Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Małecki: Kibice Legii mogą krzyczeć, co chcą…

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Syta
– Czasami trzeba wyczekać przeciwnika, wyczuć, kiedy można zadać ten decydujący cios. Z naszej strony na pewno nie będzie głębokiej defensywy, bo wiemy, że Legia jest zespołem, który bardzo nie lubi, jak atakuje się go wysoko – mówi przed niedzielnym meczem w Warszawie piłkarz Wisły Kraków Patryk Małecki.

– W czasie ostatniego meczu z Legią w Warszawie kibice nie oszczędzali Pana. Chciałby Pan w niedzielę odpłacić się im za wyzwiska?
– Nie, nie ma czegoś takiego. Jestem przyzwyczajony do tego, że kibice w Warszawie nie przepadają za mną. Nie wiem, o co im chodzi, może chcą mnie poznać… Mówiąc jednak poważnie, staram się tym nie przejmować, a jeśli już te wyzwiska docierają do mnie, to jest to raczej motywujące do lepszej gry. Cieszę się nawet, że nie jestem dla nich obojętny. Być może obawiają się mnie, skoro tyle czasu poświęcają mojej osobie. Ich prawo, płacą za bilety, mogą sobie pokrzyczeć, co tylko chcą. Ja mam koncentrować się na grze i tylko to się dla mnie liczy.

– Po meczu z w Lublinie z Górnikiem Łęczna wszystko już sobie wyjaśniliście w drużynie?
– Przegraliśmy mecz, ale nie ma co tego rozpamiętywać. To był taki zimny prysznic na nasze głowy i na pewno kolejne spotkanie nie ma prawa już tak wyglądać w naszym wykonaniu. Mam nadzieję, że takiej plamy już w tym sezonie nie damy.

– Zgodzi się Pan, że waszym największym problemem było podejście do tego meczu? W poprzednich spotkaniach była z waszej strony agresja, walka, a w Lublinie można było odnieść wrażenie, że liczycie na to, że mecz sam się wygra.
– Trudno powiedzieć dlaczego tak to wyglądało. Może przyczyną był fakt, że graliśmy bez pięciu podstawowych zawodników w wyjściowej jedenastce. Szansę dostali inni, ale to nie jest taka prosta sprawa wejść do składu po długiej przerwie i kogoś zastąpić. Chcieliśmy oczywiście wygrać, ale nie udało się. Porażka boli, ale – tak jak powiedziałem wcześniej – nie ma co tego rozpamiętywać. Przed nami teraz siedem bardzo ważnych spotkań i tylko one się liczą.

– Kiko Ramirez mówi o siedmiu finałach, ale już te pierwsze spotkania mogą być kluczowe. Jeśli osiągniecie dobre wyniki w meczach z Legią Warszawa i Lechią Gdańsk, to słowa waszego trenera o europejskich pucharach mogą stać się bardziej realne.
– Ja z tymi pucharami byłbym na razie ostrożny. Najważniejsze, żeby koncentrować się na poszczególnych meczach, starać się rozegrać je w jak najlepszy sposób. A co będzie na koniec sezonu, zobaczymy.

– Co trzeba poprawić w stosunku do waszego niedawnego meczu z Warszawie, żeby myśleć o korzystnym wyniku?
– Musimy zagrać odważniej, choć Legia, jak na polskie warunki, jest bardzo mocną drużyną. Jeśli jednak chcemy liczyć na korzystny wynik, musimy spróbować ją zaatakować. Oczywiście trzeba być też czujnym w obronie, bo Legia ma bardzo dobrych technicznie zawodników. Już jednak ten ostatni mecz pokazał, że jak podchodziliśmy wyżej, to Legia miała na swoim boisku problemy. Tą drogą musimy pójść, to jest nasza szansa.

– Graliście wtedy bez Pawła Brożka, który był kontuzjowany. Fakt, że teraz jest zdrowy, zwiększa wasze szanse na korzystny wynik?
– Wiadomo, jakim zawodnikiem jest Paweł. Może ostatnio nie strzelał bramek, ale u niego czasami wystarczy pół okazji, żeby trafił do siatki. Brakowało go nam od pierwszej minuty meczu w Lublinie. Teraz jednak wraca on, wracają też inni: Ivan Gonzalez, Maciek Sadlok czy Krzysiek Mączyński. Pewnie też Rafał Boguski do pierwszego składu. To są dla nas bardzo ważni zawodnicy. Z nimi w składzie powinniśmy zagrać odważnie w Warszawie, a co z tego wyjdzie, zobaczymy w niedzielę.

– Jest jakaś szczególna mobilizacja na ten mecz?
– Podchodzimy do sprawy spokojnie. To, co mieliśmy zrealizować w tym sezonie, już się udało. Teraz nie musimy już nic nikomu udowadniać, ale dzięki temu możemy zagrać na luzie i w pełni zaprezentować swoje możliwości.

– Ale trener Kiko Ramirez ani myśli zmniejszać presję. Cały czas mówi o wspomnianych europejskich pucharach.
– To akurat normalne, że skoro trener widzi szansę, że możemy jeszcze wskoczyć do ścisłej czołówki, to o tym mówi głośno. My też widzimy taką szansę, ale ja wolę podejść do sprawy z pokorą. Co z tego, że teraz będę opowiadał o tym, że walczymy o puchary, o miejsce na podium, jak później przyjdą np. dwa słabsze mecze i zostaniemy brutalnie sprowadzeni na ziemię. Dlatego wolę mówić tylko o najbliższym spotkaniu. Zagrajmy dobry mecz na Legii, a później będziemy widzieć, co dalej.

– Andrzej Iwan w rozmowie z nami powiedział, że w przypadku Wisły mowa o europejskich pucharach jest jeszcze raczej przedwczesna, ale że to właśnie wy możecie być tą drużyną, która ma szansę sporo namieszać w walce o tytuł mistrza Polski. Chodzi mu o to, że jesteście dzisiaj w stanie wygrać z każdym, ale też trudno liczyć na serię kilku zwycięskich spotkań z najlepszymi.
– Powiedziałem wcześniej, że zrealizowaliśmy plan, czyli awansowaliśmy do pierwszej ósemki. Ale to nie jest tak, że my tym już zachłysnęliśmy się. To jest Wisła Kraków i jej celem zawsze powinna być walka o podium. Mamy bardzo dobry zespół. Oczywiście na wyniku całościowym w znacznym stopniu zaważyły porażki z początku sezonu, ale zgadzam się z Andrzejem Iwanem o tyle, że rzeczywiście mamy dzisiaj zespół, który może ograć każdego w tej lidze. Na pewno nie będziemy kalkulować. Bez względu na to, czy będziemy grać z Legią w Warszawie, z Jagiellonią w Białymstoku, czy z Lechem w Poznaniu, to wyjdziemy na boisko grać o pełną pulę.

– Czyli w Warszawie mamy spodziewać się meczu na zasadzie cios za cios?
– Aż tak szalonego meczu to raczej nie będzie, bo zagrają doświadczone zespoły. Czasami trzeba wyczekać przeciwnika, wyczuć, kiedy można zadać ten decydujący cios. Z naszej strony na pewno nie będzie głębokiej defensywy, bo wiemy, że Legia jest zespołem, który bardzo nie lubi, jak atakuje się go wysoko.

– Skoro teraz dość ostrożnie mówi Pan o szansach Wisły na miejsce w ścisłej czołówce, to może bardziej otwarcie powie Pan o kolejnym sezonie? Pańskim zdaniem „Biała Gwiazda” na dobre dołączy do czołowych drużyn w Polsce?
– Za wcześnie na składanie takich deklaracji, bo nie wiemy przecież, jak będzie wyglądał skład na nowy sezonem. Jeśli jednak zostanie trzon drużyny, a doszłoby ze dwóch, trzech zawodników, którzy wniosą jakość, to wtedy nie będę się krygował i powiem głośno – tak gramy o mistrzostwo, a przynajmniej o pierwszą trójkę.

– To na koniec chciałbym zapytać, jakie jest Pańskie zdanie na temat Kiko Ramireza. Chciałby Pan, żeby klub przedłużył umowę z Hiszpanem?
– Nie ma nawet dwóch zdań! Trener przyszedł, poukładał drużynę i już można powiedzieć, że zrobił bardzo dobry wynik. Ostatnio straciliśmy co prawda trzy bramki, ale generalnie tracimy zdecydowanie mniej goli niż jesienią. Taktycznie wyglądamy pod kierunkiem Kiko Ramireza dobrze, ciekawe są też jego treningi, można od niego wiele się nauczyć, nawet będąc już doświadczonym zawodnikiem. Po tych kilku miesiącach pracy z Kiko Ramirezem, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że chciałbym, żeby trener został z nami na dłużej.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

MAGAZYN SPORTOWY24 - Piotr Czachowski podsumowuje rundę zasadniczą Ekstraklasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska