- Przecież nie wymyśliłam sobie tych słów. To zapewnienie padło w obecności wielu ludzi. Jestem uczciwa - przekonuje Beata Czernecka. Mieszkanka Okocimia feralnego dnia, gdy wybuchł pożar, była w domu z czworgiem dzieci. Dzięki błyskawicznej reakcji sąsiadów rodzina zdążyła uciec. Straty są jednak ogromne, sięgają ponad 100 tys. zł. Spalony pion elektryczny, ściany do wyburzenia, bo w środku jest wata szklana, która nasiąkła wodą jak gąbka. Do wymiany są belki stropowe i więźba dachowa.
Na szczęście ludzie nie zapomnieli o solidarności z pogorzelcami i ruszyli z pomocą. Wsparcia udzielili m.in. tarnowskie Stowarzyszenie "Dajmy Dzieciom Miłość", parafia w Okocimiu i jej członkowie ofiarnie wrzucający datki na rzecz poszkodowanych.
Z odsieczą przyszli też Piotr Czyżycki i Janusz Niemiec, właściciele brzeskiego centrum rozrywkowego Planeta. Lokalni biznesmeni sponsorowali remont dachu.
- Dziś wiodę spokojne życie, ale co będzie w przyszłości, tego nikt nie wie. Być może to ja będę potrzebował pomocy ze strony innych ludzi - mówi Janusz Niemiec.
Gmina też pomogła. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zapewnił rodzinie obiady i bilety autobusowe dla dzieci. Samorząd użyczył plandeki do przykrycia dachu po pożarze i osuszacz, za którego pracę dziś już nie chce zapłacić.
- Mam nadzieję, że sprawa zostanie pozytywnie rozwiązana, bo rachunek będzie spory. Przez miesiąc z prądu korzystały dwa domy - mówi Lucjan Stós, który użyczał prądu. Urzędnicy nie pozostawiają złudzeń.
- W świetle prawa i sztywnych norm zrobiliśmy dla tej rodziny naprawdę dużo. Nie mogliśmy obiecać pokrycia rachunków, bo ustawa nam na to nie pozwala - zapewnia Ireneusz Węglowski z zarządzania kryzysowego w UM Brzesko.
Znajomi Czerneckich nie kryją oburzenia. - Niestety, ze strony gminy spotkały nas obiecanki cacanki. Przede mną pan Węglowski też wyparł się wszystkiego. Szkoda, bo władza mogła pokazać klasę i zapunktować u mieszkańców - puentuje Anna Burza-Stachura, która od początku bardzo mocno zaangażowała się w pomoc pogorzelcom.
- Pani Ania to złota kobieta. Bez niej nie poradzilibyśmy sobie - dodaje Jadwiga Czernecka, teściowa pani Beaty.
Urzędnicy z Brzeska zapomnieli o zasadzie "chcieć to móc". Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, podkreśla, że przepisy są skomplikowane, jednak nawet jeżeli nie ma bezpośredniego umotywowania prawnego do pokrycia rachunków, to gmina może szukać pośredniego rozwiązania.
Zwłaszcza w przypadku takiego zdarzenia losowego, jakim był pożar domu Czerneckich.