Jak mówią ludzie z osiedla, było to miesiąc po tym, gdy do rurociągu zostały zamontowane nowe liczniki. - Byliśmy w szoku. Te rachunki są dla nas zabójcze - mówi Zofia Krawczyk. Ona i jej sąsiedzi wtedy jeszcze mieli nadzieję, że w kolejnym sezonie grzewczym sytuacja wróci do normy, że będą płacić tyle co wcześniej, czyli ok. 600 zł co miesiąc za średniej wielkości dom. Mylili się.
Ogrzewanie parą miało być tanie, ekologiczne, a koszty nie przekraczać ceny za tonę węgla. Przynajmniej tak Zakłady Chemiczne zapewniały mieszkańców Dworów ponad 20 lat temu, gdy ci zdecydowali się podłączyć rurociągi ciepłownicze do swoich domów. Wtedy też część rodzin, które zaczęły pobierać parę, postanowiło wyburzyć piece węglowe.
Taki sposób ogrzewania był dla nich korzystny. Ludzie mieli czyste powietrze, nie musieli martwić się o zakup węgla i dokładanie do pieca. W tym sezonie grzewczym doznali szoku, gdy otrzymali pierwsze rachunki i przyszło im płacić nawet kilkaset złotych za kilka dni grzania.
Rachunki ciągle rosły
Zofia Krawczyk mieszka na tym osiedlu od wielu lat. Kiedy zaoferowano jej podłączenie do rurociągów, bardzo się ucieszyła.
- Powiedziano nam, że para, którą możemy ogrzewać dom, to środek uboczny z Zakładów Chemicznych. Wcześniej była po prostu wypuszczana w powietrze - wspomina kobieta. - Stwierdziliśmy, że to musi się opłacać - dodaje.
W podobnej sytuacji było wiele innych rodzin, które także zdecydowały się na parę. W ten sposób ogrzewane były trzy gęsto zaludnione ulice: ul. Wiejska, ul. Koszykowa i ul. Zwycięstwa, w tym także szkoła podstawowa oraz gimnazjum i okoliczny sklep.
Ogrzewanie parą nie okazało się takie tanie, jak zapewniano. Mieszkańcy jednak nie narzekali. Cieszyli się, że są ekologiczni, a inni muszą się martwić o zakup węgla. - Dostawaliśmy wysokie rachunki, ale było warto. Powietrze na osiedlu było czyste i rześkie jak w górach - mówi Anna Kiszczak, która kiedyś także ogrzewała swój dom parą.
Pierwsze problemy rozpoczęły się dwa lata temu. Co miesiąc cena rachunku była inna. - Byliśmy przerażeni, bo nigdy nie wiedzieliśmy, jak wysoki rachunek przyjdzie następnym razem. Dlatego część mieszkańców postanowiła wrócić do palenia węglem - mówi Anna Kiszczak.
Tym sposobem ze 100 podłączonych domów zostało nieco ponad 70. - W tej okolicy mieszkają głównie starsi, schorowani ludzie. Nie wszyscy mają siłę palić w piecach. Dlatego choć rachunki były coraz wyższe, nie rezygnowali - opowiada Anna Kiszczak.
W kwietniu tego roku Zakłady Chemiczne „Synthos” wymieniły licznik mierzący zużycie pary. Ceny wzrosły drastycznie. Małgorzata Gieregowska, która także podłączyła się do rurociągu, nie cieszyła się długo. - Rok czasu żyłam bez węgla. Byłam wniebowzięta. Szybko się to jednak skończyło - mówi kobieta. Rachunek, który dostała za kwiecień, był ogromny. - Tłumaczyli nam, że wymieniono licznik, który do tej pory działał na naszą korzyść - dodaje. Zrezygnowała.
Zofia Krawczyk za 12 dni ogrzewania w październiku dostała 720 zł do zapłacenia. Zmieniła się także opłata stała, która w jej przypadku z 90 zł podniosła się aż do 190 zł. - Teraz za 5 dni w listopadzie zapłaciliśmy 211 zł, a sąsiedzi za ogrzewanie budynku o takiej samej powierzchni dostali za 17 dni aż 1050 zł. A przecież nie było wielkich mrozów - mówi zrozpaczona.
W poprzednich latach w okresie zimowym kobieta płaciła ok. 600 zł za miesiąc. Na szczęście nie zlikwidowała pieca węglowego i kupiła już węgiel na zimę. - Nie mieliśmy innego wyjścia, przecież na ogrzewanie parą brakowałoby mi wypłaty - mówi pani Zofia.
Rurociągi w rozsypce
Ci, którzy jeszcze nie zrezygnowali z pary, obawiają się, że rurociąg niedługo zostanie zdemontowany i nie będą mieć ogrzewania. - Na osiedlu mówi się od jakiegoś czasu, że to koniec ogrzewania od Synthosu, że im się nie opłacają naprawy - mówi pani Zofia.
Sam rurociąg jest w tragicznym stanie. Rury są pordzewiałe, w wielu miejscach uchodzi z nich para, nieraz co metr są załamania. Widać, że nie był remontowany od dawna. - Kiedyś konserwował go jeden z mieszkańców, niestety zmarł. Teraz nie zajmuje się tym nikt - mówi Anna Kiszczak.
Jak się okazuje, ten problem dostrzegają tylko sami mieszkańcy. - Rurociągi ciepłownicze będące własnością Synthos, jak i pozostała infrastruktura techniczna służąca do przysyłania energii cieplnej, utrzymywana jest w należytym stanie technicznym - przekonuje Agata Kościelnik z firmy Synthos.
Ludzie mają problem
Pomimo ogromnych rachunków wielu mieszkańców nie chce rezygnować z pary, byle nie była ona taka droga. - Przecież to czysta ekologia, tym bardziej teraz, gdy w okolicy są takie problemy ze smogiem. Poza tym dla starszych ludzi to najlepsze rozwiązanie - mówi Małgorzata Gieregowska.
Synthos potwierdza, że ceny wzrosły w ciągu ostatnich dwóch lat, ale średnio tylko o 6,5 procent. - Obecnie stosowana taryfa dla ciepła została wprowadzona w dniu 11 września 2014 r. - mówi Agata Kościelnik. Mieszkańcy na rachunkach widzą co innego. - 6,5 procent? Komu, bo nam przynajmniej 100 procent - denerwują się ludzie.
Niektórzy z goryczą twierdzą, że widocznie dla Synthosu są zupełnie nieważni, skoro są tak lekceważeni. - Zakłady Chemiczne truły nas całe życie, a teraz chcą się nas pozbyć - mówi Anna Kiszczak.Do rurociągu podłączona jest również Szkoła Podstawowa i Gimnazjum w Dworach. Nie wiadomo, co będzie teraz ze szkołami. W Radzie Miasta znają sprawę i podobno myślą, jak ją rozwiązać. - Prawdopodobnie zostanie zwołana nadzwyczajna sesja w związku z tym - mówi radny Łukasz Nowak.
