Daria ciągnie mnie do środka, witam się z producentem, fajny facet, wyluzowany, na salę idziemy rozmawiać jak to zwykle - w kameralnym gronie, tzn. więcej twórców niż widzów. Twórcy sami ze sobą gadają, sami sobie potakują, samo-się-aprobują i wzajemnie wzruszają. Na szczęście krótko, choć jednak dłużej, niż trwa film.
„Hycel” jest o facecie który porywa rasowe pieski, a później przychodzi po nagrodę do właścicieli; pewnego razu bierze takiego, którego nikt nie chce i wzrusza się.
Pytam Darii, czy to jakaś alegoria, ona się oburza jak mogłem nie zrozumieć? Że to jest film o odrzuconej miłości. Próbuję to w głowie jakoś przełożyć, że hycel symbolicznie nie psy porywa, a kobiety uwodzi okrutnie i w końcu sam się zakochuje w ekspedientce z marketu; ale tak naprawdę to z filmu najlepiej pamiętam jak Janusz Chabior robi głupie montypythonowskie kroki. Walt Disney w USA zrobił hyclom prawie tak złą legendę jak Straż Miejska w Krakowie. Daria zrobiła hyclowi legendę nie dość, że mądrą, to jeszcze śmieszną.