Tak więc ratownicy i ich psy trenowali wspólnie formę w Alpach. Wszystko po to, aby jeśli tylko zima
na dobre zawita w polskie Tatry być gotowym do ewentualnej akcji na lawinisku.
- U nas zima często nadchodzi bardzo gwałtownie - przypomina Tomasz Gąsienica Mracielnik, przewodnik psa Orkana, uczestnik szkolenia. - Momentalnie tworzy się pokrywa o grubości 60-80 centymetrów i chwilę potem może zejść lawina. A poprzez to szkolenie możemy powiedzieć, że jesteśmy lepiej przygotowani do sezonu zimowego.
TOPR ma osiem psów lawinowych. W tym czynnych zawodowo jest tylko piątka. Pozostała trójka to już emeryci lub psy które są jeszcze w trakcie szkolenia.
- Pies na lawinisku wciąż jest niezastąpiony - podkreśla Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. - Co prawda można już kupić czy wypożyczyć tak zwane detektory lawinowe, ale rzadko zdarza się, aby turyści idąc w góry brali ze sobą taki sprzęt. W Tatrach używają go prawie wyłącznie ratownicy TOPR i niektórzy przewodnicy wysokogórscy.
Szacuje się, że dobrze przeszkolony pies na lawinisku jest w stanie zastąpić czterdziestu ludzi. Stąd TOPR cieszy się z posiadanych czworonogów.
Szkolenie psów ani do łatwych, ani do tanich nie należy. Przewodnicy mówią, że wyszkolenie psa
to minimum dwa lata pracy i koszt 30 tys. zł.
- Najpierw psa uczy się posłuszeństwa - tłumaczy Jerzy Maciata, przewodnik psa Vero. - Dopiero potem rozpoczyna się szkolenie specjalistyczne. Praca polega głównie na zabawie. Bawimy się z nim chowając jego ulubioną zabawkę pod śniegiem. Potem zakopuje się przewodnika, aż na końcu psy szukają tak zwanych pozorantów.
Tak przygotowany pies wyjeżdża na akcje razem z ludźmi.
- Kiedyś w Dolomitach, na moich oczach, podczas poszukiwań przysypanego narciarza pies znalazł go, zanim zlokalizowano go przy pomocy detektorów. Uratował mu życie - mówi Jerzy Maciata.
Psy pracujące w TOPR muszą nie tylko mieć odpowiedni węch i dobre warunki fizyczne, ale muszą też być odporne psychicznie. Akcje ratunkowe prowadzone są bowiem z użyciem sprzętu zmechanizowanego. Pies musi bez lęku siadać i jechać z przewodnikiem skuterem śnieżnym czy śmigłowcem. W czasie desantowania na lawinisko zarówno ludzi, jak i psy opuszcza się w uprzęży
ze śmigłowca.