Niespełna dwukilometrowy odcinek drogi gminnej w Obidzy został zniszczony w maju ubiegłego roku. Potężne ulewy zamieniły niewielki górski strumyk w rwącą rzekę. Woda uszkodziła dziesięć dojazdów do 30 domów. Trwa ich odbudowa.
- Po deszczach tam, gdzie się dało gmina nasypała żwiru, zrobili nam prowizoryczne przejazdy, ale było groźnie - przyznaje Sławomir Gadowski, mieszkaniec Obidzy. - Jak ktoś jeździ terenówką, to większych problemów nie miał. Ale zwykłą osobówkę można było uszkodzić na tych wertepach.
Wojewoda dał pieniądze
Gmina Łącko już w ubiegłym roku otrzymała rządową promesę na usunięcie skutków powodzi w Obidzy. Ale nie udało się podpisać umowy z wykonawcą i pieniądze zwróciła. - W tym roku postaraliśmy się o nie ponownie. Wojewoda przyznał 1,5 mln zł - zaznacza Jan Dziedzina, wójt gminy Łącko. - Nadleśnictwo Stary Sącz dołożyło od siebie 50 tys. złotych, jako jeden z użytkowników tej drogi, a resztę daliśmy z budżetu gminy.
Za prawie 2 mln zł powstają cztery niewielkie mosty i siedem nowych przepustów, dających możliwość przepływu strumienia pod drogą. Częściowo droga została poszerzona oraz umocniona siatkami i koszami kamiennymi. Do tego na prawie dwukilometrowym odcinku odtworzona zostanie nawierzchnia. - Zdecydowaliśmy się na beton, bo będzie trwalszy niż asfalt. Nadleśnictwo zwozi tą trasą drewno, więc musimy mieć wzmocnioną podbudowę i grubą, bo 15-centymetrową warstwę betonu - podkreśla wójt.
Zdaniem Jana Dziedziny nowa droga będzie lepsza niż ta poprzednia i wytrzyma długie lata. Konsorcjum firm PROJ-BUD i BMD, które wygrało przetarg na budowę, ma do końca września zdążyć z wszystkim pracami.
Mieszane uczucia
Krzysztof Kawecki, sołtys Obidzy, mówi, że mieszkańcy są zadowoleni, bo w końcu będą mieć normalny dojazd do domów.
- Codzienny przejazd po tych prowizorycznych przeprawach był naprawdę uciążliwy - przekonuje Kawecki. - Nieraz miało się wrażenie, że kładka się zawali, a samochód wpadnie do strumyka.
Trudności miną już w październiku. Wtedy wyremontowana droga zostanie przekazana do użytku. Ale we wrześniu mieszkańców czekają kolejne kłopoty z dojazdem. Na czas lania betonu - może nawet na dwa tygodnie - droga zostanie całkowicie zamknięta. Żaden pojazd się nie przeciśnie. Będą musieli chodzi pieszo.
- Dzieci będą musiały na nogach chodzić do szkoły. Byleby tylko nie stało się jakieś nieszczęście, bo karetka wtedy do nas nie dojedzie. Nie da się objechać tego odcinka drogi - martwi się Sławomir Gadowski.