Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogromne masy wody przelały się przez Tarnów

Paweł Chwał
Tarnów walczy z wielką wodą
Tarnów walczy z wielką wodą Paweł Chwał
Wysoka na ponad trzy metry fala na Wątoku przeszła wczoraj rano przez Tarnów, podtapiając domy położone w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki. Woda wdarła się m.in. na posesje, których właściciele nie zdążyli się jeszcze na dobre uporać ze skutkami ubiegłorocznej powodzi.

Wszystko zaczęło się od Szynwałdu i Skrzyszowa, gdzie po nocnych, bardzo intensywnych opadach deszczu poziom Wątoku osiągnął rozmiary większe niż w minioną niedzielę, kiedy rzeka po raz pierwszy wystąpiła z brzegów.

POWÓDŹ W POWIECIE TARNOWSKIM. DZIEŃ DRUGI. ZDJĘCIA

- Zalane zostały domy w Górnym i Dolnym Skrzyszowie, niektóre po raz drugi w ciągu tygodnia. Poważnie uszkodzony jest most na Łękawicy i w tym momencie w grę wchodzi jedynie budowa nowej przeprawy. Utworzyło się mnóstwo nowych osuwisk, które zagrażają drogom i wielu domom - wylicza Józef Gądek, wójt Skrzyszowa.

Wielka woda, niosąca z sobą m.in. mnóstwo gałęzi i drzew, nadciągnęła do Tarnowa około godziny 8. O jej sile pierwsi przekonali się mieszkańcy domów zlokalizowanych w rejonie ulicy Jagiellońskiej. Choć fala była mniejsza niż przed rokiem, jednak podtopionych zostało kilka posesji, a strażacy przez blisko godzinę walczyli o uratowanie kładki nad Wątokiem przy ulicy Pracy.

- Na przęsłach zbierały się duże ilości śmieci i konarów. Kilka przęseł musieliśmy odciąć, aby umożliwić swobodny przepływ wody - relacjonuje Paweł Mazurek z tarnowskiej straży pożarnej.

Przy ulicy Nadbrzeżnej woda zalała bulwary wzdłuż Wątoku, a przy Tuchowskiej przykryła kładkę dla pieszych i rozlała się szeroką falą na jezdni pod wiaduktem kolejowym. Przez cały dzień przejazd w tym miejscu nie był możliwy.

Po godzinie 9 bardzo skomplikował się też objazd, który poprowadzono ulicą Tuwima. Droga w ciągu kilkunastu minut zamieniła się w rwący strumień za sprawą Strusinki (dopływu Wątoku), która przelała się przez brzegi, i wody wytryskującej niczym gejzery ze studzienek kanalizacyjnych.
Stanisław Gadziała długo nie mógł doczekać się na piasek i worki, aby zabezpieczyć dobytek, dlatego drzwi do garażu obłożył workami z... ziemią ogrodową. - Biorę, co mam pod ręką. Czasu na czekanie bowiem już nie ma - mówi pamiętny sytuacji sprzed roku, kiedy woda wdarła mu się do domu i zalała m.in. samochód. Ciężarówki z piaskiem przyjechały dopiero wówczas, kiedy posesja tonęła w wodzie i obkładanie workami domu nie miało już sensu.

Na trudności z uzyskaniem pomocy skarżą się także mieszkańcy ulic Rzecznej i Spytka z Melsztyna, którym Wątok wczoraj znów mocno dał się we znaki. - Dzwonię od rana do straży pożarnej, żeby przyjechała i ratowała nas, ale bezskutecznie. Albo numer zajęty, albo nikt nie podnosi słuchawki - irytuje się Tadeusz Kubisztal, któremu pod oknem - przez ogródek - płynie wysoka na ponad metr fala. Nie zdążył obłożyć domu workami, gdyż piasek wysypano kilka ulic dalej, przy Fabrycznej. - Nie można było bliżej? - pyta oburzony.

Tadeusz Gruszka ze Spytka z Melsztyna nie czekał na przyjście wielkiej wody. Kiedy tylko pojawiły się informacje o tym, że Wątok może wylać, zaczął wynosić wszystko, co można było, na piętro.
- W ubiegłym roku miałem w domu półtora metra wody - opowiada. - Nie mogę pozwolić sobie na to, aby jeszcze raz przechodzić przez to wszystko. Kolejnych stu tysięcy złotych na remont już nie mam - dodaje.

Gruszka chętnie przeprowadziłby się w inne miejsce, ale pertraktacje z miastem w sprawie wykupienia jego domu utknęły w martwym punkcie. - Za dużo pieniędzy włożyłem w ten dom, aby się go teraz pozbywać za bezcen - twierdzi.

Wczoraj Wątok wprawdzie go nie zalał, lecz woda zaczęła wdzierać się na jego posesję z drugiej strony, od ogródków działkowych.
Intensywne opady deszczu nie tylko spowodowały wzrost zagrożenia powodziowego, ale także mocno skomplikowały ruch na tarnowskich ulicach. Wczoraj przed południem przez wiele ulic nie można było przejechać, bo były pełne zalegającej wody.

- Jazda po mieście to prawdziwy dramat. Organizacja szwankuje, objazdy są niedopracowane, a osoby kierujące ruchem niechętnie mówią, jaką drogę wybrać, aby objechać utrudnienia - żali się Marcin Fijas, który ugrzązł na dobre przy wiadukcie na ulicy Czerwonych Klonów.

Przez kilkadziesiąt minut nieprzejezdna była też newralgiczna w mieście ulica Krakowska - pod wiaduktem, a przez cały dzień nie sposób było dostać się do miasta od strony ulicy Tuchowskiej, nie korzystając z objazdów. Te wydłużyły się jeszcze bardziej z chwilą, kiedy pod wodą znalazła się ulica Tuwima. Nieprzejezdne były m.in. ulice Elektryczna, Jagiellońska, Romanowicza i Lotnicza. Dopiero po południu w miarę normalnie zaczęły kursować autobusy komunikacji miejskiej.

Strażacy wczoraj byli zajęci przede wszystkim monitorowa-niem stanu Wątoku i ratowaniem przed zalaniem pompowni na pływalni w Mościcach. Na pomoc przy wypompowywaniu wody z zalanych piwnic indywidualni mieszkańcy nie mogli liczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska