Kilka godzin trwała w poniedziałek w rejonie Babiej Góry akcja poszukiwawcza 52-letniego mieszkańca Lipnicy Małej, który w piątek przed południem wyszedł do lasu na borówki.
Mężczyzna nie wrócił na weekend do domu, a jego rodzina dopiero w poniedziałek zgłosiła jego zaginięcie. W góry ruszyła ekspedycja poszukiwawcza, która po kilku godzinach odnalazła górala. Był martwy.
- Mężczyzna chorował na padaczkę i to być może był powód jego śmierci - mówi Mariusz Zaród, naczelnik podhalańskiej grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Pozostaje pytanie, dlaczego rodzina tak długo zwlekała z powiadomieniem nas o jego zaginięciu.