https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostatki u Kliszczaków, czyli „bol” i... zgoda

Katarzyna Hołuj
Fot. Katarzyna Hołuj
Jak kiedyś bawiono się w zapusty można się było przekonać w sobotę w filii Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu.

Koło Gospodyń Wiejskich z Trzebuni zainscenizowało zwyczaj darcia pierza, który nieraz w karnawale stawał się zaczątkiem zabawy. Tak było także w tej scence. Kiedy w izbie, gdzie kobiety darły pierze pojawiła się kapela Trzebuńskie Kliszczaki, zaczęła się zabawa. A raczej „bol”.

Jak mówił nam Stanisław Funek, który stoi na czele Zespołu Regionalnego Kliszczacy z Tokarni, kiedyś każda rola (osiedle) na wsi w ostatki organizowała „bol”. - Gaździna, która miała największą izbę i kuchnię, u tej się ten bol robiło, bo się w izbie siedziało, a w piekarni się tańcowało. Ta gaździno musiała przyrychtować kwaśnicę i groch, a sąsiadki piekły kołoce. No i bawili się. Takie ostatki u nos było co rolo, bo ludzie uwazowali, że jak bolu nie było na osiedlu to cały rok będzie między nimi wadźba, czyli niezgoda. A jeżeli był bol, to co kto miał do siebie, to se wygodoł, a potem: „Zgoda? Zgoda”.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska