Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opinie. Piotr Olkowicz „Cztery zakręty” [FELIETON]

Piotr Olkowicz
grzegorz walasek
grzegorz walasek fot. oliwer kubus
Poważne zakręty piątej rundy żużlowej PGE Ekstraligi zaczęły się już podczas inauguracyjnego spotkania we Wrocławiu. Na półmetku spotkania miały miejsce sceny przypominające, jak groźnym i niebezpiecznym sportem potrafi być żużel.

W banalnej sytuacji młodzieżowiec Betard Sparty Wrocław Michał Curzytek na dojeździe do pierwszego wirażu po starcie nadział na hak swojego motocykla sprzęgło maszyny Grzegorza Walaska. Weteran z Ostrowa, przeżywający swoją czwartą albo szóstą młodość, przekoziołkował po torze, jak słomiana lalka. Długi postój karetki na torze nie wróżył niczego dobrego.

Zdiagnozowane w szpitalu schorzenia nie zagrażały oczywiście życiu „Walasa”, ale stawiają pod znakiem zapytania dalsze losy beniaminka z Ostrowa, skazywanego na rolę zdecydowanego outsidera ekstraligowej rzeczywistości. To on poza pozyskanym z Torunia Chrisem Holderem, w dotychczasowych spotkaniach pokazywał, że mimo 46 wiosen na karku, może wygrywać z młodszymi i teoretycznie bardziej głodnymi rywalami. Najbliższa perspektywa to przynajmniej około sześciotygodniowe leczenie złamanego obojczyka, żeber i popękanego kręgosłupa. Kiedy i w jakiej dyspozycji może wrócić na tor popularny „Greg” przekonamy się pewnie dopiero na początku wakacji.

Innym wartym odnotowania faktem z tego spotkania było zakończenie zawodów w. wykonaniu Taia Woffindena z kompletem 18-u punktów. Brytyjczyk po poprzednim weekendzie, gdzie cieniował w Grand Prix Chorwacji, a potem zdobył tylko dwa oczka i bonus, będąc również zastąpionym rezerwą taktyczną podczas spotkania Sparty w Częstochowie, nie wiedział co o oczami zrobić. Przed tą kolejką postanowił się przesiąść na silnik innego tunera. Nowy sprzęt od Ashleya Hollowaya, Brytyjczyka rezydującego pod Bydgoszczą, powiózł go, może nie z łatwością, ale jednak po duży komplet.

Podobnej zmiany sprzętowej dokonał kilka dni wcześniej Jarosław Hampel. On z kolei po przesiadce na duńskie wytwory z warsztatu Flemminga Graversena, wzmocniony dodatkowo wskazówkami od Tomasza Golloba, zaczął jeździć na tyle szybko i pewnie, że w potyczce na szczycie z leszczyńską Unią, zaprezentował determinację i zęba, nieoglądanego w wykonaniu tego 40-latka, od dawien dawna. Najpierw w biegu piątym postraszył ostro, ale w granicach rozsądku Australijczyka Jaimona Lidseya, zaś parę minut później w najważniejszym pojedynku wieczoru blokował hardo barkiem prawą rękę operującą gazem na dojeździe do pierwszego łuku jego rodaka Jasona Doyle’a. Ta akcja zakończyła się nie z winy Hampela akurat, upadkiem Mateusza Cierniaka i Janusza Kołodzieja, ale bojowa postawa „Małego” była akurat w tym meczu konieczna do odnotowania. Nawet pomimo tego, że kilka minut później w powtórce tej gonitwy Doyle uciekł do przodu, a na miano bohatera Unii zapracował wkomponowany parę chwil wcześniej w dmuchaną bandę Kołodziej, który jednym zaciekłym atakiem minął bez większych ceregieli obu miejscowych.

W przebiegu spotkania ta podwójna wygrana niewiele zmieniła, bowiem Motor wdeptywał gości w tor od pierwszego wyjazdu. Dość powiedzieć, że na półmetku spotkania, czyli po biegu siódmym na tablicy wyników widniał rezultat 33:9. Co jak na mecz lidera z wiceliderem było mocno niepokojące, bo przyrównując do realiów piłkarskich przywodziło na myśl coś w okolicach 3 lub 4 do zera do przerwy.

Ostatecznie wydźwięk końcówki spotkania był wodą na młyn dla przeciwników wprowadzonej od tego sezonu zmiany regulaminowej polegającej na rozszerzeniu do sześciu (na osiem w lidze) drużyn kwalifikujących się do fazy play-off. W minionych sezonach każdy rozsądny menadżer zachęcałby swoich podopiecznych do maksymalnego zaangażowania w walce o każdy najmniejszy punkcik, mogący mieć znaczenie w kontekście potencjalnej zdobyczy w postaci dużego punktu bonusowego za bardziej korzystny bilans w dwumeczu. Boss Leszna, Piotr Baron ze stoickim spokojem nakłaniał do testów i prób z ustawieniami motocykli na wypadek… kolejnego spotkania tych ekip właśnie w play-offach.

W Gorzowie wszystko pod kontrolą. Bartosz Zmarzlik znów „wykręcił” komplet. Atmosferę przed spotkaniem podgrzali kibice, którzy wobec kontuzji Szymona Woźniaka oczekiwali zmian w składzie przez konfrontacją z Włókniarzem Częstochowa. Trener Stanisław Chomski poniewierany przez opinię publiczną, pozostał wierny swoim założeniom. I nosowi. Nie przemeblował ustawienia zawodników pod numerami startowymi, a za Woźniaka wstawił pod jego numer „9” młodego Wiktora Jasińskiego. 22-latek zaopatrzony w sprzęt Woźniaka i jego mechaników mógł zostać bohaterem, który zamknąłby usta wszystkim krytykantom menadżera „Stanleya”. Zaczął od „zerówki”, ale potem dwa biegi wygrał podwójnie. Dalej poczuł się chyba odrobinę zbyt pewnie, bo w kolejnym biegu, gdzie jechał z Patrickiem Hansem na podwójnym prowadzeniu, stracił dwie pozycje, prokurując zupełnie niepotrzebnie swój upadek, a w konsekwencji wykluczenie. Na koniec dnia jego sześć „oczek” i bonus pozwoliły stosunkowo łatwo uporać się z rywalem, który nie zawiesił tego dnia poprzeczki zbyt wysoko i ma nad czym myśleć i pracować.

Zwieńczeniem kolejki były trzymające w napięciu derby Pomorza. W wygranej o włos przyjezdnych z Torunia przeważyć mogła pomoc jakiej udzielił im podczas przygotowań Ryszard Kowalski, określany nie bez kozery mianem najlepszego aktualnie tunera żużlowego sprzętu na świecie. Konsultacje podczas sesji treningowych zaowocowały stabilną dyspozycją m.in. Patryka Dudka i Jacka Holdera z Australii. Ze strony miejscowych, którzy przez większość meczu minimalnie prowadzili, w Grudziądzu swój koncert dał Duńczyk Nicki Pedersen. Trzykrotny mistrz świata stracił tylko punkcik na rzecz Dudka, a ponieważ od niedawna bardzo zależy mu na sukcesach całej ekipy, nie wyglądał na przesadnie szczęśliwego, choć miał w perspektywie wystawienie swojemu GKM-owi Grudziądz faktury za „wyjechane” aż 17 punktów.

Aby zwycięstwo Apatora stało się faktem ważne punkty dołożyli Brytyjczyk Robert Lambert oraz Paweł Przedpełski, przed którym teraz rozpościera się szansa na rehabilitację za pierwsze śliwki robaczywki, czyli nieudany debiut w Grand Prix Chorwacji.

Liga w kolejny weekend nie jedzie, a wszystkie oczy zwrócone na PGE Narodowy i konfrontację wielu wymienionych tu bohaterów podczas Orlen SGP w stolicy.

Piotr Olkowicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opinie. Piotr Olkowicz „Cztery zakręty” [FELIETON] - Sportowy24

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska