Wojciech Marczułajtis zmarł w niedzielę rano w krakowskim szpitalu. Od lat zmagał się z chorobami układu oddechowego. Na razie nie wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb. Zakopiańczycy zapamiętają go głównie z jego działalności górskiej. Od ponad 40 lat był przewodnikiem tatrzańskim, ale prowadził też wycieczki po Podtatrzu - od polskiej strony, przez Słowację aż po Węgry.
- Wojciech przez lata działał w Stowarzyszeniu Przewodników Tatrzańskich - wspomina Apoloniusz Rajwa, również przewodnik tatrzański. - Wyszkolił kilka pokoleń obecnych oprowadzających turystów po Tatrach. Moim zdaniem z jego szkoły wyszło ponad stu przewodników tatrzańskich.
- Mieliśmy to szczęście, że pan Wojtek szkolił mnie i moich kolegów na kursie w latach 2009-2011 i był naszym opiekunem - opowiada Wojciech Szatkowski, przewodnik tatrzański III klasy. - Miał potężną wiedzę o Tatrach i Podtatrzu. Chodził po górach między innymi ze Stefanem Chałubińskim, znał Witolda H. Paryskiego. Uczył się gór od asów i tę wiedzę starał się nam przekazać. Nie wywyższał się przy tym. Jego hobby była natomiast historia Węgier. W tej dziedzinie był wybitnym ekspertem. Był człowiekiem skromnym, który traktował kursantów jak swoich przyjaciół. Otwarty, dowcipny, obdarzony wielką kulturą i urokiem osobistym. Mieliśmy duże szczęście, że mogliśmy uczyć się od niego. I że był przyjacielem wielu z nas.
Pochodził z Wilna, w Tatrach zakochał się, gdy wylądował w Zakopanem w latach 60. - Dziwiło mnie, że górale nie znają Tatr i po nich nie chodzą. Pamiętam taką historię: gdy mieszkałem w Poroninie, jeden z sąsiadów spytał się mnie, co to za szczyt, wskazując jedną z gór. Ja mu na to, że choć nie wychowywałem się na Podhalu, stanąłem na każdym szczycie Tatr, a on nawet nie wie, co za szczyt widzi z okna - wspominał kiedyś w rozmowie z "Krakowską" nieżyjący już przewodnik.
Od 1971 r. był ratownikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Ciekawe, że był to najstarszy instruktor snowboardu w Polsce - wspomina Rajwa. - Uprawnienia instruktorskie zrobił w wieku 60 lat. Jeszcze poprzedniej zimy widziałem go, jak szkolił adeptów deski na stoku w Bukowinie. Spodobał mu się, bo jego córka osiągała w snowboardzie spore sukcesy.
Jagna Marczułajtis-Walczak była wielokrotną mistrzynią Polski w tej konkurencji, olimpijką. Z kolei druga córka, Anita, ukończyła kurs przewodnicki.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+