W poniedziałkowe popołudnie doszło do kolejnego spotkania obu rodzin. Trykowie przyjechali do tarnowskiego muzeum na wernisaż wystawy obrazów Bartłomieja Bałuta. Tata utalentowanego Benia to bowiem ceniony malarz i pracownik Akademii Sztuk Pięknych, a zarazem pomysłodawca akcji, o której mówiono w całej Polsce.
Trykowie i Bałutowie się nie znali. Pan Bartłomiej historię Misia przeczytał w internecie. Michałek choruje na neuroblastomę - nowotwór, który często atakuje niemowlęta. Miał guza w oczodole, a potem w węzłach chłonnych. Rodzina potrzebowała aż 147 tys. euro, aby ich synek mógł skorzystać z terapii w klinice w niemieckim Greifswaldzie. W końcu za pędzle złapał 2-letni Benio Bałut i zaczął malować - jak mówi - "omblasy". Pan Bartłomiej kadrował i oprawiał dzieła, a potem wystawiał je na Allegro. Zainteresowanie dedamami (księżycami), wewami (drzewami) czy mimakami (ślimakami) przerosło wszelkie oczekiwania.
- Zainteresowanie i nagłośnienie akcji przez media, w tym "Gazetę Krakowską", sprawiło, że na aukcji internetowej sprzedaliśmy obrazy za ponad 50 tysięcy złotych - opowiada Bartłomiej.
Na tym nie koniec niesamowitej historii. Benia i Misia w telewizji zobaczył pewien Polak z Francji. Wpłacił na konto kliniki aż 40 tys. euro. Takiej kwoty brakowało, by rozpocząć leczenie.
- To niesamowity, skromny człowiek. Pragnie pozostać anonimowy. Pomógł nam nie tylko finansowo, ale i w ciężkich momentach dzwonił, żeby pocieszyć - mówi Magdalena Tryka.
Darczyńca prawdopodobnie spotka się z Trykami w Niemczech, gdzie przez miesiąc z Misiem będzie przebywać jego mama. Później chorego chłopca czekają jeszcze cztery wyjazdy za granicę, trwające po trzy tygodnie. - Michałek bardzo dobrze zareagował po ostatniej radioterapii. Jest coraz bardziej ruchliwy, zaczyna na nowo żyć - dodaje pani Magdalena.
Przyjaciele z Tarnowa trzymają kciuki za powodzenie terapii w niemieckiej klinice. - Pod koniec wernisażu przekazałem mikrofon Misiowi. Ludzie poznali małego bohatera. Patrząc na jego rodziców widać, że wreszcie odżyli psychicznie - mówi Bartłomiej Bałut. - Wychodząc z galerii chłopcy trzymali się za ręce. Nawet teraz, gdy malujemy z Beniem dla pobudzenia jego wrażliwości, synek woła, że maluje dla Misia - kończy ojciec Benia.
Kuba też wygrywa z nowotworem
Leczenie w Greifswaldzie ma za sobą 7-letni Kuba Chojnecki. Krakowianin terapię przeszedł rok temu.
- Dziś Kuba czuje się dobrze. Jedynie co trzy miesiące przechodzi badania kontrolne. Proces leczenia nowotworu jest bardzo złożony, ale terapia w Niemczech bardzo pomogła synowi . Dla urzędnika Narodowego Funduszu Zdrowia nie jest ona warta refundacji. Dla mnie, jako rodzica, to wielkie szczęście, że tysiące ludzi pomogło nam dostać się na leczenie - mówi Leszek Chojnecki.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+