Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Ostatnie pożegnanie Wandy Sarny na cmentarzu parafialnym
Podczas uroczystości pogrzebowej często padało słowo bohaterka, chociaż jak mówią jej przyjaciele ze Stowarzyszenia Auschwitz Memento, ona sama zapewne by tak siebie nigdy nie nazwała
- Uważała bowiem, że pomoc drugiemu człowiekowi to coś całkowicie naturalnego, jak jedzenie czy oddychanie
- podkreślają w Stowarzyszeniu.
Wanda Sarna z domu Kondal urodziła się 5 sierpnia 1927 roku w Krakowie jako córka Jana i Heleny. Ojciec był maszynistą kolejowym, początkowo pracował w Ostrawie, ale kiedy w plebiscycie opowiedział się za Polską, musiał przenieść się do Oświęcimia. Matka zajmowała się domem i opieką nad pięciorgiem dzieci. Wanda przed wojną uczyła się w szkole powszechnej w Brzezince, angażowała się również w działalność harcerską. Należała do chóru, grała na skrzypcach.
Jesienią 1940 r. rodzina Kondalów została wysiedlona z własnego, nowego domu do bloków kolejowych nieopodal dworca.
Jako 15-latka wstąpiła do Armii Krajowej
W 1942 roku Wanda wstąpiła do oddziału Armii Krajowej „Sosieńki”. Była łączniczką, organizowania też pomocy dla więźniów obozu: załatwiała lekarstwa, żywność, przenosiła grypsy. Prowadziła także nasłuch radiowy. W styczniu 1945 r. udzieliła schronienia wielu więźniom, którzy zbiegli z „marszu śmierci”.
- W kaplicy cmentarnej wśród kwiatów rodzina ustawiła fotografię, z której spoglądała śliczna, uśmiechnięta Wandzia w naszyjniku z pereł. Wyglądała jak anioł. Takim też aniołem musiała być dla wynędzniałych, bitych, głodzonych, odartych z godności więźniów KL Auschwitz, kiedy zanosiła im w tajemnicy, z narażeniem życia, ciepłą zupę - dodają przedstawiciele Stowarzyszenia Auschwitz Memento.
Wanda Sarna za swoją działalność w 2007 roku została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Gdy trumna spoczęła w grobie, a ostatnie dźwięki trąbki ucichły, wnuk zmarłej odczytał nad jej grobem bardzo wzruszający list. Pisał o wielkim szczęściu, że dane mu było wychowywać się u boku tak wyjątkowej osoby, że dla niej szklanka była zawsze do połowy pełna i nawet w najczarniejszym mroku potrafiła znaleźć tlące się światełko nadziei. Zawsze serdeczna, dobra i uśmiechnięta, pomimo całego zła, które spotkała w swoim życiu. Listu nie zakończył słowami „żegnaj”, a „do zobaczenia”.
- Taka także pozostanie w naszych sercach
- dodają w Stowarzyszeniu.
- Kosmiczne miasteczko przy autostradzie A4. Co skrywają tajemnicze kopuły?
- Nowe osiedle Spacery niedaleko Krakowa. Stąd będzie widać Tatry!
- Najmniejszy na świecie rozrusznik serca wszczepiono pacjentce w Oświęcimiu
- Tropikalne baseny otwarto w sąsiednim województwie. Zobaczcie zdjęcia
- Ubierz JP II w papieskie szaty. Gra promowana przez ministra Czarnka budzi emocje
- Koronawirus uderzył w rynek pracy w powiatach Małopolski zachodniej
FLESZ - Koronawirus. Jak się przed nim uchronić
