powstawały pierwsze zapiski, a mnie towarzyszyła niepewność każdego dnia.

Tak czy inaczej, książka nie mogłaby być kontynuowana. I myślę, że jeśli kiedykolwiek w życiu jeszcze coś napiszę, to będzie to na pewno rzecz nowa, niestanowiąca żadnej kontynuacji czegokolwiek, co wcześniej było napisane czy wydane. Nie od dziś zresztą możemy wskazać na naszym rynku takie przypadki, które są rezygnacją z literatury na rzecz gadulstwa celebryckiego. A o to najłatwiej, wszak powodzenie zapewnione. Przykłady są w każdej dziedzinie sztuki.

Pamiętam, jak przed laty zaimponował mi Roman Polański, który po wielkich sukcesach "Noża w wodzie", a potem "Wstrętu" i "Matni" wjechał do Stanów i tam powitano go jak nową gwiazdę, którą natychmiast kino chciało wziąć "w obróbkę". Pierwszym pomysłem menedżerów i producentów była propozycja, aby ponownie nakręcić … "Nóż w wodzie". Ten sam scenariusz, amerykańska obsada. A Polański odpowiedział na to: nie zgadzam się, przecież ja to już nakręciłem. No dobrze, ale jacyś tam nieznani aktorzy, gdzieś w dalekim kraju - mówiono mu. - Ale ja to już nakręciłem i to już jest. Bardzo mi się spodobała ta obrona własnego dzieła. Jak się okazało - miał rację. "Nóż w wodzie" sam sobie zapracował na swoją pozycję, a kariera Polańskiego i tak się rozwinęła, bez podpórki. Kto ma "bronić" swojego dzieła, jeśli nie autor? I to w każdej dziedzinie. Tak to już jest.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska