https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim walczy o życie 4-latka

Monika Pawłowska
Igorek Bartosz już opuścił szpital. Teraz musi czekać 6 tygodni na kolejne konsultacje lekarskie
Igorek Bartosz już opuścił szpital. Teraz musi czekać 6 tygodni na kolejne konsultacje lekarskie Archiwum rodzinne
Czteroletni Igorek Bartosz z Oświęcimia nie poddaje się chorobie nowotworowej. Po serii 28 naświetleń maluch ma jednak poparzone ucho i musi czekać na konsultacje lekarskie. Jak dalej przebiegać będzie leczenie zdecydują lekarze w klinice we Freiburgu w Niemczech.

Problemy Igorka ze zdrowiem rozpoczęły się w październiku 2008 roku od częstych zapaleń ucha. Lekarze zdiagnozowali też niedosłuch. Rok później w prawym uchu wykryli polipa. Po jego usunięciu i badaniu mikroskopowym okazało się, że to nowotwór tkanki miękkiej, tzw. mięsak. Niestety, w tej lokalizacji wyjątkowo trudny do zoperowania. W tego typu zabiegach specjalizuje się jeden jedyny instytut w Niemczech.

Z początkiem roku rodzice Igorka, Monika i Albert Bartoszowie, rozpoczęli walkę z chorobą i czasem.
- Po wielomiesięcznej chemii i naświetlaniach Igor jest w niezłej formie - mówi Albert Bartosz, tata czterolatka. - Trochę jest osłabiony i gdyby nie poparzone ucho, jego kondycja byłaby całkiem dobra - dodaje. Od maja do 17 czerwca przez 5 dni w tygodniu dziecko poddawane było naświetleniom.

- Cztery ostatnie dni to już był prawdziwy koszmar - wspomina tata Igora. - Najgorsze jest to, że teraz musimy czekać kolejne 6 tygodni na wynik rezonansu magnetycznego, który da nam odpowiedź na pytanie co dalej - dodaje tata Igora.

Wyjaśnia, że w tej sytuacji interwencja lekarza mogłaby przynieść więcej złego niż dobrego. Z tego też powodu rezonans magnetyczny trzeba było przesunąć z lipca na koniec sierpnia.

- Dopiero wtedy, po konsultacjach medycznych, będziemy wiedzieć czy operacja będzie konieczna, czy może szczęśliwie będzie można zakończyć leczenie - dodaje.
W tym celu niezbędna będzie wizyta w klinice we Freiburgu.

- W Prokocimiu syn ma wyśmienitą opiekę, ale niestety, tam takich operacji nie robią - dodaje ze smutkiem Albert Bartosz. Dzięki ludziom dobrego serca z całego powiatu oświęcimskiego, którzy włączyli się do akcji charytatywnej, na koncie Igorka zdołano uzbierać już blisko 40 tys. euro, czyli ponad 160 tysięcy złotych. Koszt operacji oszacowano jednak na 150 tys. euro.

- Zastawię mieszkanie i wtedy uzbieramy te pieniądze - mówi pan Bartosz.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska