18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oto galicyjscy bohaterowie niepodległej Polski

Redakcja
Rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (1882-1915)
Rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (1882-1915) archiwum
11 listopada 1918 r. Polska odzyskała niepodległość po 123 latach rozbiorów. Mateusz Drożdż przedstawia sylwetkę Józefa Piłsudskiego i 11 mniej znanych, lecz równie dzielnych żołnierzy z Galicji.

Józef Piłsudski (1867-1935)

Polski mąż stanu, jedna z najważniejszych postaci polskiej historii, ojciec polskiej niepodległości, krakowianin przez kilkanaście lat życia i po śmierci - leży wśród polskich królów w katedrze na Wawelu. Zamieszkał w Krakowie w 1902 roku. Początkowo nazywał mieszkańców zaboru austriackiego dość ironicznie "Galicjanami", a nie Polakami. Jednak potem jego stosunek do miejscowych zmienił się na lepsze. Przez kolejne lata przygotowywał wystąpienie przeciwko Rosji, w poszukiwaniu sojuszników jeżdżąc nawet do Japonii, organizował paramilitarne siły zbrojne, pozyskując ich członków nie tylko w Galicji, ale w całej Europie. Aby móc prowadzić taką działalność, musiał współpracować z austriackimi służbami.

Jego strzelcy w szarych mundurach ruszyli do boju świtem 6 sierpnia 1914 roku z krakowskich Oleandrów. "Spotkał was ten zaszczyt niezmierny, że pierwsi pójdziecie do Królestwa (…) jako czołowa kolumna wojska polskiego idącego walczyć za oswobodzenie ojczyzny" - ogłosił swoim żołnierzom. Strzelcy rozrastali się liczebnie i wkrótce przekształcono ich w Legiony Polskie, a Józef Piłsudski został mianowany brygadierem. Ze swoimi żołnierzami przebył praktycznie cały szlak bojowy, i choć nie był zawodowym wojskowym, dowodził osobiście i z powodzeniem w wielu bitwach.

Gdy uznał, że Niemcy i Austro-Węgry nic więcej już Polakom dać nie mogą, odmówił dalszej współpracy i w 1917 roku został internowany. Jego popularność w społeczeństwie cały czas rosła - jako walczącego czynnie z jednym zaborcą i ofiary prześladowań dwóch pozostałych.

Po przyjeździe do Warszawy 11 listopada 1918 roku przekazano mu komendę nad wojskiem, w stolicy rozpoczęto też rozbrajanie żołnierzy niemieckich - co zostało później uznane za dzień, w którym świętowana jest polska niepodległość. Wkrótce został Naczelnikiem Państwa (drugim w historii po Tadeuszu Kościuszce) i później - Marszałkiem Polski. Był naczelnym wodzem w zwycięskiej wojnie 1920 roku.

Pełnił ważne role w rządzie i w państwie, po przewrocie majowym w 1926 roku przejął praktycznie pełnię władzy. Gdy zmarł, został pochowany na Wawelu. Obecnie w niemal każdym mieście jest ulica Józefa Piłsudskiego. W Krakowie jest jeszcze most Józefa Piłsudskiego (nazwy nadano jeszcze za życia Józefa Piłsudskiego), ul. Legionów Piłsudskiego oraz kopiec Józefa Piłsudskiego.

Major Kazimierz Herwin-Piątek (1886-1915)

"Zagrały trąby na larum srogo/ I krwawa bitwa się wszczyna,/ W odmęcie bitwy widać tam kogo?/ Postać dzielnego Herwina" - pisał o swoim dowódcy w wierszu jeden z legionistów. Dziś już zapomniany, jednak w 1914 roku był jednym z najważniejszych strzelców Józefa Piłsudskiego, którzy wyruszyli z krakowskich Oleandrów. Dwa dni później przejął dowodzenie nad 1. Kompanią Kadrową i na jej czele wkraczał do Kielc. Był rodowitym krakowianinem, który po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, przez 7 lat pracował w Muzeum Narodowym.

Był dowódcą batalionu, a mimo to nosił jak zwykły piechur plecak (wypchany dużą ilością książek) i w poczuciu solidarności z podwładnymi nie chciał korzystać ze służbowego konia. Osobiście dawał przykłady męstwa, jak w bitwie pod Krzywopłotami, gdzie rosyjski karabin maszynowy wystrzelał mu prawie całą kompanię, ale jego - idącego na czele oddziału - nawet nie drasnął. "Wszystkich kula dostała, ja zostałem żywy. Wprost wstyd mi było wracać całym z tego piekła" - wspominał. Jeden z najmężniejszych, "ale szczególniej odznaczał się niezwykłą, nadludzką nieraz szlachetnością serca (…) i bezgraniczną dobrocią" - wspominali go koledzy. Kule dosięgły go pod Łowczówkiem w grudniu 1914 r. i pod Konarami niedaleko Sandomierza w maju 1915 r. , gdzie ciężko ranny zmarł dzień później. I tak spełniły się jego przeczucia, gdyż żegnał się słowami: "Ja już z tej wojny nie wrócę". Pośmiertnie odznaczono go Orderem Virtuti Militari.

Kapitan Franciszek Pększyc-Grudziński (1891-1915)

"Od lat nie czytuję nic prócz Słowackiego i taktyki" - mówił ten jeden z pierwszych polskich harcerzy, student Politechniki Lwowskiej i Uniwersytetu Jagiellońskiego, wnuk powstańca. Jeszcze przed wybuchem wojny był wykładowcą na strzeleckim kursie oficerskim, później sam dowodził. "Był jak rycerze dawni bywali,/ żołnierz bez skazy i trwogi,/ kuty na wielką miarę ze stali/ i w wielkie idący drogi. (…) Czuł, że zadaniom wielkim podoła,/ chciał wielkie na się brać rzeczy,/ w pół drogi śmierci spotkał Anioła/ dziwnie się plecie los człeczy" - napisał parę dni po jego śmierci jeden z podwładnych w wierszu "Na śmierć Grudzińskiego".
Ten kochający poezję oficer I Brygady, całkowicie oddany służbie i swoim żołnierzom, zginął pod Modliborzycami niedaleko Janowa Lubelskiego w czerwcu 1915 r. Podczas patrolu został raniony rosyjską kulą w głowę i aby uniknąć niewoli, dobił się strzałem z pistoletu w serce. Aby wynieść z ziemi niczyjej jego zwłoki, legioniści musieli rozpocząć ciężki ostrzał artyleryjski pozycji wroga i dopiero pod jego osłoną sanitariusze zdołali zabrać ciało. Pochowano go dzień później, a podczas mowy pogrzebowej warta stojąca na baczność przy trumnie zaczęła płakać. Wywarło to głębokie wrażenie nie tylko na legionistach, ale i na obecnych w kościele oficerach austriackich "Ci ludzie umieją kochać swoich przełożonych" - mówiono później z podziwem.
Pośmiertnie odznaczono go Orderem Virtuti Militari.

Pułkownik Leopold Kula-Lis (1896-1919)

Na jego trumnie złożono wieniec od Naczelnego Wodza z napisem: "Memu dzielnemu chłopcu - Józef Piłsudski". Był bohaterem licznych międzywojennych książek i broszurek, patronem pociągu pancernego i drużyn harcerskich. Pochodził spod Rzeszowa, był przedwojennym skautem, a potem oficerem w I Brygadzie. Został wcielony do armii austriackiej i walczył na froncie włoskim, w trakcie leczenia ran zgłosił się do konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. W 1919 roku, będąc na froncie ukraińskim, został ciężko ranny w walkach pod Torczynem niedaleko Łucka. W czasie odwrotu wziął na siebie "najodpowiedzialniejsze, lecz i najniebezpieczniejsze zadanie. Śmierć nie oszczędziła tego dzielnego żołnierza i wróżącego wielkie nadzieje dowódcy. Młoda armia polska straciła jednego z najlepszych swych oficerów" - ogłosił Sztab Generalny.

Rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (1882-1915)

Ten syn szambelana dworu cesarskiego, prawnuk szwoleżera spod Somosierry i przedwojenny oficer armii habsburskiej przeszedł do historii dowodząc szarżą pod Rokitną na Bukowinie niedaleko Chocimia. 13 czerwca 1915 roku poprowadził tam do ataku 60 ułanów z II Brygady. Polacy mimo gęstego ognia karabinów maszynowych i dział rosyjskich, przejechali trzy linie okopów wroga. Czwartej nie dali już rady. Bez ran i na koniach do własnych szeregów powróciło ich 6, z pozostałych poległo i zmarło z ran 18 ułanów, w tym Dunin-Wąsowicz, a kilku trafiło do niewoli. Pod osłoną nocy Rosjanie sami opuścili swoje pozycje.
Atak polskich ułanów przeszedł do legendy, mimo że w polskiej historii było więcej bardziej udanych szarż kawaleryjskich. Bohaterowie spod Rokitny zostali uwiecznieni na obrazach m.in. Wojciecha Kossaka.

Strzelec Jurek/Jerzy Bitschan (1904-1918)

"Kochany Tatusiu! Idę dzisiaj zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle sił, by móc służyć i wytrzymać" - napisał w liście do swojego ojca ten uczeń gimnazjum we Lwowie. Drobny, szczupły, niewysoki harcerz, który jeszcze był dzieckiem, zgłosił się na ochotnika do polskich oddziałów. Zginął dzień później w walce na cmentarzu Łyczakowskim na osiem dni przed swoimi czternastymi urodzinami. Gimnazjalista był jednym z najmłodszych ochotników poległych w obronie Lwowa i stał się symbolem Orląt Lwowskich. Ojciec, który po przeczytaniu listu poszedł go szukać, znalazł ciało Jurka na skrwawionym śniegu, okryte białymi chryzantemami. W międzywojennej Rzeczypospolitej znali go wszyscy - pisano o nim wiersze, śpiewano piosenki, a on i pozostałe Orlęta inspirowali malarzy. W walkach o Lwów, oprócz dorosłych, poległo prawie 200 młodych Polaków.

Generał broni Kazimierz Sosnkowski (1885-1969)

Urodził się w Warszawie, uczył w Petersburgu, studiował we Lwowie, na wojnę wyruszył z Krakowa. "Kocha muzykę, lubi szarówką dopaść fortepianu na jakiejś kwaterze i grać Schumanna, Chopina. (…) Obchodzą go jak najżywiej nowe szkoły malarskie, a literaturę rozumie, jakby się miłości słowa uczył we Francji" pisał o nim jeden z legionistów. Gdy wybuchła I Wojna Światowa miał na to czas, tylko w rzadko występującym czasie wolnym. Walczył w I Brygadzie i był tam numerem 2, zaraz po Józefie Piłsudskim, który mówił do niego per "Szefie". Brało się to z pełnionej przez Sosnkowskiego funkcji szefa sztabu Brygady. Był prawą ręką Komendanta, jego powiernikiem, człowiekiem do specjalnych poruczeń, także tych, które wymagały dyskrecji i wyobraźni. Józef Piłsudski konsultował z nim również swoje pomysły i działania polityczne. Pod nieobecność Piłsudskiego dowodził skutecznie legionistami w czasie krwawej bitwy pod Łowczówkiem na południe od Tarnowa w Wigilię 1914 roku. Po kryzysie przysięgowym i internowaniu Piłsudskiego towarzyszył mu w Magdeburgu, gdzie analizowali polityczne wieści prasowe i toczyli szachowe pojedynki. Wrócili razem do Warszawy. Walczył w wojnie 1920 roku, pełnił ważne funkcje w państwie, jednak polityczna rola Sosnkowskiego zmalała, gdy w trakcie przewrotu majowego próbował popełnić samobójstwo. Później walczył w 1939 roku, a po śmierci gen. Władysława Sikorskiego na ponad rok został Naczelnym Wodzem. Pozostał na emigracji, zmarł w Kanadzie. Ulice Kazimierza Sosnkowskiego znajdują się w Mistrzejowicach i w Chrzanowie.

Gen. dywizji Bolesław Wieniawa--Długoszowski (1881-1942)

Człowiek wielu talentów - był lekarzem, poetą, malarzem, politykiem, dyplomatą i wojskowym. Władał kilkoma językami, przyjaźnił się z wieloma artystami, tłumaczył na polski prozę Josepha Conrada i poezję Charlesa Baudelaire'a. Walczył w kawalerii I Brygady od początku I wojny światowej. "Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski" - miał odpowiedzieć Henrykowi Sienkiewiczowi, gdy ten krzywił się, że legioniści współpracują z Niemcami. Później został oficerem ordynansowym i jednocześnie adiutantem Józefa Piłsudskiego, a ich prywatne stosunki stały się bardzo zażyłe. "Za to go lubię, że gdy był mus, mogłem na niego liczyć bez względu na położenie" - mówił Komendant. Był nie tylko odważnym żołnierzem - "jest on oficerem wybitnym i jako taki nadaje się na każde stanowisko w Sztabie Generalnym" - głosiła jedna z opinii. Był kawalerem Orderu Virtuti Militari i szeregu innych odznaczeń polskich i zagranicznych. Po wybuchu II wojny światowej został wskazany przez prezydenta Ignacego Mościckiego na jego następcę na stanowisku prezydenta RP. Nie objął jednak tej funkcji. Wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Mimo starań nie przyjęto go do Wojska Polskiego, mianowano za to posłem na Kubie, jednak w przeddzień wyjazdu popełnił samobójstwo. Zdaniem jego biografa, prof. Jacka Majchrowskiego, był to "człowiek prawy i szlachetny, stawiający interes kraju ponad wszystko inne". Po latach pochowano go na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Pułkownik pilot Roman Florer (1886-1973)

W czasie wyzwolenia Krakowa 31 października 1918 r. został pozbawiony władzy nad swoimi żołnierzami w podkrakowskich Rakowicach. Podejrzewano, że jest obcym, ale szybko okazało się, że ten kapitan austro--węgierskiego lotnictwa jest stuprocentowym Polakiem, choć o niemiecko brzmiącym nazwisku. W czasie I wojny światowej dowiódł, że jest odważnym lotnikiem i sumiennym oficerem o talentach organizacyjnych, a w 1917 roku objął dowództwo nad krakowskim lotniskiem w Rakowicach.
Po odzyskaniu wolności przez Kraków nie tylko pomógł zabezpieczyć sprzęt i infrastrukturę na lotnisku, ale i przekonał licznych specjalistów lotniczych różnych narodowości do pozostania w Krakowie i do służby w polskim lotnictwie. Baza, magazyny, zaplecze warsztatowe, samoloty, ich fachowa obsługa, lotnicy i sprawny dowódca - to wszystko sprawiło, że lotnisko w Rakowicach stało się kolebką polskiego lotnictwa wojskowego. Na krakowskim lotnisku z samolotów i lotników wracających z wojennej tułaczki formował pierwsze polskie eskadry bojowe, które wysyłano na front ukraiński oraz nad Śląsk Cieszyński, a potem na front bolszewicki. W 1919 roku zorganizował pierwszą polską szkołę pilotów. Roman Florer dowodził później m.in. 4. Pułkiem Lotniczym w Toruniu i Szkołą Orląt w Dęblinie, w 1929 roku przeniesiono go w stan spoczynku. Walczył jeszcze w obronie Warszawy, po II wojnie światowej pracował jako zwykły technik na Górnym Śląsku i wiódł z żoną bardzo skromne życie.

Podpułkownik Wilhelm Wilk-Wyrwiński (1882-1918)

Gdyby nie wojna, mógłby zostać malarzem i grafikiem. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a z zawodu był nauczycielem. Jeden z jego przodków był powstańcem za czasów Tadeusza Kościuszki, a on sam zaangażował się w ruch strzelecki jeszcze przed wojną. Walczył w I Brygadzie, po kryzysie przysięgowym - jako obywatel Austro--Węgier - trafił do armii austriackiej na front włoski. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został dowódcą pierwszego polskiego pociągu pancernego nazwanego "Piłsudczykiem", który torował polskiej odsieczy z Krakowa drogę do obrońców Lwowa. Poległ w walce z Ukraińcami 28 grudnia 1918 r. pod Persenówką na lwowskich przedmieściach. "Przedwczesna śmierć (…) nie pozwoliła mu rozwinąć skrzydeł tak, jakby to był z pewnością potrafił, i wypowiedzieć w sztuce, dla której się urodził, wszystkiego, co przepełniało jego bogatą duszę" - pisano o nim.
"Był artystą. (…) Miał duszę wrażliwą, nerwową, reagującą na każdy przejaw piękna. (…) Marszałek Piłsudski obejrzawszy jego dzieła oświadczył, że nigdy by nie przypuszczał, by ten skromny człowiek taił w sobie takie bogactwo. (…) Oddał swe życie w obronie Lwowa. Gdyby żył, ileż by jeszcze mógł stworzyć, ile piękna barw rzuciłby ludziom przed oczy" - takimi słowami scharakteryzowano jego postać. Pośmiertnie odznaczono go Orderem Virtuti Militari oraz zorganizowano kilka wystaw jego prac malarskich. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Kapitan Antoni Stawarz (1889-1955)

"W nocy z 30 na 31 października z kilkoma kolegami i garścią swych tarnowiaków przypiął kokardy narodowe, opanował koszary (…) na Podgórzu, Polaków i Czechów przeciągnął na swą stronę, Niemców rozbroił, (…) wysłał patrole na miasto, odkomenderował oddział do zajęcia odwachu, postarał się sterroryzować wiadomością o fakcie dokonanym władze i pobudzić żołnierzy polskich całej załogi Krakowa i okręgu do wystąpienia. Zrobił to, co Wysocki w Noc Listopadową, a zrobił szczęśliwie" - pisał o nim gen. Marian Kukiel. Sprawne i szybkie wyzwolenie Kraków zawdzięczał właśnie jemu - porucznikowi piechoty, dowódcy kompanii ckm-ów - który porwał Polaków do czynu i manifestacji siły, wobec których Austriacy skapitulowali bez walki. "Imię jego i imiona jako krakowian czy tarnowiaków winna zapisać historia i wspominać ojczyzna" - podsumował gen. Kukiel. Stawarz awansował na kapitana, służył dalej w wojsku, walczył na froncie ukraińskim. Jednak za wyzwolenie Krakowa nie przyznano mu ani Orderu Virtuti Militari, ani nawet Krzyża Niepodległości, a w 1929 roku przeniesiono go do rezerwy. O jego zasługach z 31 października pamiętały jedynie władze miasta Krakowa, które zapraszały go na kolejne rocznice wyzwolenia i po zwolnieniu z wojska dały pracę w urzędzie miejskim.
W czasie wojny Stawarz był członkiem Armii Krajowej, a po II wojnie - jako niepewny politycznie i "do obecnej rzeczywistości ustosunkowany negatywnie" - pracował na podrzędnych stanowiskach. Został pochowany na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Pułkownik Władysław Belina-Prażmowski (1888-1938)

Urodzony kawalerzysta, którego oddziały nawiązywały do fantazji dawnej polskiej jazdy.
"Zdumiony byłem tem, co się tu dzieje. (…) Tu przy Belinie, (…) śmiech panował, tu, w tej wiosce wieczorami odbywały się bale, (…) wyprawiano taniec, (…) grała muzyka, tu było wesoło, tu było życie. (…) To ułani polscy w smutki wojny wnosili życie" - wspominał marszałek Józef Piłsudski wizytę w jego oddziale. "Miał charakter solidny, prawy, usposobienie wesołe i otwarte, umysłowość prostolinijną i wiele wrodzonej inteligencji. Bardzo uczynny i powszechnie lubiany" - oceniał go Kazimierz Sosnkowski.
Na wojnę wyruszył jeszcze przed 1. Kompanią Kadrową - 2 sierpnia 1914 r. na czele 7-osobowego oddziału odbył furmankami patrol po zaborze rosyjskim, docierając aż po Jędrzejów. Później on i jego ułani również odznaczali się odwagą, a często wręcz brawurą w obliczu wroga. W 1918 roku walczył z Ukraińcami, a w kwietniu 1919 roku odbił z rąk Rosjan Wilno, gdzie zdobył jeńców, olbrzymie zapasy oraz lokomotywy i kilkaset wagonów. Zdaniem Piłsudskiego był to "najpiękniejszy czyn wojenny, dokonany w tej wojnie przez polską jazdę". Zły stan zdrowia zmusił pułkownika do przejścia do rezerwy. Potem zamieszkał w Krakowie, a w 1931 roku został wybrany na prezydenta miasta i pełnił tę funkcję przez prawie 2 lata. Mimo kryzysu i konieczności sporych oszczędności krakowianie dobrze ocenili jego prezydenturę i jej osiągnięcia. Po śmierci pochowano go na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska