Ewa Ferens urodziła się w Bogatyni, a do przedwojennego domu dziadków w Jasieniu wprowadziła się pół wieku temu, gdy miała iść do szkoły podstawowej. Jej rodzice już nie żyją, rodzinne strony dawno temu opuściło również jej rodzeństwo, obecnie mieszka sama z psem. Od trzech lat jest na rencie z KRUS, niestety skromne uposażenie nie pozwala jej na sfinansowanie remontu.
Blisko sześćdziesięcioletnia dziś kobieta od dziecka boryka się z problemami zdrowotnymi. Częściowo są one skutkiem potrąceniem przez samochód zaraz po przeprowadzce do Jasienia. – Miałam ciężki wypadek, złamałam nogę i półtora roku leżałam w szpitalu, ale jakoś przyszłam do siebie.
Zapadający się dach, nakaz opuszczenia budynku
Stan techniczny jej domu podupadł w ostatnich latach. – To efekt wichur z ostatnich lat – przyznaje kobieta. Naprawę powstałej w dachu dziury zleciła jednemu z lokalnych fachowców, ten jednak nie tylko nie naprawił szkody, ale spowodował jeszcze większe zniszczenia. – Przyszedł pijany z kolegą i wpadł do środka. Zostawił mi tę dziurę, sama musiałam to przykryć workami foliowymi, żeby się nie lało.
Pani Ewa przywykła do życia bez bieżącej wody (przynosi ją sobie ze studni), a także bez lodówki - ściana z kontaktem jest zawilgocona, a w czasie opadów leje się z niej woda. W pokoju mieszkanki Jasienia porozstawianych jest około 10 pojemników na deszczówkę. Kobieta korzysta z kuchenki gazowej na butlę, a wnętrze ogrzewa piecem kaflowym.
Decyzją nadzoru budowlanego pani Ewa powinna opuścić swój dom, kobieta jednak nie chce się na to zdecydować. Chciałaby zamieszkać w murowanej dobudówce do drewnianego domu, która wymaga jednak zaadaptowania (obecnie pełni ona funkcję garażu).
Władze miasta i gminy Brzesko oferowały kobiecie lokal zastępczy. Inicjatywa spotkała się jednak z odmową mieszkanki Jasienia. - Jest tam melina pijacka, no i wspólna łazienka. Ja nie wytrzymam, mnie serce boli, nie dam rady tam iść jeszcze z chorą nerką - żali się.
Burmistrz Brzeska: "Pani musi chcieć pomocy"
Burmistrz Brzeska Tomasz Latocha naocznie widział warunki, w jakich żyje pani Ewa.
- Jesteśmy do dyspozycji z naszym MOPS-em, tylko pani musi chcieć tej pomocy. Pewne oferty pomocy były, nie ze wszystkich pani chciała skorzystać - wyjaśnia burmistrz Brzeska.
Samorządowiec przyznaje, że nie ma wielkiego wyboru w możliwości zaoferowania kobiecie lokalu zastępczego. - Mamy swoje ograniczenia i kolejki do lokali komunalnych czy lokali socjalnych są bardzo duże. To, co mamy w zasobie, proponujemy. Natomiast zupełnie inaczej jest mieszkać w mieszkaniu i mieć dostęp do wszystkich mediów, mieć to ogrzane, niż samemu chodzić po drewno, węgiel, bo to też jest sytuacja, w której pani wykazuje się nieporadnością. My ze swojej strony składamy oferty na tym poziomie, na którym dysponowaliśmy lokalami.
Pani Ewa jest rozgoryczona, że w sytuacji, gdy liczyła na pomoc, oferowano jej zakup 9-arowej działki w atrakcyjnej lokalizacji za cenę... 25 tys. zł. Taką propozycję miała usłyszeć przynajmniej trzy razy od różnych osób. - Chcieli, żeby mnie przydusić, przygnębić i kupić za półdarmo, taki jest ich cel - uważa kobieta.
Ostatnio sprawę warunków życia Ewy Ferens nagłośnił Waldemar Stós, przedsiębiorca i społecznik z Brzeska.
- Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Czy nie można by zorganizować jakiejś firmy budowlanej, aby poprawić jakość życia tej biednej kobiety? Pomaganie to jeden z piękniejszych aspektów bycia człowiekiem. Dzielenie się z innymi, wspieranie potrzebujących, czynienie dobra – to wszystko są działania, które wzbogacają nie tylko tych, którym pomagamy, ale również nas samych. Nadchodzi Boże Narodzenie, może uda się dać tej kobiecie odrobinę radości i nadziei na lepsze jutro i pokazać, że nie jest sama - apeluje Waldemar Stós.
Link do zbiórki na rzecz pani Ewy - TUTAJ.
