Tylko w pierwszych kilku minutach to goście sprawiali lepsze wrażenie i w dwóch sytuacjach mogli pokusić się o gole. W 10 min groźną sytuację w pod nowotarską bramką sprokurował Daniel Mikołajczyk, który na prawej stronie stracił piłkę na rzecz Dawida Dzięgielewskiego, którego uderzenie obronił jednak Mateusz Szukała. W 14 min golkiper Podhala znów pokazał się z dobrej strony broniąc zarówno uderzenie z dystansu Igora Korczakowskiego jak i dobitkę z najbliższej odległości Kamila Oziemczuka.
Od mniej więcej 20 minuty rozkręcili się gospodarze. Bardzo aktywny w poczynaniach ofensywnych był przede wszystkim Marcin Przybylski. Trzykrotnie dochodził on do dogodnych sytuacji, ale najpierw jego strzał obronił bramkarz Motoru, potem pomocnik Podhala skiksował na 5 metrze przed bramką rywali, a na koniec minimalnie chybił z dystansu.
Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem Podhale wykonywało rzut rożny. Sebastian Świerzbiński wycofał piłkę do Michała Nawrota, ten dośrodkował w biegu w pole karne, a tam głową do bramki skierował futbolówkę Mikołajczyk.
Goście mieli duże pretensję o ta sytuację do sędziego: - _Gol padł po czasie. Sędzia zasygnalizował bowiem, że dolicza jedną minutę, a minęło już ich dwie. Pan sędzia tłumaczył się jakimś nowymi wytycznymi, których ja jednak nie rozumiem. Nic takiego nie zdarzyło się w doliczonym czasie gry, żeby była przerwa w grze i żeby ten czas przedłużyć _– podkreślił trener Motoru, Marcin Sasal.
Już w swojej pierwszej akcji ofensywnej po przerwie Motor mógł doprowadzić do wyrównania. Prawą stroną akcję przeprowadził Paweł Kaczmarek, dośrodkował na środek pola karnego, a tam strzelający głową Oziemczuk, posłał piłkę tuż nad poprzeczką nowotarskiej bramki. W 54 min odpowiedział Sebastian Dziedzic, który strzałem z 25 metrów sprawił sporo problemów golkiperowi Motoru. W 73 min lublinianie stanęli przed kolejną szansą na doprowadzenie do remisu, ale Kamil Majkowski po zagraniu od Oziemczuka, nieczysto trafił w piłkę i w efekcie ta minęła bramkę Podhala. W 74 min „kropkę na i” powinien postawić w tym meczu Dziedzic, który otrzymał prezent od …. Marcina Michoty, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem Motoru napastnik Podhala chybił. W 78 min z kolei bliski szczęścia był rezerwowy Artur Pląskowski, ale po jego strzale głową kapitalną paradą popisał się w bramce Motoru Paweł Socha.
W końcowych fragmentach goście próbowali desperacko wrzucać piłkę w pole karne gospodarzy, ale Ci świetnie się bronili i w praktyce nie dopuścili już do większego zagrożenia ich bramki.
- Nie wiem jak to wyglądało poza boiskiem, ale na boisko czuło się, że jest w naszym zespole chemia. Wiedzieliśmy co mamy robić na boisku, wiadomo że jeszcze za wcześnie by wszystko wychodziło, ale momentami wyglądało to naprawdę nieźle. Fajnie, że to wyszło z tej klasy rywalem. Szczerze bowiem, że niespecjalnie analizowaliśmy grę Motoru. Skupiliśmy się na sobie i na tym by grać to co sobie zakładaliśmy. Można powiedzieć, że los oddał nam to co nam zabrał. Wiosną przegraliśmy z tym zespołem po golu straconym w 45 min. Dziś wygrywamy w takich samych okolicznościach i mam nadzieję, że to dobry prognostyk na ten sezon – powiedział po spotkaniu kapitan Podhala, Sebastian Świerzbiński.
_- W pierwszej połowie mimo że nie graliśmy tego co sobie założyliśmy, mieliśmy dwie trzy sytuacje z których powinniśmy zdobyć gole. Byliśmy nieskuteczni, za co spotkała nas kara. Pretensję o utratę gola mam zarówno do sędziego, ale i też do zespołu, bo źle zachowaliśmy się przy stałym fragmencie gry. W drugiej połowie staraliśmy się odwrócić losy spotkania. Zaatakowaliśmy większą liczbą zawodników, narażając się na kontrataki. Zbyt mało jakości było jednak w naszej ofensywie, stąd nie udało się nam nawet wywieźć stąd punktu. To jednak dopiero pierwszy mecz sezonu. My musimy być gotowi, że w mecze przeciwko nam rywale, tak jak Podhale, będą traktować jak mecze rangi mistrzostw świata _– ocenił szkoleniowiec Motoru.
- _Przede wszystkim gratulacje należą się obu drużynom, bo w moim odczuciu stworzyły widowisko poziomem przewyższające nawet niektóre mecze w II lidze. To był efekt ofensywnej gry z obu stron. My wygraliśmy przede wszystkim ambicją, zaangażowaniem ale i inteligencją. Staraliśmy się grać piłką, choć nie ustrzegliśmy się błędów, przede wszystkim na początku meczu, które mogły nas kosztować utratę bramki, a wtedy mogło by być zupełnie inaczej. W drugiej połowie z kolei żal przede wszystkim niewykorzystanych sytuacji, które mogły uspokoić to spotkanie, a tak było nerwowo do samego końca. Dziękuje chłopakom, bo każdy z nich zostawił na boisku serce i zdrowie. Najważniejsze, że to dało efekt w postaci zwycięstwa nad mocnym przeciwnikiem _– podsumował szkoleniowiec Podhala.
NKP Podhale Nowy Targ – Motor Lublin 1:0 (1:0)
Bramki: 1:0 Mikołajczyk 45+2.
Podhale: Szukała – Drobnak, Mikołajczyk (55 Bedronka ŻK), Cyfert, Barbus – Kobylarczyk (66 Przemyk), Przybylski (70 Pląskowski), Świerzbiński, Nawrot, Piwowarczyk (66 Komorek) – Dziedzic (89 Ligienza).
Motor: Socha – Gieraga, Słotwiński ŻK, Tadrowski ŻK, Michota - Korczakowski (69 Kamiński), Cholerzyński (46 Tymosiak ŻK), Dzięgielewski (61 Majkowski), Kaczmarek, Oziemczuk ŻK - Nowak (61 Kozban).
Sędziował Kamil Adamski z Ostrowca Świętokrzyskiego. Widzów: 300
Follow https://twitter.com/sportmalopolska