Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owce wracają w góry, bo Unia daje dopłaty

Tomasz Mateusiak
W powiatach tatrzańskim i nowotarskim owiec jest o 30 proc. więcej niż jeszcze trzy lata temu
W powiatach tatrzańskim i nowotarskim owiec jest o 30 proc. więcej niż jeszcze trzy lata temu Wojciech Matusik
Z rolnikami na Podhalu, Spiszu, Orawie i w Pieninach nie jest tak źle, jak się powszechnie uważa. Z danych, jakie uzyskaliśmy w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, wynika, że od trzech lat w pow. tatrzańskim i nowotarskim systematycznie rośnie liczba hodowanych krów i owiec.

Dzięki temu na ziemi nowotarskiej już teraz jest więcej "wełniastych zwierząt", niż w 1996 r., gdy górale zaczęli odchodzić od gazdówek. Czyżby teraz trend się odwrócił i bycie rolnikiem znów stało się modne?

W owcach jest przyszłość

Na Podhalu z roku na rok rośnie liczba owiec. O ile trzy lata temu w powiecie nowotarskim i tatrzańskim zarejestrowanych było niecałe 47 tys. tych zwierząt, to już na początku kwietnia tego roku w rejestrach ARMiR widniało 62,5 tys. owieczek. Oznacza to, że tylko w trzy lata stado powiększyło się o przeszło 32 procent. Dlaczego? - Bo coraz bardziej to się opłaca - mówi Jan Janczy, dyrektor biura Związku Hodowców Owiec i Kóz. - Więcej ludzi garnie się do owczarstwa. Dzieje się tak z jednego powodu.

Zdaniem Janczego, liczba owiec zaczęła na Podhalu rosnąć po tym jak zaczęto rolnikom wypłacać większe dotacje. Obecnie za każde zwierzę górale dostają 30 euro rocznie (ok. 120 złotych) dotacji z Unii Europejskiej.

To jednak nie wszystko, bo kilka lat temu, po prośbach Związku Hodowców, Ministerstwo Rolnictwa zaczęło dopłacać po 300 zł rocznie do każdej maciorki (samica owcy), która pochodzi z dwóch tradycyjnych na Podhalu i zagrożonych wyginięciem gatunków (cakiel i owca górska barwna). - Łącznie na jedną sztukę rolnik może dostać więc nawet 420 zł rocznie - mówi dyrektor Janczy. - Rocznie ze stada liczącego 70 sztuk można zatem zarobić prawie 30 tys. zł. To nie są małe pieniądze.

Dlatego większe stada są teraz najpopularniejsze. Oczywiście na owcach można zarobić też w inny sposób, - Ale w porównaniu z dopłatami są to mniej skuteczne metody - mówi Dawid Sojka, pracujący jako juhas na Orawie. Za wełnę płacą 2 zł za kilo (dorosła owca dwa razy do roku da maksymalnie 3 kg wełny), a legalnie oddawać baranów na ubój się nie opłaca.

Trzeba wówczas opłacić weterynarza i masarnię, co zabiera cały zysk ze sprzedaży mięsa. - Jedyną formą dorobienia na owcy jest więc sprzedaż mleka. Nasze owce nie produkują go zbyt dużo, więc o kokosach też nie ma mowy - mówi.

Krowa także daje zyski

Skoro owce dają tak mało mleka, to co zjadają setki tysięcy turystów, którzy co roku odwiedzają Podhale i pałaszują tu oscypki? Odpowiedź brzmi - sery z mleka krowiego. Na Podhalu opłaca się teraz mieć krowę. Ich liczba w ostatnich trzech latach skoczyła tu o prawie 7 tysięcy sztuk. - Na krowie idzie zarobić. Człowiek ma mleko, z którego zrobi serek i sprzeda turystom. Do tego raz w roku można sprzedać cielaka. Dotacje też dają korzyść - wylicza Jan Kurnyta, góral z Białki Tatrzańskiej. - Ja sam jeszcze niedawno miałem dwie krowy, a teraz mam sześć. Gazdówka co roku przynosi mi więcej pieniędzy, niż wynosi pensja mojej żony na poczcie - dodaje.

Świnie to już przeszłość

Analizując dane dotyczące zwierząt żyjących pod Tatrami można zauważyć, że tutejsi rolnicy prawie w ogóle nie hodują świń. Na Podhalu jest ich zaledwie 1,5 tys. sztuk (każdego roku coraz mniej). - Dzieje się tak, bo trzymanie wieprzy jest w górach zbyt kosztowne - mówią pracownicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z Czarnego Dunajca. - W naszej kiepskiej ziemi ziemniaki czy zboża rodzą słabo. Dlatego paszę dla świń trzeba kupować, a to rodzi koszty. Góralom taniej jest kupić wieprzowinę w sklepie niż samemu na nią harować.

Pustki pod Babią Górą

Z danych ARiMR wynika także, że o ile gazdowie na Podhalu przeżywają renesans, to ci z powiatu suskiego dali sobie z rolnictwem spokój. Tutaj bowiem co roku zmniejsza się liczba zarówno hodowanych zwierząt, jak i użytkowanego areału.

Rozmowa z dr. inż. Maciejem Murawskim, specjalistą od hodowli owiec z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie

Podhale wraca do owiec?
Nie chcę wydawać tak optymistycznych wyroków.

Dane pokazują, że w ostatnich latach wzrosła liczba "wełniastych" zwierząt żyjących pod Tatrami. Ich hodowla musi się opłacać.
Sama hodowla nie opłaca się wcale. Stada w górach są bowiem mało wydajne pod względem produkcji mleka. O sprzedaży wełny nie mamy nawet co mówić, bo obecnie płaci się za nią grosze. W większości przypadków jedynymi istotnymi powodami, dla których gazdowie trzymają owce, to po pierwsze dopłaty, jakie można otrzymać od państwa i Unii Europejskiej, a po drugie to tradycja.

Fakt jest jednak faktem, że liczba owiec rośnie.
Stopniowo tak, ale według mnie to raczej krótkoterminowy trend, niż rzeczywisty wzrost pogłowia, który mógłby przełożyć się na wzrost produkcji owczarskiej. Nie chcę być złym prorokiem, ale sądzę, że dopóki będą unijne dopłaty, dopóty owce będą hodowane na podobnym poziomie jak do tej pory. Jednak w perspektywie następnych lat pogłowie owiec nie tylko na Podhalu, ale i w całej Polsce będzie się stopniowo zmniejszać. Ponieważ dopłaty nie będą trwały wiecznie, górale będą odstępować od stad.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska