https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Patriotyczne jabłko i chmara muszek owocówek

Włodzimierz Zapart
Adam Wojnar/ Polskapresse
Gdy odliczałem ostatnie dni do swojego urlopu, na początku sierpnia gruchnęła wieść o rosyjskim embargu na polskie jabłka. Widmo ruiny zajrzało w oczy sadowników. Nasz internet zareagował natychmiast, rzucając hasło do kontrataku: sami kupmy te jabłka. Odpowiedzialnie i patriotycznie zwiększmy ich spożycie, dając jednocześnie odpór rosyjskiej sankcji. "Polacy zagryzają embargo Putina!" - piały wtedy z zachwytem niemieckie media.

Moja patriotyczna żona natychmiast odpowiedziała na apel i jabłka kupiła. Niestety, chyba trochę przeinwestowała. Naszą piętą achillesową okazała się realna konsumpcja - po prostu domownicy nie bardzo chcieli jabłka jeść. Coś tam oczywiście zjedliśmy, ale za mało! Efekt był taki, że po powrocie z urlopu w kuchni powitał nas stos owoców i chmara muszek owocówek.

Dziś, dwa-trzy tygodnie później, już mało kto o jabłkowym wzmożeniu pamięta. Internetowy słomiany zapał wypalił się i zgasł.
Czy Polacy patriotycznie kupują jabłka? Trudno powiedzieć, ale znając życie, śmiałbym powątpiewać. Gdy trzeba wydać parę własnych groszy, ludzie potrafią być niewiarygodnie skrzętni.

W tej sytuacji interesująco wygląda pomysł Ryszarda Florka, właściciela firmy "Fakro". Niech pracodawcy kupią jabłka dla pracowników - proponuje nowosądecki biznesmen, światowy lider w produkcji okien. Będzie fajnie, zdrowo i patriotycznie. Widzi tylko jeden problem- oskładkowanie. Bo każde jabłko od pracodawcy dla pracownika musiałoby zostać doliczone do dochodu tego pracownika, a od tego trzeba by zapłacić ZUS. W praktyce jest to niemożliwe do realizacji - czytam w prasowej wypowiedzi szefa "Fakro".

Dziwnie to brzmi. Liderem światowego biznesu zdołał zostać, a jabłek dla pracownika kupić nie da rady? Ale tak to już jest - gdy liczy się własne pieniądze, nawet wielcy gracze potrafią być niewiarygodnie skrzętni.

Ja jestem zwykłym pracownikiem najemnym - nie inwestuję nadwyżek w nieruchomości, metale szlachetne, nie mam kont na Kajmanach ani lokat w Szwajcarii. Ja mam tylko ZUS, więc patriotyczne czary-mary mające na celu pomijanie składki ZUS-owskiej nie bardzo mi się podobają. Gdy jednak pomyślę, co będzie, gdy zaczną gnić jabłka, które jeszcze są w sadach, gdy wyobrażę sobie te dramatyczne pytania sadowników: "Jak żyć, panie premierze", te blokady dróg, wysypywanie owoców przed ministerstwami - to myślę, że rząd powinien zdobyć się na jakieś finezyjne zagranie, które pozwoliłoby jabłka kwalifikować jako posiłki regeneracyjne lub nawet napoje. Można by wtedy zrobić użytek z pomysłu Ryszarda Florka, który - choć wcale mnie nie uszczęśliwia - próbuje coś realnie załatwić.

Bez tego jesienią będziemy mieć z tych jabłek straszny kwas i wielką na całą Polskę chmarę muszek owocówek.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
ale głośni
Sprawa prosta. Za głupotę naszych polityków płaci kraj. Rację miał Churchill, pokazujący prawde o polskich politykach. Jeszcze przed wojną, zresztą
G
Gość
A może wystarczy wytłumaczyć ciemnemu ludowi skąd to się wszystko wzięło. Nasi genialni politycy w służbie amerykańskiej, od pierwszej chwili bohatersko popierali kolejne Majdany. A majdany tylko początkowo, niczym solidarność upominały sie o swoje prawa. Po chwili stały się marionetkami amerykańskimi, bo Ameryka postanowiła usadowić się przy rosyjskich granicach. A w sumie poza ofiarami śmiertelnymi, największą cenę wiadomo, kto płaci. Oczywiście Polska. Albo odwieczna polska głupota.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska