https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Prezes odmówił udzielenia informacji o swoich zarobkach... członkowi spółdzielni!

W oświęcimskiej spółdzielni mieszkaniowej „Budowlanka” zarobki prezesa i jego zastępców są tajemnicą. Ukrywane są nie tylko przed postronnymi osobami, ale także przed lokatorami spółdzielni, dzięki których składkom te pensje są wypłacane.

W październiku ubiegłego roku nasi dziennikarze zwrócili się listownie do spółdzielni z zapytaniem o wynagrodzenia dla zarządu. Chcieliśmy uzyskać informacje na temat podstawy, dodatków do pensji, premii, nagród i innych bonusów, np. zwrotów za paliwo itp. Odpisano nam, że to informacja tajna i na pytanie nie dostaniemy odpowiedzi.
Nie odpuściliśmy. Jedna z dziennikarek jest lokatorem „Budowlanki”, a zgodnie z prawem każdy członek spółdzielni ma możliwość wglądu do dokumentów, w tym także tych dotyczących pensji pracowników i zarządu.
Dla prezesa Wiesława Pitrego nie miało to jednak znaczenia.
– Dlaczego, panie prezesie, odmawiacie udzielenia nam odpowiedzi? – pytała dziennikarka. – A ja się pani nie pytam, ile zarabia – odpowiedział z uśmiechem odwracając sytuację w żart.
Prezes ciągle próbował zmieniać tematy rozmowy i unikał odpowiedzi.
Nie zależało nam, aby wyciągnąć z niego, ile zarabia, bo dokumenty z wysokością pensji całego zarządu leżały już na naszym redakcyjnym biurku. Chcieliśmy tylko sprawdzić, jakich metod użyje, aby wymigać się od odpowiedzi.
Wynagrodzenia dla zarządu ustalane są każdego roku. Stawki poddane są pod głosowanie Rady Nadzorczej Spółdzielni. Ostatnie pensje przegłosowano 1 kwietnia 2015 roku. Zgodnie z tą uchwałą prezes zarządu Wiesław Pitry otrzyma 7,2 tys. zł miesięcznie, jego zastępca Mirosław Pawłowski ma 6,8 tys. zł, a członek zarządu Marek Kurek dostanie 5,8 tys. zł. Dodatkowo prezes ma zwrot za paliwo, jakie zużyje, jeżdżąc po Oświęcimiu i okolicy. Dostał limit 500 kilometrów.
– To tylko podstawa ich pensji, a gdzie cała reszta? Przysługuje im przecież dodatek funkcyjny i za wysługę lat oraz premie roczne i te za osiągnięcia – podkreśla Józef Jaskółka, członek spółdzielni „Budowlanka”. Od lat próbuje dociec, ile faktycznie zarabia szefostwo spółdzielni. Wie już sporo. – Nie licząc jednorazowych „gratisów”, prezes miesięcznie bierze około 12 tys. zł – wylicza mężczyzna i dodaje, że jemu również odmówiono wglądu w dokumenty o wysokości pensji zarządu. – Zgłosiłem już sprawę do prokuratury, bo znam swoje prawa i wiem, że utajnienie tych dokumentów jest przestępstwem – podkreśla.
Zakładając, że pan Jaskółka ma rację i prezes dostaje rocznie 144 tys. zł, jego zastępca 120 tys. zł, a członek zarządu 96 tys. zł, oznacza, że lokatorzy w czynsz mają wliczone 360 tys. zł na same pensje dla zarządu.
– To jest rozbój w biały dzień – mówi Jaskółka. – A najgorsze jest to, że dostęp do wszystkich dokumentów spółdzielni jest utrudniony. Za siedem stron ksero zapłaciłem ostatnio 14 złotych – dodaje.
Co ciekawe, wielu lokatorów tej spółdzielni nie ma pojęcia, ile zarabiają członkowie zarządu i wcale się tym nie interesują.
– Cztery tysiące złotych, może pięć – zgaduje pani Janina z ul. Powstańców Śląskich w Chełmku. – Nie sądzę, żeby brali więcej, bo to przecież z naszych czynszów idzie. Nie mogliby nas tak „łupić” – dodaje nieświadoma.

Każdy członek spółdzielni mieszkaniowej ma prawo kontrolować jej władze, a więc pytać, jak gospodarują mieniem, i przeglądać dokumenty, w tym także te, które mówią o zarobkach zarządu.
W sierpniu 2013 r. poszerzony, siedmioosobowy skład Sądu Najwyższego potwierdził prawo spółdzielców do kontroli zarządu. Wysokość pensji prezesów SM nie jest określona ustawą. Ustala ją rada nadzorcza spółdzielni. Pieniądze na wypłaty naliczane są w ramach czynszu lokatorów.
W Polsce często zdarza się, że prezesi spółdzielni mieszkaniowych nie chcą ujawniać swoich wynagrodzeń, a lokatorzy nie znając swoich praw, nie naciskają na ich publikację. Przez to stawki pozostają tajemnicą.
Prezesi przed sądem
Jedną z najgłośniejszych spraw dotyczących płac w spółdzielni jest historia Wiesława Barańskiego, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze” w Olsztynie (woj. warmińsko-mazurskie). Mężczyzna zarabiał ponad 20 tys. miesięcznie. Do tego dostawał nawet 150 tys. złotych premii rocznie i gigantyczną nagrodę za wkład w pracę (kwota podobna do nagrody rocznej). W ciągu 12 miesięcy mógł zarobić ponad pół mln zł, co miesięcznie daje prawie 50 tys. zł pensji. W 2013 r. Barański stanął przed sądem za to, że ukrywał przed spółdzielcami wysokość swojej pensji. O dokumenty dopominał się spółdzielca Wiesław Szmidt, który prosił prezesa o udostępnienie mu kopii uchwał, w której zapisana jest krotność średniej płacy w spółdzielni, która określa wysokość bazowej pensji prezesa. Gdy spółdzielnia nadsyłała Szmidtowi te uchwały, krotność, którą otrzymuje Barański, była zamazywana. Sąd uznał, że takie praktyki są niezgodne z prawem. Po ujawnieniu dokumentów prezesowi obniżono pensję i zabrano nagrody. Co ciekawe, zgodnie z regulaminem jego spółdzielni mógł miesięcznie pobierać nawet ośmiokrotność średnich zarobków w spółdzielni (brał czterokrotność), a te w SM „Pojezierze” sięgały wówczas czterech tys. zł. Oznacza to, że miesięcznie (bez nagród i premii) mógł dostawać 32 tys. zł.
Kolejny przekręt
W październiku ubiegłego roku na jaw wyszedł kolejny przekręt związany z prezesem spółdzielni mieszkaniowej. Tym razem dotyczył Artura Jarosza, szefa SM „Nowoczesna” w Raciborzu, który był jednocześnie radnym i ciążył na nim obowiązek złożenia oświadczenia majątkowego. W tym dokumencie należy wpisać wszystkie swoje dochody. Jarosz ujawnił, że za pracę na rzecz spółdzielni zarobił 386,6 tys. zł, co miesięcznie daje 32,2 tys. zł. Wcześniej nie chciał zdradzić, ile pieniędzy zarabia w spółdzielni.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
mmmmmm
a ty co tam robisz ile ci dali
T
Tomek
Panie jaskółko co obiecała panu pani adwokat za utrudnianie życia w spółdzielni?bo każdy wie ona chciała dostać się do zarządu i jej się nie udało i nagle artykuły negatywne zaczęły się pokazywać na temat spółdzielni
k
karolina
Nagle wszyscy zainteresowali się nowymi członkami spółdzielni czyźby ktoś nie niezostal członkiem?Ps pani adwokat spółdzielni której obiecano stanowisko i teraz podsysa ludzi ta panią bym się zainteresowała hu... Robi pewnie w spółdzielni po 2 godz i prowadzi sobie równocześnie biuro adwokackie ile ona zarabi? nic nie robiąc i jeszcze do zarządu chciałaby się dostać na ciepłą posadke . A czynsz jest dokładnie rozpisany jak komuś się nie podoba niech dom postawi wtedy zobaczy jakie są koszty i ile czasu czeba poświęcić na utrzymaniu czystości.
d
dudek
stwórzcie jakieś grono mądrych ludzi aby dobrać się im do skóry Spytajcie jeszcze gdzie laptop byłego prezesa jak się rozliczył odchodząc czy laptop utopił w wannie jak kiedyś Zbigniew Zi .
a
andrzej
panie Jaskółka brawo trzeba patrzeć na ręce złodziejom stale podnoszą czynsze,traktują spółdzielnie jak prywatne biuro podroży,wyrzucają pieniądze w błoto.czas pomyśleć o bezpieczeństwie mieszkańców czyli o monitoringu anie o wyjazdach tej samej grupy moherów na ciepłe wody. czas również pomyśleć o parkingach na S centrum.bo mieszkańcy tego osiedla przeżywają horror szukając miejsca do zaparkowania ,rada osiedla zamiast pomagać mieszkańcom traktuje swoje pozycje jao źródło dodatkowego zarobku czas z tym skonczyc i zainteresowac problemem prokuraturę.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska