Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ośrodek w Łysej Górze może czekać likwidacja

Marta Paluch
Janek Hubrich
Łysa Góra to niewielka miejscowość. Na przestrzeni kilkuset metrów mijamy gimnazjum i technikum hotelarskie, gdzie uczą się dziewczyny i chłopaki z MOS-u, plac zabaw, gdzie chodzą zapalić, blok mieszkalny, i w końcu ich ośrodek. Komunistyczny, ponury budynek. W środku olbrzymi korytarz, na nim dwa stoły do ping-ponga.

Robotnicy spawają drzwi przeciwpożarowe. Te same, które kilka dziewczyn zniszczyło w piątek. Zbuntowały się, bo dyrekcja zamknęła to przejście między połówką chłopców a dziewczyn. Uczyniono tak, bo 15-latka powiedziała wychowawcy o gwałcie. Jak to się mogło stać? Był czwartek, między godz. 22 a 23. Na noc z młodzieżą zostali dwaj opiekunowie i wychowawca. Dlaczego nie zauważyli tragedii?

Dyrektor placówki Tadeusz Ciurej uważa, że z technicznego punktu widzenia zabezpieczył wszystko. Był monitoring na korytarzach. - Jednak, opiekunowie, którzy mieli tego wieczoru dyżur, pozwolili sobie na chwilę nieuwagi. Mam do nich żal - nie kryje dyrektor. Odpiera jednak zarzuty, jakoby ośrodek powiadomił policję o gwałcie dopiero wtedy, gdy dzień później, w piątek wieczorem, dziewczyny wszczęły bunt. - Nasz wychowawca poszedł z ofiarą gwałtu na policję w piątek około godz. 11. Dopiero koło godz. 10 rano dziewczynka opowiedziała nam, co się stało. Wcześniej nikomu o tym nie mówiła - mówi dyrektor.

Bochnia: kim jest tajemnicza sponsorka szpitala?

Jak jednak wychowawcy mogli nie zauważyć, że coś złego stało tej czwartkowej nocy? - Tego dnia przedłużyliśmy im czas, w którym mogli wychodzić z pokojów do godz. 23. Był długi weekend, chcieliśmy dobrze - tłumaczy Ciurej. Opowiada, że jeden z wychowanków zaczął robić problemy na korytarzu. I wtedy wychowawca, który jako jedyny pilnował części dla dziewczyn, poszedł na pomoc kolegom. Chłopak został ujarzmiony. Ale mniej więcej w tym samym momencie doszło do gwałtu. Nikt z pilnujących tego nie zauważył. Gdyby mogli spojrzeć na monitoring zainstalowany na korytarzu, zobaczyliby czterech chłopaków (w tym Przemka Ś., podejrzanego o gwałt), wchodzących do pokoju 15-latki. Była też z nimi 17-letnia Kaśka z Kielc, którą policja podejrzewa o podżeganie do gwałtu. Pozostali trzej chłopcy są podejrzani o współudział w przestępstwie.
- Wszystko to trwało może 15 minut. Oglądałem film z monitoringu. Widać na nim tylko jak wchodzą i wychodzą z pokoju dziewczyny - mówi Ciurej.

Według władz ośrodka, bunt

wybuchł później, wieczorem w piątek. - Gdy wezwaliśmy do tego zdarzenia policję, skarga za gwałt była dawno złożona - mówi szef ośrodka. A Kaśka zdążyła już wtedy uciec z ośrodka. Nadal poszukuje jej policja. - Jeśli dostanie zarzut podżegania do gwałtu, będzie sądzona jak dorosła. Niedługo będzie miała skończone 17 lat - mówi Bożena Owsiak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. Na razie zarzutów nie ma, bo nie wiadomo, gdzie ukrywa się dziewczyna. Jak dodaje rzecznik prokuratury, na razie wątek zaniedbań ze strony pracowników ośrodka nie pojawił się w śledztwie. - Chociaż go nie wykluczam. Postępowanie dopiero się zaczęło - mówi Bożena Owsiak.

Wiadomo, że przed czwartkową tragedią policja interweniowała w ośrodku 50 razy w ciągu dwóch i pół miesiąca (powstał na początku września). - Ale to nie były poważne interwencje. Głównie ucieczki przez płot. Potem to się uspokoiło - mówi wicedyrektor ośrodka w Łysej Górze Marzena Łanocha. - Eee tam, uciekali jak chcieli. A wychowawcy nie potrafili sobie z nimi poradzić - mówi pani Bożena, mieszkająca w bloku obok MOS. - Najgorsze, że nikt nad nimi nie panował. Rzucali k..., a wychowawcy nie reagowali albo bezradnie się uśmiechali - dodaje kobieta.
Mieszkańcy mają żal do starosty, że otworzył ośrodek z trudną młodzieżą pod ich nosem, bez konsultacji z nimi. - Miały być dzieciaki z kłopotami szkolnymi. A są chuligani, których się boimy - mówią.

Ludzie mówią o referendum w sprawie likwidacji placówki. Starosta nawołuje jednak do spokoju. - Emocje są zawsze najgorszym doradcą. Myślę, że powinniśmy poczekać aż prokuratura wyjaśni okoliczności zdarzenia - mówi Ryszard Ożóg. - Należy także pamiętać, że referendum nie da się zrobić "już". Procedury potrwają zapewne kilka miesięcy. Zlikwidować placówkę to żaden problem. Pojawia się jednak pytanie, co dalej z tymi dziećmi? Ośrodek w Łysej Górze jest przecież jedynym tego typu w Małopolsce i jednym z nielicznych w całej Polsce - studzi zapały. Również dyrektor MOS-u chce rozdzielić młodzież z przestępstwami na sumieniu od tej, która tylko nie chodzi do szkoły. Czy to realna perspektywa? - Mamy nadzieję, że ktoś nam w tym pomoże - mówi Ciurej.
Jest przygotowany na to, że władze postanowią go zdymisjonować ze stanowiska. - Jestem świadomy, że mogą być jakiś zarzuty. Liczę się z tym, że będę musiał odejść - mówi.
Wobec wychowawców dyżurujących feralnej nocy decyzji nie podjął. Czeka na wyniki postępowania w prokuraturze.

współpraca Łukasz Jaje

Pokaż, kogo popierasz. Już dziś oddaj głos na burmistrza Brzeska
Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl:**Starcie pseudokibiców w Krakowie: tłukli kijami i butelkamiMaciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą.**Wejdź na szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska