Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięcioro uczniów w pierwszej klasie to norma. Nie będzie kogo uczyć?

Halina Gajda
Halina Gajda
Lech Klimek
Wójtowie mają dylemat: myśleć ekonomicznie i zwalniać belfrów albo trzymać ich za wszelką cenę. Nauczyciele i pedagodzy chwalą za to małe klasy: komfort pracy z dziećmi jest wtedy optymalny.

- Ile mam pierwszaków? Lepiej nie pytać - mówi Czesław Rakoczy, wójt gminy Lipinki. - Siedzę i zastanawiam się, jak to wszystko zrobić, żeby gminy nie wyłożyć. Finansowo oczywiście - podkreśla z goryczą.

Wójt Rakoczy ma się czym martwić. Wedle wstępnego, ale całkiem już prawdopodobnego scenariusza, dzieci w pierwszych klasach będzie miał jak na lekarstwo. W Krygu - czworo, w Lipinkach i Wójtowej - po pięcioro. W Pagorzynie więcej, ale słaba to pociecha. - Do pierwszej klasy ma iść 14 dzieci. Co z tego, jak w kolejnych klasach mam średnio po siedmioro - wylicza. - Dla wszystkich pierwszaków z Krygu, Lipinek i Wójtowej wypadałoby stworzyć tylko jedną klasę w którejś ze szkół. Tak przynajmniej mówi ekonomia. Podejrzewam, że rodzice nie mieliby jednak takiej wyrozumiałości - komentuje.

Subwencja kilkakrotnie mniejsza niż koszty

Dla samorządowców temat pierwszych klas ma dwojakie oblicze: na jednych działa jak płachta na byka: ktoś, kto to wymyślił, powinien przyjechać do małych gmin i sam zająć się kombinowaniem, jak zbudować klasę z pięciorga uczniów. Inni, drapiąc się po głowie, szukają rozwiązania. Takiego, by wilk, czyli rodzice, był syty i owca, czyli gmina, cała. Łatwe to nie jest.

- Roczny koszt utrzymania klasy, z pensją nauczyciela, kosztami drobnych remontów, zakupem pomocy naukowych, to około 90 tysięcy złotych. Subwencja na jednego ucznia wynosi niewiele ponad pięć tysięcy. Łatwo policzyć, że do pięcioosobowej klasy gmina rocznie musi dopłacić ok. 65 tysięcy złotych - kalkuluje Rakoczy. Wprawdzie ustawodawca uznał, że klasę powołuje się, gdy jest co najmniej siedmioro uczniów w szkołach wiejskich i dziesięcioro w szkołach miejskich, jednak pozostawił wolną rękę, gdy dzieci jest mniej. Na zasadzie: róbcie, jak uważacie.

Samorządy wyjścia więc nie mają - nawet gdyby zdecydowały, że dzieci będą dowożone do większych placówek, to rodzice im to szybko z głowy wybiją. Muszą więc szukać innych rozwiązań. - Te zajęcia, które będzie można łączyć z drugimi klasami, będziemy łączyli - zapowiada Rakoczy. - Pozostałe musimy prowadzić normalnie - dodaje.

Doskonale zdaje sobie jednak sprawę, że może być pod górkę. Wszak drugoklasista to już taki szkolny „wyjadacz”. Wie, gdzie jest szatnia, co to takiego zadanie domowe, który to dyrektor, że dzwonek to rzecz święta. - Pierwszak dopiero to wszystko poznaje. Nie mamy jednak innego wyjścia - przekonuje Rakoczy.

Mniej dzieci to mniej pieniędzy z subwencji, a koszty utrzymania nie maleją. To, czy nauczyciel pracuje z pięciorgiem dzieci, czy z dwadzieściorgiem, nie zmienia nic - ogrzewanie nie będzie tańsze, pensji też nie można obniżyć, systematyczne remonty trzeba przeprowadzać. - Rocznie do szkół dopłacamy ponad dwa miliony złotych. Nie chcę nawet myśleć, co będzie dalej - kręci głową.

Nie pociesza go nawet wspomniana Pagorzyna. Na tle pozostałych - w pierwszej klasie obrodziło. Będzie w niej przecież czternaścioro dzieci. Za to w wyższych rocznikach jest średnio po siedmioro. Mimo wszystko gmina szkołę utrzymuje. - Z jednej strony trąbią mi o dobru dziecka, z drugiej oczekują inwestycji. I bądź tu mądry - mówi ponuro.

Lepiej mieć w klasie pięcioro niż żadnego

W Łużnej też nie jest lepiej. W trzech szkołach: w Łużnej na Zaborówce, Woli Łużańskiej, Mszance będzie po pięcioro dzieci w klasach, w Biesnej - czwórka. W Bieśniku nie będzie w ogóle pierwszej klasy, bo nie było chętnych - siedmiolatków już nie mają, a sześciolatki zostały w przedszkolach. Kazimierz Krok, wójt Łużnej, zdecydował, że dzieci między szkołami dowoził nie będzie. Powód jest bardziej logistyczny niż ekonomiczny. - Jak zaczniemy szkolne manewry ze wsi do wsi, to skończy się na tym, że rodzice wywiozą dzieci do szkół choćby w Gorlicach. Część przecież pracuje, będą mieli pod drodze - tłumaczy.

O zwolnieniach w kadrze nauczycielskiej na razie nie ma mowy. Za to będą najpewniej obcinane etaty. Ci, którzy byli na stażach, nie dostaną umowy. O takim rozwiązaniu jak w Gorlicach, gdzie część nauczycieli zostanie przekierowana do przedszkoli, też nie ma mowy. O ile bowiem liczba dzieci w przedszkolach jest mniejsza, to w sumie oddziałów nie będzie mniej. - Podam przykład przedszkola w Szalowej. Mamy tam ponad 60 dzieci, musimy więc otworzyć trzy oddziały. Mniej liczne, ale trzy. Nauczyciele, którzy są, będą mieli co robić - tłumaczy.

W samej Łużnej, w szkole nr 1, pierwsza klasa w znacznej mierze złożona będzie z dzieci, których rodzice zdecydowali, że będą chodziły do niej jeszcze raz. - Cóż, rodzice mają takie prawo - komentuje wójt.

Mała klasa dobra, gdy nikt nie choruje

Mariusz Tarsa, dyrektor Zespołu Szkół w Stróżówce, w pierwszej klasie będzie miał dziesięcioro dzieci. Wszystkie to te odroczone z poprzedniego roku. Nie ma w tej grupie ani jednego sześciolatka. Może więc mówić, że jest nieźle. - Wiem, że w innych gminach wójtowie decydują się na to, by tworzyć klasy dla czterech czy pięciu osób. Jednocześnie łączą jednak klasę pierwszą z drugą. Na poziomie nauczania początkowego nie ma z tym problemu. Kłopot zaczyna się w klasach starszych. Osobiście szczerze współczuję nauczycielom, którzy muszą na jednej lekcji realizować program dla różnych grup wiekowych - komentuje.

Lidia Szydłowska, nauczycielka nauczania początkowego w tejże szkole, ocenia, że optymalna grupa uczniów to jakieś 15-18 osób. Jest czas na podciąganie najsłabszych, ale i pracę ze zdolnymi. - Można pracować z nimi metodami aktywnymi - zajęcia na dywanie, wspólne gry z wykorzystaniem multimedialnych pomocy naukowych - opowiada. - W takiej grupie tworzy się dobra atmosfera do zdrowej rywalizacji - dodaje. Jest jeszcze jedna sprawa. Małe klasy to wbrew pozorom kłopot z realizacją programu. Wystarczy… fala zimowych przeziębień, która dziesiątkuje szkołę.

- Pewnie, że tych dziesięcioro dzieci na tle wielu szkół to doskonały wynik. Wbrew pozorom, nie do końca. Niech z tej grupy zachoruje czwórka. Co robić? Realizować program z resztą czy czekać na powrót chorych? - zastanawia się Mariusz Tarsa. - Nie wyobrażam sobie, co zrobić, gdy klasa ma pięcioro uczniów - dodaje.

Niewiele dzieci, potrzeba mniej nauczycieli

Musimy zlikwidować jeden etat w najbliższym roku szkolnym i następny w kolejnym - mówi Małgorzata Małuch, wójt gminy Sękowa. - Szukam jakiegoś miękkiego rozwiązania, ale liczb nie zmienimy - dodaje. W szkole w Sękowej będzie miała wprawdzie 13 dzieci, ale już w Siarach będzie pięcioro, a w szkole w Męcinie Wielkiej - zaledwie dwoje. Nie chce też na razie myśleć o dowożeniu dzieci. - To, jakby nie patrzeć, mało komfortowe dla maluchów - mówi.

Katarzyna Kawa, pedagog, właścicielka Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Echo w Gorlicach, w małych klasach upatruje samych korzyści. - Nauczyciel ma więcej czasu, jeśli przeliczać jego pracę na ucznia - ocenia. - Jest cała paleta możliwości, by pracować z tym najzdolniejszym, tak by się nie nudził, ale i z tym słabszym, by nie czuł się gorszy - podkreśla. Zastrzega, że nawet tak dobre warunki do pracy można przekształcić w masowe podejście do uczniów. - Wtedy potencjał z małej klasy będzie żaden - przestrzega.

Agnieszka Wojnarska, mama sześcioletniej Amelki, nie zdecydowała się na posłanie córki do pierwszej klasy. - Ja też poszłam do szkoły jako siedmiolatka. Zdążyłam ze wszystkim w życiu: i ze studiami, z pracą, i z rodziną - mówi. Córkę pozostawiła w przedszkolu. - Przez chwilę rzeczywiście zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, bo córka z czytaniem i pisaniem radzi sobie dobrze. Widzę jednak, że dopiero teraz dojrzewa emocjonalnie: stała się pewna siebie, przebija się w grupie - komentuje.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska