W wyniku pożaru i w czasie prowadzonej dotychczas akcji nikt nie ucierpiał.
Pewne jest również to, że będą finansowe straty. Pożar spowodował bowiem konieczność zamknięcia jednej z trzech ścian, na których w "Brzeszczach"prowadzone jest wydobycie. Ich wysokość będzie można oszacować po zakończeniu trwających działań.
- Poza rejonem zagrożenia kopalnia pracuje normalnie. Na dwóch pozostałych ścianach utrzymane jest pełne wydobycie - podkreśla Zdzisław Filip z działu nadzoru KWK "Brzeszcze".
Zdolność produkcyjna brzeszczańskiej kopalni wynosi od 7,9 tys. do 8 tys. ton na dobę. W poniedziałek, po wybuch pożaru, wydobycie zamknęło się na poziomie 7,2 tys. tony.
- W tej chwili trudno określić, jaki będzie to mieć wpływ na zakres wydobycia. Istnieje na przykład możliwość jego zwiększenia na dwóch pozostałych ścianach - twierdzi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej SA, do której należą "Brzeszcze".
Poza tym w kopalni trwają przygotowania do uruchomienia kolejnej ściany wydobywczej.
W tym momencie najważniejsze jest, jak mówią w "Brzeszczach", że w wyniku pożaru ani w trakcie prowadzonych działań nikt nie odniósł obrażeń i nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego. Przy tej okazji w kopalni przypomniano tragiczne zdarzenie sprzed dziewięciu lat. Wtedy doszło do zapalenia metanu, w wyniku czego jeden górnik zginął, a 11 zostało rannych.
Teraz udało się uniknąć tragedii. W poniedziałek rano, gdy czujniki wykryły zwiększone stężenie tlenku węgla na głębokości ponad 700 m, natychmiast wycofano ze ściany 14 obecnych tam górników - zgodnie z obowiązującą procedurą.
Rzecznik Kompanii informuje, że był to pożar endogeniczny, do którego dochodzi najczęściej na skutek samozapalenia się węgla.
- Kopalnie są przygotowane na tego rodzaju zdarzenia, ale w 100 procentach nie można przewidzieć, kiedy i w jakiej skali wystąpią - twierdzi rzecznik.
W KWK "Brzeszcze" zapewniają, że akcja prowadzona jest bardzo spokojnie.
- Z naciskiem na zapewnienie bezpieczeństwa. Cały czas badamy skład powietrza w zagrożonym rejonie - zaznacza przedstawiciel nadzoru w kopalni.
Brzeszczańska kopalnia jest jedną z najbardziej metanowych w Kompanii. We wtorek rejon zdarzenia zabezpieczało osiem zastępów ratowników, w tym cztery z "Brzeszcz", dwa z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Jaworznie, wspierane na zmianę przez zastępy z innych kopalń Kompanii. Oprócz tego obecny jest zespół z Centralnej Stacji Ratownictwa w Bytomiu, zajmujący się opomiarowaniem miejsca zdarzenia. - W pierwszym rzędzie przewidziane jest otamowanie całego rejonu, z którego następnie, przez wprowadzenie prawdopodobnie ciekłego azotu, zostanie wyparte powietrze, aby stworzyć atmosferę beztlenową - tłumaczy Zdzisław Filip.
Stąd ugaszenie pożaru może zająć nawet kilkanaście tygodni.
Widocznym znakiem na powierzchni podziemnego pożaru w brzeszczańskiej kopalni są kłęby czarnego dymu unoszące się nad okolicą z szybu wentylacyjnego w Jawiszowicach.
Miss Małopolski 2012! Zobacz zdjęcia ślicznych kandydatek i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
