41-letniemu Garguli wcale nie rozchodzi się o to, że wybór padł na Runowskiego. Weteran z Nowego Sącza tylko i aż zwraca uwagę na styl, w jakim dowiedział się, że nie stanie w szranki z młodszym blisko o dwie dekady Rzadkoszem.
- Na początku sierpnia Mariusz Grabowski osobiście do mnie zadzwonił i ustaliliśmy warunki, na jakich miałem zaboksować z jego zawodnikiem. Wówczas powiedział mi, że wszystko sobie ogarnie i w środę, a najpóźniej w czwartek (10-11 sierpnia - przyp.) odezwie się do mnie z ostateczną decyzją - zapewnia "Tomera".
Mimo dżentelmeńskiej umowy, pięściarz do dzisiaj nie doczekał się na informację ze strony promotora. Do sądeczanina nikt się nie odezwał, a o tym, że jego kandydatura przepadła, dowiedział się z mediów. - Smutne, że teraz są tacy ludzie, którzy za nic mają dane słowo. Niestety, ale bardzo rozczarowałem się na zachowaniu Mariusza Grabowskiego - przyznaje sportowiec. - Promotor miał prawo dokonać innego wyboru i w tym sensie nie mam do niego najmniejszych pretensji, ale ta decyzja - w obliczu naszych słownych ustaleń - powinna osobiście zostać mi zakomunikowana.
Gargula zżyma się na obyczaje panujące w zawodowym boksie. Teraz spodziewa się, że po raz kolejny otrzyma propozycję walki z niewielkim wyprzedzeniem z obozu zawodnika, za którym będzie komfort odbycia pełnego cyklu treningowego. - Już się do tego przyzwyczajam. Tak dzisiaj wygląda uczciwość w sporcie - smuci się sądeczanin.
O komentarz w tej sprawie chcieliśmy poprosić Mariusza Grabowskiego, ale promotor nie odebrał telefonu.