Choć oba zespoły występują w różnych klasach rozgrywkowych, to trudno wskazać faworyta.
Sytuacja Żarek w lidze znacząco się poprawiła. Już nie muszą drżeć o utrzymanie, więc mogą się skupić na pucharowej przygodzie, a była ona dotąd bardzo barwna. Podopieczni Roberta Saternusa mają w kolekcji “skalpy” trzecioligowej Trzebinia Siersza, to z chrzanowskiego finału i czwartoligowej Iskry Klecza, którą pokonali przed premierą wiosny w półfinale regionalnym. Z tego wynika, że żareccy piłkarze nie będą czuli respektu przed klasę wyżej notowanym rywalem, bo pozostaje w zasięgu ich możliwości. Chcą zedrzeć także “oświęcimski skalp” Dodatkową motywacją jest perspektywa nagrody finansowej, wynoszącej do 40 tys. zł za wygranie rywalizacji w Małopolsce, a do tego po finale regioanlanym pozostaną dwa kroki. Zadanie w tym sezonie nie jest trudne, bo na placu boju w innych podokręgach MZPN pozostali najwyżej czwartligowcy.
- Do tej pory w puchraowej przygodzie przekonaliśmy się, że faworytem jest się tylko na papierze – Zdzisław Bębenek, prezes żareckiego klubu, przypomniał starą piłkarską maksymę.
Z kolei oświęcimska Unia jest w wyraźnym kryzysie. Zespół zatracił waleczność, którą kiedyś imponował. Nic dziwnego, że w ostatnich pięciu meczach na czwartoligowym podwórku ugrał jedynie dwa punkty. - Trzeba się kiedyś przełamać – tymi słowami Szymon Grzywa, jeden z oświęcimskich obrońców daje do zrozumienia, że “biało-niebiescy” tak łatwo z trofeum nie zrezygnują.
- Futbol też uczy pokory – zwraca uwagę Szymon Grzywa.
Finał poprowadzi ŁUKASZ DRAGAN z WADOWIC.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska