Mieszkańcy centrum Krakowa mają dość nieprzespanych nocy albo snu na materacu na korytarzu przed toaletą byle z dala od okien, przez które dociera hałas z ulicy spowodowany nocnymi imprezami, zazwyczaj zakrapianymi alkoholem. Nieraz dochodzi do zakłócania porządku, dantejskich scen, bójek z użyciem niebezpiecznych narzędzi.
Ruch Zabytkowe Centrum początkowo wystąpił z propozycją, aby lokale gastronomiczne (wszystkie, nie tylko sprzedające alkohol) były zamykane od 1 w nocy do 6 rano na terenie Starego Miasta, Kazimierza i w rejonie Hali Targowej. Ten pomysł wywołał burzę w mediach społecznościowych.
W centrum Krakowa, które zmieniło się w centrum rozrywki mieszkańców jest coraz mniej. Są więc w mniejszości, ale chcą tak jak inni mieć prawo do ciszy nocnej.
Osoby spoza centrum chciałby jednak mieć możliwość przyjeżdżania na Stare Miasto czy Kazimierz i zabawienia się przykładowo w weekend do białego rana, a nie kończyć imprezy o 1 w nocy.
Sam burmistrz nocny podkreślił, że Kraków to żywe miasto, a nie skansen, który można zamknąć o danej godzinie. Z drugiej jednak strony, jak mieszkańcy wyprowadzają się z danego obszaru, bo nie da się tam spokojnie żyć, to też robi się skansen.
Mając na uwadze wszelkie głosy ruch Zabytkowe Centrum przygotował projekt mniej restrykcyjnych przepisów, mówiący o tym, że gastronomia byłaby zamknięta od 3 w nocy do 6 rano, ale w całym Krakowie.
Dla mieszkańców centrum oznaczałoby to, że chociaż od godz. 3 mogliby liczyć na większy spokój. Miałby to być także ukłon w stronę pracowników lokali funkcjonujących do rana, aby przynajmniej o godz. 3 mogli pójść odpocząć.
Istotne jest także to, że byłaby przerwa między godz. 3 a godz. 5.30, od której można kupować alkohol w sklepach. Można byłoby uniknąć sytuacji, w której rozbawione grupy osób pod wpływem alkoholu wychodzą z dyskotek, klubów nocnych i kierują się do sklepu, a następnie kontynuują imprezę na ulicy, Plantach czy w parku.
Nie brak jednak głosów, że nie powinno się wprowadzać żadnych ograniczeń, tylko wzmocnić służby odpowiedzialne za porządek. Trudno sobie jednak wyobrazić, by na każdym skrzyżowaniu w centrum ustawiać patrole policji. Po pierwsze nie ma na tylu policjantów, w Policji wciąż są wakaty, po wtóre od razu by się pojawiły komentarze, że Kraków staje się miastem represyjnym, policyjnym.
Już jednak jeden, czy dwa całonocne patrole budzące respekt, pojawiające się na najbardziej imprezowych ulicach mogłyby działać odstraszający dla tych, którzy przyjeżdżają do centrum nie tylko się bawić, ale też pokrzyczeć, naśmiecić i narozrabiać.
W Paryżu można spotkać patrole z długą bronią, z którymi nikt nie chciałby się spotkać, gdyby miały przejść do akcji zaprowadzania porządku. W Krakowie mamy komisariat na Rynku Głównym, Strażników Miejskich, nie mających takich uprawnień jak Policja oraz burmistrza nocnego, który jest urzędnikiem i pracuje w dzień, a nocą tylko doraźnie, tak żeby miał możliwość odebrania tych dodatkowych godzin. Przekonuje, że nie jest szeryfem. Może jednak w Krakowie nie trzeba szeryfa, ani Batmana do tego, żeby nocą było spokojniej?