WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Cóż, nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzył w to, że Mariusz Jop w roli trenera Wisły Kraków będzie wygrywał wszystkie mecze. Kiedyś taki moment musiał przyjść, że prowadzony przez niego zespół straci punkty. Mimo wszystko trener „Białej Gwiazdy” ma prawo być rozczarowanym, że po najlepszym ligowym meczu w tym sezonie, jakim było starcie z Bruk-Betem Termalicą jego podopieczni zagrali tak… niechlujne - bo to chyba najlepsze określenie - spotkanie.
Wojciech Matusik

Cztery wygrane mecze - trzy w lidze, jedno w Pucharze Polski. Jakby to nie zabrzmiało, dla Wisły to już w jej najnowszej historii seria. Została ona przerwana w Łęcznej. Wiślacy mogą zacząć budować nową od niedzielnego meczu w Płocku. Niestety dla „Białej Gwiazdy” trwa zupełnie inna seria, już bardzo, bardzo długa. Obejmuje aż 21 meczów! Przez tyle kolejnych spotkań rozgrywanych przez Wisłę na wyjeździe nie zdołała ona zachować czystego konta. Bez względu na to czy była to liga, Puchar Polski czy europejskie puchary, za każdym razem gdy krakowianie wybierają się poza Reymonta, tracą przynajmniej jednego gola. I zbliżają się do rocznicy, gdy ostatni raz udało im się zachować czyste konto. Miało to miejsce 10 listopada 2023 roku, gdy w starciu z Lechią w Gdańsku padł bezbramkowy remis.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wisła w Łęcznej, szczególnie w pierwszej połowie, grała bardzo nerwowo. To powodowało niepewność w rozgrywaniu akcji, problemy z kreowaniem sytuacji. Trochę to musi dziwić, bo przecież wraz z kolejnymi wygranymi pewność siebie zespołu raczej powinna rosnąć niż maleć. Tym bardziej to dziwne, że Górnik, który na wygraną czekał od sierpnia, tej pewności siebie miał zdecydowanie więcej w tym meczu.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wspomniana wcześniej nerwowość w grze wiślaków powodowała dużo niedokładności. Mówił o tym na pomeczowej konferencji prasowej trener Mariusz Jop. My dodajmy, że przegrana walka o drugą linię wynikała m.in. właśnie z tego, że wiślacy nawet w prostych sytuacjach grali niedokładnie, sami się prosili o straty.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Powiedzieliśmy już sobie, że Wisła grała w tym meczu nerwowo i niedokładnie. Nawet jednak mimo tego miało wystarczająco dużo sytuacji, żeby ten mecz przynajmniej zremisować. Skuteczność była jednak bardzo słaba, wręcz fatalna. Najmocniej w piersi powinien bić się Jesus Alfaro, który miał najlepszą okazję na wyrównanie. Łukasz Zwoliński w doliczonym czasie gry też mógł jednak przymierzyć z woleja znacznie lepiej. A to tylko mowa o tych najlepszych okazjach.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

O ile we wcześniejszych meczach Wisła potrafiła rozpędzić się na bokach boiska, a środek pola dobrze regulował tempo gry, o tyle w Łęcznej właśnie te elementy zawiodły chyba najbardziej. W miarę dobrze zagrali chyba tylko stoperzy, którzy naprawiali kilka razy klopsy swoich kolegów. Nawet jednak tutaj trzeba wytknąć bezsensowne zachowanie Alana Urygi. Kapitan nie ma prawa dostać takiej żółtej kartki w doliczonym czasie gry, która w dodatku eliminuje go z kolejnego spotkania. Rozumiemy walkę, twarde starcia, ale nie coś takiego.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Po meczu w Łęcznej trener Mariusz Jop zdradził, że przed spotkaniem z Górnikiem Angel Rodado zmagał się z chorobą, był osłabiony. Po konsultacji z lekarzem, ale też samym zawodnikiem, postanowiono, że Hiszpan z Górnikiem zagra. I teraz po końcowym gwizdku, gdy wiemy, jak ten mecz się zakończył, można zadawać pytanie czy był sens na siłę wystawiać Rodado w składzie? A nam się zdaje, że ta dyskusja powinna toczyć się w innym kierunku. Bo oczywiście Rodado nie zagrał w Łęcznej dobrego meczu, gołym okiem widać było, że nie jest sobą. Jest jednak w tym wszystkim również element dydaktyczny. Taki mianowicie, że lider drużyny kolejny raz pokazuje kolegom, że czuje się odpowiedzialny za zespół, że nie idzie na łatwiznę, że wybiega na boisko mimo problemów, choć pewnie świetnie wiedział, że nie będzie w stanie pokazać się z najlepszej strony. Długofalowo to mogą być dla tego zespołu ważniejsze sprawy niż jeden słabszy występ jego najlepszego piłkarza.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

W Łęcznej na trybunach znów zabrakło zorganizowanej grupy kibiców Wisły Kraków. Nie znaczy to, że na tym wyjeździe ich nie było. Pojawili się pod stadionem w grupie prawie 200 osób, dobrze ich było słychać na samym obiekcie. A na stadionie pojawił się wulgarny transparent, skierowany w kierunku wiślaków, który spokojnie wisiał sobie przez cały mecz na płocie jasno wskazywał kto tak naprawdę decydował o tym, żeby kibiców Wisły nie wpuścić. I nie ma co sobie opowiadać bajek, że był to burmistrz Łęcznej, którym próbował w swoim komunikacie zasłonić się Górnik. Nie był to też prezes tego klubu. Kabaret trwa. Jego kolejny odcinek w niedzielę w Płocku…
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wisła Kraków ma spore problemy kadrowe przed kolejnym meczem w Płocku. Zacznijmy od tyłu. Za kartki pauzować będą Alan Uryga i Rafał Mikulec. Nie wiadomo czy uda się postawić na nogi Angela Baenę, który dostał mocno w meczu z Bruk-Betem Termalica. Przed wyjazdem do Łęcznej nieoficjalnie słyszeliśmy, że jest szykowany właśnie na Płock, ale uraz jest na tyle nieprzyjemny, że to wciąż duży znak zapytania. Krakowianom pozostaje wierzyć, że przynajmniej Angel Rodado będzie czuł się lepiej niż w Łęcznej. W każdym razie w ekipie z ul. Reymonta nie mogą narzekać, tylko muszą się mocno zmobilizować na starcie z „Nafciarzami”. Jeśli zagrają ci, którzy ostatnio dostawali mniej minut, to będzie idealna okazja, żeby udowodnić wszystkim, a przede wszystkim trenerowi, że na te minuty na boisku jednak zasługują. Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wideo