Zazwyczaj jest tak, że ktoś z domowników usłyszy charakterystyczne, mało miłe dla ucha brzęczenie. Może nie od razu zwróci uwagę, zacznie dociekać, kto ów dźwięk wydaje, ale sprawca objawia się dosyć szybko: a to przysiądzie gdzieś na oknie albo firance, wpadnie do domu i lata jak oszalały. Szerszeń albo osa, bo o nich mowa, budzą strach. Podobnie jak opowieści o ukąszeniach i ewentualnych konsekwencjach dla uczulonych.
- Po bliskim spotkaniu z osą, każde brzęczenie, podrywa mnie na równe nogi - opowiada 60-letni gorliczanin.
Owada połknął razem z napojem w szklanej butelce. Wcześniej pił z niej, odstawił tylko na chwilę, bo poszedł do łazienki. Butelka stała na stoliku w ogrodzie. Niczego nie przeczuwał. Nie sprawdził, tylko po prostu upił łyka. Poczuł ból w gardle, odkrztusił osę. Błyskawicznie zaczął się dusić. Robił się coraz bardziej siny na twarzy. Bliscy natychmiast wezwali karetkę, ale nie czekali, zanim dojedzie na miejsce. Wyjechali jej naprzeciw. Siostrzenica trzymała w pogotowiu zwykłe plastikowe rurki do napojów, gotowa wcisnąć mu je w gardło, by nie dopuścić do całkowitego obrzęku.
- Z ratownikami spotkaliśmy się na ulicy Stróżowskiej - opowiada dalej. - Natychmiast dostałem zastrzyk, potem kolejny. Powoli obrzęk gardła ustępował, ale co moje, to przeżyłem - dodaje jeszcze.
Gniazdo os czy szerszeni potrafi mieć nawet do 80 centymetrów średnicy. W każdym, setki owadów. Aura sprzyja, gniazda są pełne młodych osobników.
- Najczęstsze wyjeżdżaliśmy do usuwania gniazd w Gorlicach, Libuszy, Bieczu - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach.
ZOBACZ KONIECZNIE: