Początkowo urzędnicy tłumaczyli, że najpierw muszą dotrzeć do żyjących członków rodu, bo bez ich zgody mają związane ręce. Trwało to kilka miesięcy. "Gazeta Krakowska" postanowiła im w więc pomóc. Szybkoudało nam się znaleźć seniorkę rodu, Ewę Haller de Hallenburg, która obecnie mieszka w Katowicach. Od nas dowiedziała się, że grobowiec jej rodziny został ograbiony, a trumny ze zmarłymi roztrzaskane przez złodziei.
- Jestem zaskoczona. Nie zostawię tak tej sprawy - mówi wstrząśnięta doniesieniami "Gazety Krakowskiej" Ewa Haller de Hallenburg. Choć w związku z grabieżą policja i prokuratura wszczęły śledztwo, niestety wiele nie zdziałały. - Postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców - tłumaczy prokurator Mariusz Słomka z Prokuratury Rejonowej w Oświęcimiu. Takim obrotem sprawy zniesmaczona jest Ewa Haller.
- Rozważam wyznaczenie nagrody za schwytanie złodziei, którzy zbezcześcili groby mojej rodziny - mówi seniorka rodu. Dodaje, że podobnie haniebnego czynu dokonano w jej rodzinnej posiadłości w okolicach Miechowa. - Wtedy to była wojna, a groby plądrowała Armia Czerwona - mówi z żalem pani Ewa. - To do mnie wciąż nie dociera.
Nadal nie wiadomo, kiedy właściwie złodzieje dostali się do mauzoleum Hallerów w Oświęcimiu. Tajemnicą jest również to, co mogło stąd zginąć. - Na ostatnim pogrzebie byłam tu w 1972 roku i na pewno po otwarciu krypty wszystko było w porządku - wyznaje Ewa Haller. - Ale od tamtego czasu minęło już blisko 40 lat.
Teraz dla niej najważniejsze jest, by jak najszybciej z honorami pochować swoich bliskich i zabezpieczyć oświęcimskie mauzoleum przed ewentualną próbą ponownego okradzenia. Władzom Oświęcimia zostało mało czasu na dokonanie pochówku. - Przepisy mówią, że w takich przypadkach pochówku można dokonywać w okresie od listopada do kwietnia - mówi Katarzyna Kwiecień, rzecznik prezydenta Oświęcimia.
Przypomnieć warto, że urzędnicy, choć wiedzieli o splądrowaniu grobów, zwlekali prawie dwa miesiące z powiadomieniem o tym prokuratury.